Lekarze na kruchym lodzie
W tle trwającego właśnie konfliktu o przyszłoroczne kontrakty z NFZ dla lekarzy rodzinnych potężna organizacja zrzeszająca medyków - Porozumienie Zielonogórskie - przygotowuje się do uruchomienia sieci prywatnych przychodni. Sprawa wydaje się kontrowersyjna.
12.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:01
Porozumienie widnieje na prowadzonym przez Ministerstwo Zdrowia wykazie tzw. reprezentatywnych organizacji świadczeniodawców, ma zatem - choćby pośredni - wpływ na decyzje podejmowane przez resort. A więc także na sposób, w jaki wydawane są publiczne pieniądze.
Nie można krytykować lekarzy za to, że się zrzeszyli i chcą brać udział w podejmowaniu decyzji dotyczących polityki zdrowotnej. Nieco inaczej wygląda jednak sytuacja, gdy będą to robić, stając się równocześnie podmiotem na rynku usług medycznych. Bo to już rodzi sporo wątpliwości. Na przykład taką, czy występując w imieniu lekarzy, będą brali pod uwagę wyłącznie ich interesy? Czy reprezentując wobec rządu interes danej grupy powinni równocześnie być obecni ?na rynku usług, którego kondycja zależy od wyniku tych negocjacji? I wreszcie pytanie kardynalne. Czy lekarze, negocjując kontrakty, po założeniu własnej sieci placówek będą brali pod uwagę wyłącznie dobro pacjenta ubezpieczonego w NFZ? Nietrudno wyobrazić sobie sytuację, w której najlepsza strategia właściciela takiej sieci będzie polegać na tym, by doprowadzić do kryzysu w myśl zasady: im gorzej z kontraktami, tym lepiej dla nas. Bo przecież jeśli lekarze nie będą przyjmować pacjentów w ramach kontraktów (po zerwaniu rozmów), pacjenci będą musieli
korzystać z placówek prywatnych. A te prowadzić będą - i na tym zarabiać - ci sami ludzie, którzy zerwali negocjacje.
Polska nie jest krajem wysokich standardów. Wątpliwości wokół podróży posłów, „służbowe" przejazdy marszałka Radosława Sikorskiego, nierozliczona infoafera czy katastrofa smoleńska, za którą nikt nie poniósł nawet politycznej odpowiedzialności, to dowody na to, że cierpimy ?na syndrom zalegalizowanej bezkarności.
Warto więc, by choćby lekarze zachowali standardy, które nie narażą ich na zarzut złych intencji.