Mieli patrzeć PKW na ręce. Nic z tego nie wyszło

PiS nie zdołało zweryfikować wyników wyborów lokalnych. Odpowiedzialnej za to działaczce grozi usunięcie z partii.

Mieli patrzeć PKW na ręce. Nic z tego nie wyszło
Źródło zdjęć: © rp.pl | rp.pl

16.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:56

Była poseł Anna Sikora, która w Prawie i Sprawiedliwości od trzech lat tworzyła system kontroli wyborów, została w partii zawieszona. To ona koordynowała akcję, która ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego miała pozwolić zweryfikować, czy dane, które podaje Państwowa Komisja Wyborcza, są prawdziwe. Nie udało się to jednak.

W PiS nikt nie wie, co udało się zebrać, bo Sikora zniknęła tuż po tym, gdy przed dwoma tygodniami szef podwarszawskich struktur PiS, a jednocześnie wiceprezes Mariusz Kamiński złożył wniosek o jej usunięcie z partii. Działaczak, wybrana w listopadzie na radną sejmiku województwa mazowieckiego, od nas też nie odbierała telefonu.

Jednak, jak mówi nam jeden z pracowników centrali partii, kłopoty z działaniem systemu nie były bezpośrednią przyczyną rozpoczęcia procedury usunięcia działaczki z PiS. Czarę goryczy miała przelać sytuacja w radzie powiatu otwockiego, gdzie Sikora, wbrew zaleceniom Kamińskiego, doprowadziła do zawarcia koalicji z PSL. Szef okręgu zaś chciał, by radni powiatowi PiS porozumieli się z lokalnym komitetem byłego posła ugrupowania Dariusza Olszewskiego.

W efekcie konfliktu między władzami powiatowymi i okręgowymi Klub PiS w radzie powiatu się podzielił (wcześniej był największy i liczył dziewięciu członków). W partii spekuluje się też, że jeśli Sikora zostanie usunięta, to również w sejmiku zwiąże się z ludowcami.

Jakie będą dalsze losy twórczyni jednego ze sztandarowych projektów PiS? Rzecznik partyjnej dyscypliny Karol Karski był wczoraj nieuchwytny. Nie wiadomo więc, na jakim etapie jest postępowanie. Udało nam się jednak dowiedzieć, że o przyszłości radnej zdecyduje jej rozmowa z Jarosławem Kaczyńskim.

Są w PiS osoby, które bronią Sikory. - Gdyby karać za lokalne koalicje z PSL lub PO, to trzeba by dużo więcej osób wyrzucić - mówi jeden z członków władz ugrupowania.

Inny zaś dodaje, że kupiony za ponad 100 tys. zł system informatyczny nie był w stanie podołać takiemu zadaniu. - Nie dość, że PKW utrudniała nam pracę, zakazując fotografowania protokołów, to jeszcze ludzie w terenie nie zostali wyposażeni w odpowiednie narzędzia - przekonuje.

Trudno się jednak dziwić kłopotom PiS, skoro równo miesiąc od pierwszej tury wyborów nie ma pełnych wyników wyborów na stronach PKW. Opublikowana tam wizualizacja jest nieprzejrzysta i dziurawa jak sito.

- Z tego, co wiem, wciąż nie ma danych z Warszawy, bo niektóre komisje zrezygnowały z wpisania ich do systemu wyborczego - mówi Maciej Cetler z firmy Nabino, która obsługiwała wybory.

Z Beatą Tokaj, która odpowiada za te sprawy w Krajowym Biurze Wyborczym, nie mogliśmy się skontaktować. Cały dzień miała spotkania. Nieoficjalnie się dowiedzieliśmy, że w sprawie wizualizacji ma być wydany komunikat.

Ale jak zauważa pełnomocnik komitetu wyborczego PiS Krzysztof Sobolewski, PKW ma więcej zaległości. - Podali liczbę głosów oddanych na kandydatów, ale nie ma zbiorczych wyników z liczbą głosów oddanych na listy - zauważa.

Ułomna jest też sama wizualizacja. - Dotychczas po tygodniu były w niej arkusze kalkulacyjne z wynikami. Teraz ich nie ma - wskazuje Sobolewski.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)