Marszałkowie chcą odzyskać pieniądze wydane na sprowadzanie turystów
Marszałkowie trzech województw - mazowieckiego, wielkopolskiego i śląskiego - chcą odzyskać pieniądze, które wydali z własnego budżetu na sprowadzenie do kraju klientów upadłych biur podróży. W sumie chodzi o ok. pół miliona złotych.
Zgodnie z prawem, po upadku biura marszałek województwa uruchamia jego gwarancję ubezpieczeniową. Z tych pieniędzy są opłacane koszty powrotu klientów biura do Polski, a także zaspokajane roszczenia klientów, którzy zapłacili za wycieczkę, ale nie zdążyli na nią pojechać.
Zgodnie z danymi podawanymi przez mazowiecki urząd marszałkowski, w 2012 r. upadło dziesięć biur podróży, a w czterech przypadkach marszałkowie musieli sięgnąć do kasy województw, ponieważ gwarancje były zbyt niskie, by choćby opłacić powroty z zagranicy wszystkich turystów.
Jak poinformował w tym tygodniu dziennikarzy marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik, samorząd Mazowsza musiał dopłacić do powrotów turystów dwóch biur - Summerelse i Blue Rays. W sumie było to ok. 200 tys. zł, a koszty administracyjne - w które wliczone są nadgodziny urzędników i koszty korespondencji - samorząd szacuje na 80 tys. zł.
Struzik zapowiedział, że zarząd województwa będzie domagał się zwrotu tych pieniędzy od Skarbu Państwa w sądzie. Jak wyjaśnił, samorząd zwrócił się do wojewody o zwrot poniesionych nakładów, ale otrzymał odmowną odpowiedź. Powodem odmowy był brak podstawy prawnej. Struzik zwrócił uwagę, że w grę wchodziło bezpieczeństwo polskich obywateli za granicą, a zapewnienie takiego bezpieczeństwa jest zadaniem rządu, a nie samorządów wojewódzkich.
Podobny problem mają także województwa wielkopolskie i śląskie. Jak poinformował w tym tygodniu Marszałek Województwa Wielkopolskiego Marek Woźniak, również on zwrócił się do wojewody o zwrot poniesionych kosztów - w tym przypadku było to ponad 270 tys. zł. Przyznał, że nie otrzymał jeszcze odpowiedzi wojewody, ale domyśla się, że będzie ona negatywna.
- Natychmiast jak otrzymam odpowiedź - domyślam się, że odmowną, że nie ma możliwości prawnych, żeby tego zwrotu się domagać - to będziemy również występować z pozwem do sądu, bo sądzę, że sąd weźmie pod uwagę szerszy kontekst i jasną sytuację, że wykonujemy zlecone nam zadania za pieniądze, których nie mamy - powiedział dziennikarzom marszałek.
Również śląski urząd marszałkowski ubiega się o zwrot pieniędzy - ponad 38,1 tys. zł - jednak nie od Skarbu Państwa, a od ubezpieczyciela. Chodzi o chorzowskie biuro Mati World Holidays, którego gwarancje ubezpieczeniowe opiewały na niespełna 254,5 tys. zł. Według rzeczniczki marszałka woj. śląskiego Aleksandry Marzyńskiej, problem wynika z tego, że w przypadku tego biura obowiązywały dwie umowy gwarancji.
- Część klientów - 30 osób spośród 206, które sprowadzaliśmy - zakupiła wakacje w trakcie obowiązywania pierwszej umowy. Ubezpieczyciel wypłacił jednak pieniądze tylko z drugiej gwarancji. Oznacza to, że te 30 osób musieliśmy sprowadzić na własny koszt, za ponad 38,1 tys. zł. Zwrotu tej kwoty będziemy domagać się od ubezpieczyciela - zapowiedziała rzeczniczka.
Jeżeli nie dojdzie do porozumienia z ubezpieczycielem, samorządowcy rozważą inne możliwości odzyskania pieniędzy.
W 2012 r. upadło 10 biur podróży - pięć z Mazowsza, trzy ze Śląska i dwa z Wielkopolski. Łącznie urzędy marszałkowskie z tych trzech województw sprowadziły do Polski prawie 7 tys. turystów. Jako pierwszy upadłość ogłosił Sky Club, który organizował wyjazdy pod własną marką oraz Triady. Później upadły: Alba Tour, Africano Travel, Blue Rays, Atena, Elektra Travel, Aquamaris, Mati World Holidys i Summerelse. Na początku września o zawieszeniu działalności poinformowało biuro podróży Filiz.