- W Nowy Rok z samego rana Cypek zaczął strasznie ujadać - wspomina opiekun psa, pracownik ochrony w MPK Edward Bartczak. - Gapił się na płot i szczekał, jakby chciał wykrzyczeć, że coś złego się dzieje.
Pan Edward założył psu smycz. Cypek natychmiast zaciągnął strażnika pod betonowy płot. - Nic nie widziałem. Dopiero po dłuższej chwili zauważyłem leżącego w krzakach młodego mężczyznę - mówi Bartczak. - Miał zakrwawioną twarz. Mróz, a on był tylko w koszuli z krótkim rękawem.
Ochroniarz wezwał policję i pogotowie. Lekarz stwierdził, że gdyby nieznajomy poleżał na mrozie jeszcze z pół godziny, zamarzłby.