Miała być redukcja etatów, ale urzędnicy kontratakują
Planowana przez rząd 10-procentowa redukcja zatrudnienia w urzędach administracji publicznej zmienia się w farsę - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
16.09.2010 | aktual.: 16.09.2010 10:09
Rząd zamierzał w przyszłym roku zwolnić 10 proc. z 400 tysięcy urzędników. Zamiast tego gwarancje zatrudnienia może dostać 300 tysięcy z nich. Szefowie instytucji przekonują, że bez tego zawali się państwo.
Według dziennika pretekst do takiego działania dał minister Michał Boni, który w projekcie założył, że zwolnienia nie dotkną wszystkich w równym stopniu. Z obowiązku redukcji zatrudnienia wykluczył instytucje, które same układają swoje budżety, między innymi kancelarie Sejmu, Senatu i prezydenta oraz kierowników, dyrektorów, audytorów i głównych księgowych.
Gazeta pisze, że w nadsyłanych do projektu uwagach różne instytucje domagają się wyłączenia z obowiązku zwolnień.
Szef służby cywilnej chce specjalnej ochrony dla 6 tysięcy urzędników mianowanych, minister finansów żąda wyłączenia ze zwolnień ponad 60 tysięcy pracowników urzędów skarbowych, a minister infrastruktury - inspektorów transportu drogowego.
Według "Dziennika Gazety Prawnej" Michał Boni ulega tym żądaniom. Wśród urzędów są też takie, które uznają, że planowana redukcja ich nie dotyczy - dodaje gazeta.