Lotos też musi zacisnąć pasa
Prezes jednej z największych firm na Pomorzu zapowiada obcięcie wydatków na sponsoring sportu i kultury. Rozmowa z Pawłem Olechnowiczem, prezesem Grupy Lotos SA.
31.01.2009 | aktual.: 31.01.2009 15:45
Analitycy rynkowi przewidują, że Grupa Lotos zamknęła ubiegły rok na minusie. Strata finansowa netto może wynieść nawet 200-400 mln zł. Takie liczby mogą szokować. Prognozy się potwierdzą?
Wyniki ubiegłego roku ogłosimy niedługo w raporcie. Wynik ten może niektórych mniej zaznajomionych z finansami zaszokować. Będzie on jednak skutkiem zapisów księgowych - a nie rzeczywistych zdarzeń.
Z jakiego powodu firma zakończyła rok pod kreską?
Winne są zapasy ropy naftowej, jakie jesteśmy zobowiązani magazynować dla zagwarantowania bezpieczeństwa energetycznego państwa. Dzisiaj odpowiedzialność za gromadzenie tych zapasów spoczywa właśnie na koncernach naftowych, czyli Lotosie i Orlenie, a decyzje dotyczące zarządzania zapasami zapadają na szczeblu rządowym. Słabość tego systemu ujawniła się w dobie obecnego kryzysu gospodarczego, szczególnie przy takich znacznych krótkoterminowych wahnięciach notowań na rynkach surowcowych i walutowych, jakie mogliśmy obserwować w ostatnim kwartale. Ujemny wynik finansowy za ten okres to efekt przeszacowania wartości zapasów obowiązkowych ropy będących w naszym portfelu. Cena baryłki ropy na świecie spadła znacznie, w rezultacie wartość zgromadzonych zapasów spadła o 500 mln zł. Jest to oczywiście zapis typowo księgowy, jednak w rachunku wyników zgodnie z międzynarodowymi standardami rachunkowości musi zostać uwzględniony jako pozycja ujemna. Konieczność gromadzenia przez nas zapasów strategicznych surowca
niekorzystnie wpływa na bilans spółki. Z punktu widzenia działalności operacyjnej firma jest w dobrej kondycji, a z punktu widzenia księgowego oznacza to dla nas komplikacje.
Grupa Lotos realizuje obecnie największą inwestycję w historii, program "10+" o wartości kilku miliardów złotych. Czy te komplikacje mogą wpłynąć na jego rewizję?
Absolutnie nie. Realizacja programu postępuje zgodnie z zakładanym harmonogramem. Zaawansowanie inwestycji osiągnęło poziom ponad 50 proc. Możemy powiedzieć, że mamy już z górki. Chcę podkreślić, że firma ma zdrowe finanse i jej funkcjonowanie oraz inwestycje nie są zagrożone. Wszystko jest pod kontrolą. W zakresie przynoszącej zyski działalności operacyjnej firma osiąga dobrą płynność finansową. Zgodnie z założeniami programu "10+" jesteśmy w stanie angażować własne środki finansowe. W zakresie finansowania zewnętrznego w ramach kredytów udzielonych przez banki, także nie ma żadnych zagrożeń. Umowy są tak zawarte, że gwarantują nam bezpieczeństwo zaciągania kredytów na określonych warunkach. Nie ma więc żadnego ryzyka. Umowy mamy podpisane z siedemnastoma bankami. Pakiet finansowania jest zatem zdywersyfikowany. Gdyby któryś z banków przeżywał istotne trudności, uniemożliwiające realizację zobowiązań wobec nas, mamy możliwości uzyskania odpowiedniego wsparcia. Kontynuowany jest także projekt norweski
pozyskania dostępu do złóż ropy naftowej. Największe koszty związane ze złożem YME ponieśliśmy już przed kryzysem. Rozwój działalności Petrobalticu też nie jest zagrożony, ponieważ jest to strategiczny element dywersyfikacji dostaw ropy. Wiercenia na bałtyckim złożu B23 będą prowadzone. Analizujemy możliwość zakupu nowej platformy wiertniczej dla Petrobalticu. Firma zaangażowała się ostatnio w koncepcję budowy na Pomorzu podziemnych magazynów ropy naftowej w solnych kawernach. Kolejne przedsięwzięcie. Nie za dużo jak na kryzysowe czasy?
Szacujemy, że do roku 2015 potrzeba będzie dodatkowych ok. 6,5 mln metrów sześciennych pojemności magazynowej. Stąd pomysł na kawerny, ponieważ ten model jest najtańszy w realizacji, choć i tak będzie kosztował ok. 1,5 mld dolarów. Jesteśmy przygotowani do tego, aby we współpracy z innymi firmami komercyjnie taki projekt podjąć. Nasz udział w tym przedsięwzięciu będzie zależał od tego, jak naszą rolę będzie widział rząd. Zaznaczam jednak, że będzie ona miała charakter inicjujący, polegający na opracowaniu struktury realizacji projektu. Finansowo nie będziemy się angażować, powinien za to odpowiadać inwestor zewnętrzny, posiadający gwarancje finansowania udzielone przez państwo. Kontekst projektu budowy kawern jest znacznie szerszy, o czym wspomniałem już wcześniej. Proponujemy zmianę całego systemu zarządzania rezerwami strategicznymi paliw, aby z bilansów firm naftowych zdjąć zapasy obowiązkowe. Wartość zgromadzonej przez Lotos ropy naftowej wynosi obecnie ponad 1,5 mld zł. Przy znacznych spadkach cen na
rynku ropy, malejąca wartość zapasów obciąża bilans spółki i negatywnie wpływa na jej wizerunek w oczach inwestorów. Taka sytuacja nie jest zdrowa. Gromadzeniem zapasów, nadzorem nad nimi powinna zajmować się odpowiednia agenda rządowa. Koncerny naftowe powinny partycypować natomiast w kosztach utrzymywania zapasów będących w ręku państwa.
Zapewnia Pan, że koncern przynosi zyski na działalności operacyjnej. Znacznie gorsze wyniki finansowe spowodowane czynnikami zewnętrznymi będą musiały chyba wpłynąć na działalność firmy?
Kryzys finansowy dotknął całą gospodarkę i nie mógł ominąć nas. Pomimo że kręgosłup finansowy mamy zdrowy, sytuacja wymusza podjęcie działań podnoszących efektywność, co wiąże się z obniżką kosztów działalności. Każda złotówka ma obecnie znaczenie.
Odkładamy w czasie wszystkie plany, których realizacja nie zaczęła się przed nadejściem kryzysu. Nie rozpoczynamy nowych projektów. Wydatki pozastatutowe, niezwiązane z zasadniczą działalnością firmy, zostaną zredukowane. Będziemy oczywiście angażować się we wsparcie kultury i sportu na Pomorzu, jednak w miarę naszych aktualnych możliwości. Budżety drużyn koszykówki i żużla muszą być oszczędne, a więc dużo niższe niż do tej pory. Nie zakładamy jednak wycofania się z finansowania. Jesteśmy otwarci także na rozmowy w dziedzinie wsparcia służby zdrowia czy przedsięwzięć kulturalnych, jednak w znacznie ograniczonym zakresie, niż to miało miejsce do tej pory. Musimy przejść przez ten trudniejszy okres w jak najlepszej formie. I przejdziemy.
Czy cięcia wydatków będą konieczne w samej Grupie Lotos, czy w gdańskiej rafinerii możemy spodziewać się redukcji zatrudnienia?
Tak samo jak każda inna firma, musimy poprawić efektywność i racjonalizować zatrudnienie. Nie zakładamy wyhamowania naszego procesu rozwojowego, zatem nie zakładamy redukcji zatrudnienia i grupowych zwolnień w głównej firmie. Musimy natomiast odnieść się do polityki wynagrodzeń i ją zredefiniować. Należy liczyć się z ograniczeniem systemu premii motywacyjnych. W ubiegłych latach mieliśmy do czynienia ze znacznym wzrostem wynagrodzeń. Dzisiaj możemy raczej mówić o ich utrzymaniu bądź obniżeniu. Będziemy niedługo rozmawiać na ten temat z przedstawicielami załogi. Ciąć kosztów, w najprostszy sposób, czyli zwalniając ludzi, nie zamierzamy - to ostateczność.
NaszeMiasto.pl
Jacek Klein