Trwa ładowanie...

Kultowy bar mleczny żegna się naleśnikami za złotówkę. Relacja z ostatniego obiadu w "Jacku i Agatce"

Pożegnalne naleśniki kończą niezwykłą historię najbardziej znanego baru mlecznego we Wrocławiu. Pierwsi goście ruskimi, gołąbkami czy makaronem z serem zajadali się tu już w latach 60. minionego wieku. W środę miłośnicy i fani "Jacka i Agatki" dostali okazję na ostatni posiłek.

Kultowy bar mleczny żegna się naleśnikami za złotówkę. Relacja z ostatniego obiadu w "Jacku i Agatce"Źródło: East News, fot: Marek BAZAK
dyru3sw
dyru3sw

Lokal nie jest wielki. Zaledwie 40 miejsc przy stolikach wewnątrz i drugie tyle latem w ogródku. W porywach pracowało tu 12 osób. W ostatnich latach już tylko 8, ale za to w rodzinnej atmosferze. Najdłużej pracuje pani Wiesława, gotująca tradycyjne przysmaki od 34 lat.

Domowa kuchnia w bardzo przystępnej cenie - obiad z dwóch dań można było zjeść za 9 zł - zapewniła miejscu olbrzymią popularność. Co ciekawe, nie stołowali się tu tylko wrocławscy emeryci i studenci. Na naleśniki, kopytka i placki przychodzą też turyści z całego świata.

Ceny niższe niż w barze mlecznym. Takie rzeczy tylko w Sejmie

To zagraniczne grono klientów bar zawdzięcza głównie lokalizacji. Bliskość rynku i Panoramy Racławickiej zachęca do stołowania się w "Jacku i Agatce" również lokalnych artystów. Sława tutejszej domowej kuchni sprawiła, że były dni, kiedy trudno było o wolne miejsce i trzeba się było ratować rezerwacją.

dyru3sw

Za sukces baru z rezerwacjami, gdzie je się proste dania za kilka złotych, odpowiada blisko już 70-letnia pani Regina, która pracę zaczęła w 1984 r. Blisko 30 lat temu kupiła lokal od miasta. Przed kilkoma laty zrezygnowała nawet z państwowych dotacji do barów mlecznych.

Wszystko dlatego, że wsparcie państwa wykluczało możliwość zabierania posiłków na wynos, a tego domagali się klienci baru. To już jednak koniec świeżych, robionych na miejscu, bez ulepszaczy, poprawiaczy i całej kuchennej chemii i konserwantów dań z "Jacka i Agatki".

Serwowane w środę od 14 naleśniki za złotówkę do wyczerpania zapasów to kontynuacja swoistej wrocławskiej tradycji. Przed czterema laty Orestes Guleas, który po 51 latach zamykał kultową i najstarszą plackarnie we Wrocławiu przy placu Jana Pawła II, też zaprosił mieszkańców stolicy Dolnego Śląska na placki za złotówkę.

Co teraz będzie się działo w miejscu po "Jacku i Agatce"? Nowy właściciel na razie nie zdradza swoich planów. Nieznana jest też cena, którą zapłacił za kultowy lokal.

Znacie podobne miejsca z historią? Prześlijcie nam przez dziejesie.wp.pl

dyru3sw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dyru3sw