KSW na Stadionie Narodowym. Frekwencyjny sukces i milionowe gaże w krwawym sporcie

Ostatnią 39. Galę KSW obejrzało na Stadionie Narodowym ponad 57 tys. widzów. Tym samym impreza znalazła się w światowej czołówce gal MMA. Również wśród polskich wydarzeń sportowych ostatnich lat, skupiła jedną z największych widowni na żywo. Skąd taka popularność tego brutalnego sportu? - Od czasów gladiatorów nic się tu nie zmieniło. W nie tak odległej przeszłości ludzie równie tłumnie gromadzili się na publicznych torturach - mówi prof. Wiesław Godzic.

KSW na Stadionie Narodowym. Frekwencyjny sukces i milionowe gaże w krwawym sporcie
Źródło zdjęć: © WP.PL
Krzysztof Janoś

29.05.2017 | aktual.: 29.05.2017 19:56

Frekwencyjny wynik musi robić wrażenie. Nawet ostatnia najgłośniejsza walka o mistrzowski pas w boksie w wadze ciężkiej z udziałem Polaka, nie przebiła pod względem zgromadzonej publiczności ostatniej imprezy KSW. Starcie Tomasza Adamka z Witalijem Kliczką na świeżo wybudowanym stadionie we Wrocławiu obejrzało zaledwie 42 tys. kibiców.

Rekord ostatnich lat padł zresztą daleko od sportów walki. 30 sierpnia 2014 r. mecz siatkarzy Polska - Serbia, podczas organizowanych w naszym kraju mistrzostw świata, obejrzało na PGE Narodowym 62 tys. kibiców.

Drugie miejsce pod tym względem zajmuje z kolei mecz otwarcia EURO 2012, w którym Polacy starli się z Grekami. Wtedy na Narodowym było 57 tys. widzów.

Lubimy brutalne spektakle?

W internecie rozpętała się prawdziwa burza. Ona również pokazuje, jak wielkie emocje budzi w Polsce KSW i jak wielu z nas chciało ten spektakl obejrzeć. Dlaczego tak się dzieje? Z jakiego powodu chcemy oglądać ten sport?

- Od czasów gladiatorów nic się tu nie zmieniło. Lubimy takie, a nawet bardziej brutalne, widowiska. W nie tak odległej przeszłości równie tłumnie ludzie gromadzili się na publicznych torturach. Świadczy to o naszej niepohamowanej chęci uczestniczenia w czymś groźnym, niebezpiecznym, niemalże na granicy łamania tabu - mówi WP prof. Wiesław Godzic medioznawca i wykładowca w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.

W jego ocenie od zawsze rzecz jasna nie u wszystkich ludzi, ale u części populacji, istnieje bardzo silna potrzeba tego, by z bliska zobaczyć i niemalże poczuć krew. - Czy tego chcemy, czy nie. Jako ludzie cenimy podobne doświadczenie życiowe. Dlatego tak wielu z nas kupiło bilety na to widowisko i tak zresztą dzieje się na całym świecie - przekonuje prof. Godzic.

Rzeczywiście w sportach walki gale przyciągały jeszcze większe tłumy. Rekord w MMA padł w 2002 r. w Japonii. Tamtejszą galę Pride oglądało na żywo aż 71 tys. widzów. Na drugim miejscu jest teraz warszawska gala KSW Coloseum z ponad 57 tys. sprzedanych biletów, na trzecim impreza federacji UFC w Melbourne, w Australii z 56 200 widzów.

W ocenie Artura Mazura, dziennikarza Sportowych Faktów WP nie o potrzebę kontaktu z brutalnością tu chodzi - To po prostu interesujący, dynamiczny sport, w którym walczy ze sobą dwoje ludzi. Tu nie można sobie pozwolić przecież na wszystko, są zasady, reguły. Pokonanie przeciwnika wymaga sporych umiejętności, a krew pojawia się i pojawiała podczas walk bokserskich również i na olimpiadzie.

Znani i lubiani przyciągają widzów

KSW w Polsce przyciąga widzów już 13 lat. Oprócz zawodników, którzy mieszane sztuki walki trenują od lat, w galach biorą udział również popularni sportowcy niezwiązani wcześniej z MMA.

- Transfer Pudzianowskiego to był znakomity ruch żeby ściągnąć kibiców do tego sportu, a potem na jego barkach wypromowano kolejnych zawodników jak Khalidow. Dopiero po ściągnięciu Pudzianowskiego inni mogli zaprezentować szerszej publiczności swoją wartość i umiejętności - mówi Mazur.

Podczas ostatniej gali mogliśmy oglądać Mariusza Pudzianowskiego w starciu z innym byłym strongmanem Tyberiuszem Kowalskim. Głośniej było jednak o inne walce wieczoru, w której Robert Burneika (kulturysta) znany również jako Hardkorowy Koksu walczył z Pawłem "Popkiem" Rakiem.

Ten pierwszy jest bohaterem sieci znanym z powiedzonek „nie ma lipy”, czy też „pompa musi być”. W KSW wystąpił po raz pierwszy, ale walczył już w organizacji MMA Attack z byłym bokserem Andrzejem Najmanem.

Z kolei Popek przed laty trenował MMA, ale ostatnio postawił na karierę rapera. Teraz jednak wraca do tego sportu. - Kibic Pudzianowskiego już się trochę zestarzał i trzeba było kogoś młodszego. Dlatego pojawił się Popek, który przyciągnie kolejnych fanów - ocenia Mazur.

- Zdecydowanie bardziej nas kreci kiedy w klatce pojawia się ktoś dobrze znany z mediów. Ktoś mniej rozpoznawalny oznacza tylko połowę zabawy. Niezwykle dobrze też w tym modelu sprzedaje się fakt, że to jest ktoś kogo kojarzymy z innymi dziedzinami życia. Dlatego wyobrażam sobie, że w przyszłości naprzeciwko siebie będą mogli też stanąć jacyś dziennikarze, albo politycy o odmiennych poglądach - przekonuje prof. Godzic.

W ocenie naukowca to, że interesują nas takie starcia znanych i lubianych niekoniecznie musi prowadzić do nieciekawych wniosków. - To może być przyczynkiem do poważnych rozmów nad naszą ludzką kondycją. Z tymi walkami jest trochę tak jak z Kiepskimi. To nie jest słaby serial, to dobra rzecz tyle, że traktuje o głupocie - konkluduje Godzic.

Duże pieniądze i wielka tajemnica

Popularność KSW już dawno przekroczyła nasze granice. Gale oglądają widzowie na czterech kontynentach, transmisje dostępne są w 42 krajach na cały świecie. Federacja zapowiada też swoją zagraniczną ekspansję. Już wkrótce jedna z gal ma być zorganizowana w USA, zaś druga - w Wielkiej Brytanii.

Dotychczasowe edycje w Polsacie i Polsacie Sport średnio oglądało 2,7 mln widzów przed telewizorami i ekranami komputerów i 358 tys. bezpośrednio na trybunach. Nie ma jednak co czekać na oficjalne dane dotyczące oglądalności ostatniej imprezy.

- KSW i telewizja Polsat nie informują o liczbie subskrypcji. Dotarłem jednak do informacji, z których wynika że budżet ostatniej gali oscylował wokół 6-7 mln zł - mówi Mazur. Federacja nie informuje jednak o wysokości wpływów z biletów, ale nie są zapewne małe kwoty. Wejściówki na ostatnią imprezę kosztowały od 25 zł do nawet 2,5 tys. zł.(w sumie sprzedano ich ponad 57 tys.)

- Przestrzegam przed myśleniem, że wystarczy tylko zorganizować galę i pojawią się od razu olbrzymie zyski. To nie jest prosty biznes. KSW organizowała gale od kilku miesięcy i żeby sprzedać te ponad 50 tys. biletów promowali ją konsekwentnie przez ponad pół roku. To wymagało bardzo dużo pracy - przekonuje Artur Mazur.

W jednym z wywiadów właściciele marki przyznali się jedynie, że zdarzyło im się już zapłacić zawodnikom milion zł do podziału i to za tylko jedną walkę. Nieoficjalnie z kolei mówi się w światku MMA, że popularny "Pudzian" w zeszłym roku za swoje dwa występy zainkasował blisko milion zł.

W tym roku przebić go miał Popek, który okazał się jeszcze większym magnesem na widzów i dlatego za tę ostatnią walkę podczas 39 gali KSW miał wynegocjować nawet milion . - Nie znam danych o zarobkach, ale milion dla Popka, by mnie nie zszokował - dodaje Mazur

Źródło artykułu:WP Finanse
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (27)