Milionerzy rolnicy – ilu takich jest?
Wynika z tego, że rolnicy, w tym również właściciele łąk i sadów, zarządzają więcej niż połową kraju
10.10.2012 | aktual.: 10.10.2012 16:20
Nie tylko rolnik
Przez całe lata rolnicza branża była w Polsce synonimem biedy, ogólnego niedoboru, niskiej kultury pracy i mało efektywnej gospodarki. Takie myślenie o rolnictwie trzeba jednak dzisiaj wyrzucić z głowy, jeśli chce się zarabiać na nim naprawdę duże pieniądze. A jest to możliwe. Wśród ziemskich posiadaczy nie brakuje milionerów również w Polsce. Z tym, że najczęściej pochodzenie ich fortun nie jest już wyłącznie rolnicze. A to dlatego, że nie poprzestają oni na inwestowaniu w ziemię. To biznesmeni w pełnym wymiarze, rozszerzający swoją działalność m.in. na turystykę, handel maszynami, przemysł spożywczy i inne dziedziny.
Jak zarobić na ziemi
W tej branży często działa zasada: im więcej ziemi, tym więcej pieniędzy. Aby dorobić się na rolnictwie, nie trzeba jednak koniecznie skupować ziemi. Czasami wystarczy… ją sprzedać. Jak podaje „Forbes”, w I kwartale tego roku ceny polskich gruntów wzrosły o 20 proc., do średniego poziomu 24,8 tys. zł za 1 ha. Mimo to, w porównaniu z cenami w UE, polska ziemia nadal nie jest droga.
Ceny ziemi poszły w górę już przed ośmiu laty, kiedy Polska wstąpiła do Unii. Można się było tego spodziewać – tym samym nasz kraj został objęty szeroko zakrojonym systemem dopłat. Rolnictwo zaczęło być opłacalnym biznesem, jeśli ktoś zamierzał w nie inwestować. W dodatku wejście do UE oznaczało znaczne ułatwienia w handlu. Przed kimś, kto chciał zarabiać na rolnictwie, otworzył się duży europejski rynek. Poza tym ceny cały czas rosły: od 2004 roku zboże podrożało na niektórych rynkach nawet o 200 proc., wzrosły też ceny mięsa. A żywność, według prognoz, będzie nadal drożeć, bo ludzi jest coraz więcej, zaś obszarów ziemi przeznaczanych pod uprawę nie da się powiększać w nieskończoność. W krajach rozwiniętych przeciwnie – one maleją, zagarniane przez postępującą urbanizację. Dla przykładu, w Polsce od początku lat 90. obszar gruntów rolnych skurczył się o 3 mln ha. Według danych GUS, powierzchnia gospodarstw rolnych tylko na przestrzeni ostatnich lat, między 2010 a 2011, zmniejszyła się o blisko 2 proc., do
ok. 17,7 mln ha.
Za pięć lat nas wykupią?
Największe gospodarstwa rolnicze funkcjonują na terenach zajmowanych niegdyś przez PGR-y. To pas ciągnący się od Dolnego Śląska wzdłuż zachodniej granicy i morza, aż po Mazury. Właśnie tam, na tzw. ziemiach odzyskanych, działało do początku lat 90. wiele Państwowych Gospodarstw Rolnych.
Dziś do potentatów rolnictwa w Polsce należą m.in. obcokrajowcy. Nie są, póki co, właścicielami, a jedynie dzierżawcami ziemi – dopiero od 2016 roku cudzoziemcy będą mieli prawo kupować w naszym kraju ziemię rolną. Brytyjska firma Top Farms gospodarzy na południu kraju na 30 tys. ha. Od dwóch lat jest również obecna na Mazurach, a jedna z jej spółek ma siedzibę w Poznaniu. Należące do niej spółki handlują bydłem i zbożem. Ze strony internetowej Top Farms można się dowiedzieć, że firma zatrudnia blisko 700 osób. Z kolei Duńczycy z firmy Poldanor wydzierżawili od państwa na Pomorzu ok. 15 tys. ha. Na każdym kroku podkreślają wagę, jaką przywiązują do ekologii. Dowodem na to są wybudowane przez firmę biogazownie, wykorzystujące m.in. nawóz do pozyskiwania energii. Ale właścicieli potężnych ziemskich latyfundiów można też znaleźć wśród Polaków. Do największych należy rodzina Romanowskich z woj. warmińsko-mazurskiego. „Milionerzy w gumofilcach”, jak pisały o nich media, zarządzają obecnie ok. 12 tys. ha gruntów,
z czego jedną trzecią dzierżawią od państwa.
To wszystko nie zmienia faktu, że naprawdę duże pieniądze na rolnictwie w Polsce zrobiło niewielu. Powód? Ogromne rozdrobnienie polskich gospodarstw. Średnia ich wielkość to zaledwie ok. 8-10 ha (Spis Rolny podaje wielkość 9,5 ha). Na takim areale nie sposób się dorobić wielkiego majątku. Dopiero gdy liczba posiadanych hektarów idzie w tysiące, można mówić o milionowych dochodach rolników.
Według szacunków, takich osób w Polsce jest zaledwie kilkaset. To zaledwie kropla w morzu rolniczej społeczności. Liczbę polskich rolników szacuje się m.in. na podstawie wniosków o dopłaty bezpośrednie, te zaś w poprzednim roku złożyło blisko 1,3 mln osób. Z kolei GUS na początku 2011 roku podawał, że w Polsce funkcjonuje prawie 1,6 mln gospodarstw rolnych powyżej 1 ha. Wynika z tego, że wprawdzie zbicie dużych pieniędzy na rolnictwie jest możliwe, ale udaje się bardzo niewielu osobom. Przynajmniej w Polsce.
TK/MA