MEN dopłaci do podręczników. Dla kogo tańsze książki?
Co piąty uczeń może starać się o państwowe dofinansowanie zakupu podręczników, których będzie potrzebował w nowym roku szkolnym.
03.06.2008 | aktual.: 03.06.2008 13:46
Warunki są dwa: pomoc jest adresowana do dzieci uczących się najwyżej w trzeciej klasie podstawówki, a dochód w ich rodzinie nie może przekraczać 351 zł brutto na osobę.
Na dziecko z zerówki ma przysługiwać 50 zł dopłaty, na pierwszoklasistów 130 zł, drugoklasistów 150 zł, a trzecioklasistów 170 zł. Podobne kwoty będą wypłacane także w szkołach muzycznych I stopnia. Ale zanim pieniądze trafią do rodzinnych budżetów, samorządy i szkoły czeka długa procedura. Dyrektorzy w ciągu najbliższych dni muszą zebrać informacje o uczniach, którym przysługuje pomoc państwa. Samorządy muszą zliczyć, ilu ubogich uczniów jest w ich regionie. Dopiero na tej podstawie wojewodowie dostaną pieniądze z państwowej kasy. W ciągu wakacji rodzice będą musieli złożyć u dyrektora szkoły wniosek o dofinansowanie i przedstawić zaświadczenia o wysokości dochodów. A pieniądze otrzymają do ręki, ale dopiero wtedy gdy przedstawią dowód zakupu książek (np. paragon z księgarni).
Ministerstwo Edukacji ogłosiło na stronie internetowej projekt rozporządzenia o dopłatach. Ale czy zdąży podpisać je przed 19 czerwca, gdy kończy się nauka w szkole? Jeśli nie, powtórzy się gigantyczne zamieszanie z ubiegłego roku. Wielu rodziców nie zdążyło wtedy złożyć wniosku o dofinansowanie, bo minister podpisał rozporządzenie ledwie dwa dni przed końcem roku szkolnego. Zanim informacja dotarła do kuratorów oświaty, a od nich do dyrektorów szkół - dzieci już dawno rozjechały się po Polsce. Kto o dopłatach nie usłyszał z mediów, nie miał szansy na złożenie wniosku. Zamiast planowanych 1,5 miliona dzieci z dopłat do podręczników oraz obowiązkowych wtedy mundurków skorzystało 356 tys., czyli zaledwie 21 proc. wszystkich uczniów. Sytuacji nie uratowało nawet przedłużenie terminu składania wniosków o miesiąc - do końca sierpnia.
Rząd na dopłaty do podręczników zamierza wydać w 2008 roku ponad 50 mln zł (jedna piąta tej sumy pochodzi z rezerw budżetowych). Pieniądze mają trafić do około 400 tys. uczniów. Wydawcy podręczników szacują, że nowe książki do szkoły kupuje zaledwie jedna trzecia dzieci. Pozostałe albo używają starych, albo nie mają ich wcale. Na książki do szkoły przeciętna polska rodzina (jak podaje w sondażach CBOS) wydała ponad 200 zł na każde dziecko.
Komputer dla każdego gimnazjalisty
Taki ambitny program chce zrealizować obecny rząd. Pierwsze laptopy gimnazjaliści mają dostać we wrześniu 2009 r. Rok później komputer osobisty ma mieć już każdy uczeń. _ Przejście z podstawówki do gimnazjum będzie informatycznym skokiem _- zapowiada Tomasz Arabski, szef kancelarii premiera, który pokieruje zespołem odpowiedzialnym za opracowanie szczegółów programu.
Za komputery zapłacą państwo i samorządy. Ale Arabski chce, by tam, gdzie to będzie możliwe, zakup współfinansowali rodzice. Komputer byłby przypisany do ucznia. Niewykluczone, że stałby się jego własnością. Na pewno gimnazjalista będzie mógł z niego korzystać zarówno na lekcjach, jak i w domu. Po ukończeniu szkoły zabierze komputer do liceum.
W komputerach zostaną zainstalowane zabezpieczenia przed dostępem do treści szkodliwych. Poza tymi ograniczeniami uczniowie mogliby z nich korzystać dość swobodnie. Multimedialne oprogramowanie edukacyjne dostarczy szkoła, np. do nauki języków obcych czy chemii. Ale uczniowie będą mogli używać komputerów w wolnych chwilach do gier i sur-fowania po internecie. Komputery mają też być zabezpieczone przed nielegalnym sprzedawaniem - choć nie wiadomo jeszcze jak.
M. Kula, K. Kowalczyk
POLSKA Dziennik Bałtycki