Landsbergis podczas spotkania ze studentami Szkoły Głównej Handlowej zaznaczył, że każdego roku są na dnie Bałtyku neutralizowone niebezpieczne materiały - na przykład broń chemiczna.
- Gazprom nas uspokaja: zrobimy tak, że obejdziemy te bomby i nic się nie stanie. Takie pogawędki dla dzieci nam nie wystarczają, ale Europie wystarczają - mówił.
Według Landsbergisa obecnie mamy do czynienia z "nowym, dzikim, kapitalistycznym kolonializmem Rosji mającym poparcie w Niemczech". Dodał, że Bałtyk może się stać w wyniku budowy gazociągu "morzem martwym, trującym".
Landsbergis zaznaczył, że na sprawę mostu energetycznego trzeba patrzeć z punktu widzenia wspólnego, strategicznego interesu, a nie biznesu: jak to się opłaci w krótkim czasie, czy nie. - Argumentów, aby odłożyć inwestycję znajdą się setki - podkreślił b. prezydent Litwy.
- Chciałbym widzieć, że most energetyczny jest potrzebny. Nieważne czy do przesyłu większej, albo mniejszej ilości prądu - dodał.
Zdaniem Landsbergisa, brak dogodnego połączenia drogowego między Polską, Litwą i innymi krajami nadbałtyckimi to w głównej mierze wina naszego kraju. - Każdy na Litwie wie, gdy tylko wjeżdża się do Polski to trzeba się przeżegnać i być przygotowanym do zajścia drogowego - powiedział PAP polityk.
- Litwa nie może budować w Polsce. Może tylko prosić i naciskać. I to wszystko. Gdyby Polska była malutka, a Litwa wielka może by ją słuchano - dodał.
Landsbergis, odpowiadając na pytania studentów, przyznał że w stosunkach między Polską a Litwą zdarzają się "niepiękne sztuczki, nie tyle historyczne, co histeryczne".