Marazm jak to w poniedziałek...
Poniedziałkowy handel w dużej mierze przypominał wydarzenia z początku ubiegłego tygodnia. Co prawda dziś indeksy rozpoczęły od wzrostów to jednak skala obrotów nie pozostawiała złudzeń, że sesja przebiegnie bez większych ruchów.
16.03.2009 | aktual.: 16.03.2009 18:05
Początkowo byki opierając się na optymizmie płynącym z zachodnich parkietów zdołały doprowadzić do dwuprocentowych wzrostów, jednak poziom 1520 pkt. dla WIG20 stał się zaporą nie do ruszenia.
Na całym rynku uwagę zwracały dobrze sprawujące się banki na czele z akcjami GETINu, które ostatecznie zyskały ponad 9 proc. Wyróżnienia „in plus” należą się też PEKAO i PKO BP, które zgromadziły niemal połowę obrotów WIG20 i zyskały ponad 2 proc. jednocześnie osiągając ceny nie widziane od miesiąca.
Po pierwszym ruchu wzrostowym indeksy ugrzęzły w stabilizacji, która trwała ponad 4 godziny. W jej trakcie rynki ze stoickim spokojem przyjmowały kolejne słabe dane makro. Pierwszą była informacja, że indeks rozwoju gospodarczego w rejonie Nowego Jorku spadł znacznie bardziej niż prognozowano, do swojego historycznego minimum. Następnie okazało się, że produkcja przemysłowa w USA spadła w lutym o 1,4 proc., a wielkość jej spadku ze stycznia została zrewidowana w dół z 1,8 do 1,9 proc. Luty jest już czwartym z rzędu miesiącem spadku produkcji w Stanach i mimo, że ta część gospodarki stanowi tylko 20 proc. PKB to w ciągu 12 miesięcy wielkość produkcji spadła o 11,2 proc. co jest największym spadkiem od 1975 roku. Jeszcze gorzej przedstawia się przyszłość wyrażana wykorzystaniem maszyn w produkcji. Obecnie ich potencjał jest wykorzystywany w zaledwie 70,9 proc., co jest również historycznym minimum (za optimum uznaje się ok. 82 proc. ). Oznacza to jednocześnie, że kolejne miesiące przyniosą dalsze spadki
produkcji.
Przy małym obrocie WIG20 niemrawo przystąpił do schodzenia na niższe poziomy, ale w końcówce po raz kolejny poziom 1500 pkt. spełnił rolę bariery od której indeks odskoczył, dzięki czemu zakończył wzrostem o 1,6 proc. W żadnym wypadku nie można powiedzieć, że dzienna zmienność głównego indeksu na poziomie 26 punktów dała jakiekolwiek sygnały. Nadal przed bykami rysuje się niełatwa wizja pokonania średnioterminowych oporów, a niedźwiedziom nie sprzyja dobra atmosfera europejskich rynków. Stąd obecna stabilizacja. Wyczekiwanie najdalej może trwać do środy, bo później rozpoczną się zagrywki związane z piątkowym wygasaniem kontraktów terminowych. Można więc być pewnym, że emocje i nieoczekiwane zwroty w tym tygodniu nas nie ominą.
Paweł Cymcyk
analityk
A-Z Finanse