Lawina oszustw "na policjanta". Kolejna seniorka dała się okraść
Policja nie przestaje przestrzegać przed złodziejami podszywającymi się pod funkcjonariuszy. Jak jednak pokazuje życie, nadal nie przynosi to takiego skutku, jaki powinno. Kolejne osoby dają się nabrać zwykłym oszustom, którzy pozbawiają ich oszczędności życia. W poniedziałek podlaska policja poinformowała o 70-letniej kobiecie, która straciła przez to aż 70 tys. zł.
Jak podaje policja, 70-letnia mieszkanka gminy Kleszczele w województwie podlaskim dostała telefon od kobiety, podającej się za wysoką rangą funkcjonariuszkę białostockiej policji. Oszustka mówiła seniorce, że ta nie stawiła się na przesłuchanie w komendzie. Przekonywała, że podczas rozpracowywania grupy przestępczej znaleziono jej dane, w tym podrobiony dowód osobisty i dane do karty kredytowej.
"Prokurator" dla uwiarygodnienia
Żeby uwiarygodnić te słowa, rzekoma policjantka powiedziała, że połączy seniorkę z - jak stwierdziła - prokuratorem z Hajnówki (Kleszczele leżą w powiecie hajnowskim). Mężczyźnie udało się namówić 70-latkę do wzięcia udziału w rzekomej tajnej akcji prowokacyjnej w banku w Kleszczelach. To właśnie pracownicy tej placówki mieli być zamieszani w przestępstwo.
"Za namową fałszywego prokuratora kobieta pojechała do placówki bankowej, gdzie wybrała swoje oszczędności. Następnie przekazała pieniądze nieznajomemu mężczyźnie, który przyszedł do jej mieszkania" - podał w poniedziałek zespół prasowy podlaskiej policji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Czekają nas ciężkie czasy". Rząd powinien dopłacić nie tylko do zakupu węgla
Oszust przekonywał, że zabezpieczy pieniądze w policyjnym depozycie, a kiedy rzekoma tajna akcja się zakończy, gotówka wróci w ręce seniorki. Do żadnego zwrotu jednak nie doszło, a kobieta straciła przez to aż 70 tys. zł. Przestępcy byli tak pewni siebie, że po udanej próbie oszustwa i przejęciu pieniędzy, rzekomy pracownik prokuratury kontaktował się z 70-latką jeszcze kilka razy. Zapewniał, że jest to tajna akcja służb i zabronił jej informowania o niej kogokolwiek.
Mimo ciągłego nagłaśniania w mediach tego typu oszustw, akcji prewencyjnych i informacyjnych inicjowanych m.in. przez policję, oszustom działającym takimi metodami wciąż udaje się znaleźć osoby, głównie w podeszłym wieku, które wierzą w podobne opowieści, np. o policyjnych akcjach, nie kontaktują się z bliskimi czy z policją, by je zweryfikować i nieznanym osobom oddają oszczędności. Policja wciąż przypomina, że jej funkcjonariusze nigdy nie informują telefonicznie o prowadzonych przez siebie działaniach, nigdy też nie proszą o przekazywanie pieniędzy.
Plaga oszustw "na policjanta"
Nie dalej niż w ubiegły piątek policja informowała, że metodą "na policjanta" została oszukana mieszkanka powiatu parczewskiego w województwie lubelskim. Do seniorki zadzwonił oszust podający się za policjanta. Przekonał on kobietę, że może zostać okradziona, a on rozpracowuje grupę przestępczą, która się do tego szykuje.
Kobieta uwierzyła w przekazane informacje i zgodziła się na wykonywanie poleceń. Mężczyzna przekazał, że 82-latka może zadzwonić na numer 997, żeby potwierdzić jego dane. Kiedy kobieta zadzwoniła, telefon odebrał inny mężczyzna, który potwierdził wiarygodność kolegi i prowadzone działania.
Oszust przekonał seniorkę, by zabrała z domu ponad 92 tysiące złotych i poszła do banku, aby na podane przez niego konto wpłacić pieniądze. Kobieta była cały czas w kontakcie telefonicznym z fałszywym policjantem i rozłączyła się z nim dopiero po wpłaceniu pieniędzy na konto. Ponieważ złodzieje wyczuli okazję, postanowili spróbować, czy mogą jeszcze dotkliwiej okraść kobietę. Wieczorem oszust ponownie skontaktował się z 82-latką pytając, czy posiada w domu kosztowności, ponieważ kolejnego dnia wraz z prokuratorem będą prowadzone kolejne działania. Kobieta zaprzeczyła i na tym kontakt z mężczyzną się urwał.
Z kolei w maju 75-letni wrocławianin uwierzył mężczyźnie, który podał się za policjanta, i wyrzucił przez okno 40 tys. zł. Podobnie zachowała się 93-letnia mieszkanka Wrocławia. Ta wyrzuciła pieniądze i biżuterię. W jej przypadku wartość strat oszacowano na 31 tys. zł. Ofiarą oszustów stosujących tę metodę padają nawet zakonnicy.