Mniej pieniędzy dla OFE to zła wieść dla giełdy

Zmniejszenie składek trafiających do funduszy emerytalnych lub wypłata składek nie w gotówce, lecz w postaci specjalnych obligacji to pomysły zagrażające atrakcyjności warszawskiej giełdy i wycenie akcji.

Mniej pieniędzy dla OFE to zła wieść dla giełdy
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

26.11.2010 | aktual.: 26.11.2010 14:11

Od stycznia do końca października OFE zwiększyły zaangażowanie na rynku akcji o ponad 20 mld zł, do niespełna 76 mld zł. Wynikało to ze wzrostu na GPW, zamiany obligacji skarbowych na akcje, ale też z inwestowania nowych pieniędzy.

Zdaniem większości analityków i zarządzających sukces GPW i powodzenie ostatnich dużych ofert publicznych zawdzięczamy w dużej mierze funduszom. Przykładowo tylko na akcje PZU sprzedawane w majowej ofercie OFE wydały około 1,5 mld zł. – Zmiany, jakie proponuje rząd, oznaczają, że rynek kapitałowy zostanie zubożony – mówi Mirosław Gronicki, były minister finansów.

Koniec wielkich planów

Jednym z pomysłów rządu jest przekazywanie całości lub części składek do funduszy – obecnie trafia tam 7,3 proc. naszego wynagrodzenia brutto –w formie niepłynnych obligacji. Co to oznacza? Jeżeli OFE miałyby dostać w realnym pieniądzu np. tylko 3 proc., branża funduszy liczyć by mogła w przyszłym roku nie na 21 mld zł, ale około 8 mld zł w gotówce. A to by oznaczało, że przy zachowaniu obecnych limitów inwestycyjnych na giełdę trafić by mogło jedynie 3 mld zł nowych środków zamiast 8 mld zł.

– Obniżenie składek czy zawieszenie ich przekazywania do OFE będzie skutkować zmniejszeniem się płynności na giełdzie. Zapomnijmy wtedy o mocarstwowych planach GPW ogłaszanych raptem miesiąc temu przy okazji jej debiutu na własnym parkiecie – komentuje Marcin Materna, główny analityk Millennium DM.

– Dziś polskie spółki są wycenianie z 15-proc. premią w relacji do wycen podobnych spółek z innych giełd. Dzieje się tak przez obecność długoterminowych inwestorów, jakimi są fundusze emerytalne. Po wprowadzeniu zmian premia zniknie albo wręcz pojawi się dyskonto – ocenia Grzegorz Chłopek, wiceprezes PTE ING.

– Bez udziału OFE warszawska giełda nie będzie w stanie przyciągać tak wielu nowych spółek, w tym zagranicznych. Oczekiwałbym też wzrostu zmienności cen i spadku płynności, co jest niekorzystne dla inwestorów – dodaje Grzegorz Łętocha, szef departamentu zarządzania aktywami BPH TFI.

Sytuacja bez wyjścia?

Teoretycznie lekarstwem mogłoby być jednoczesne wdrożenie wcześniej planowanych subfunduszy emerytalnych (lub zmiana limitów inwestycyjnych OFE) i zamiana dużej części ich aktywów na akcje (w praktyce poprzez sprzedaż obligacji skarbowych). Analitycy Citigroup wskazywali, że taka zmiana zwiększyć może zakupy funduszy na rynku o kilka miliardów złotych rocznie.

– Wiedząc, o ile spadną napływy do OFE, można prosto policzyć, jak musiałaby wyglądać taka zamiana aktywów i ile musiałaby trwać, by była prawie neutralna dla rynku akcji i IPO – ocenia Artur Iwański, główny analityk Erste Securities. Oczywiście, nie byłaby jednak obojętna dla polskiego rynku długu.

Trendy się nie zmienią?

– Znacznie spadnie popyt na akcje – trudno bowiem oczekiwać, że pojawi się nowy ze strony innych inwestorów – spadną również ich ceny. Dodatkowo kosztem doraźnych korzyści zafunduje się nam włączenie wstecznego biegu w samochodzie, który pozwalał na nadganianie dystansu do rynków rozwiniętych – podsumowuje Jarosław Lis, zarządzający funduszami Union Investment TFI.

Co na to inni uczestnicy rynku? – Należy pamiętać, że OFE są oczywiście istotną stroną popytową na rynku, ale nigdy nie były i nie będą podmiotami, które wyznaczają trendy rynkowe. Ich działania jedynie te trendy mogą wzmacniać lub osłabiać i to trzeba będzie uwzględniać w przyszłej strategii, jeżeli zmiany faktycznie nastąpią – komentuje Marek Mikuć, wiceprezes Allianz TFI.

Katarzyna Ostrowska, Konrad Krasuski, Natalia Chudzyńska
PARKIET

składkizusofe
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)