Mniejsze Ptasie Mleczko, Rama, a nawet tabliczki czekolady czy papier toaletowy. Tak firmy odchudzają produkty i nasze portfele
Ponad 2,5 tys. produktów sprzedawanych w Wielkiej Brytanii zostało zmniejszonych przy jednoczesnym pozostawieniu ceny na tym samym poziomie. Sprawa nie dotyczy jednak tylko Wysp. Także w Polsce produkty chudną, ale cena pozostaje bez zmian. Dlaczego? Bo jak się produkuje żywność w skali masowej, to 10 groszy, zaoszczędzone na kilku milionach produktów, oznaczać może milionowe zyski. A i tak odchudzoną wersję mało kto dostrzeże.
26.07.2017 | aktual.: 02.08.2017 14:18
Pewna amerykańska sieć fastfoodów zauważyła, że sprzedaż jej shake'ów jest najwyższa rano. Szybko dostrzeżono, że ludzie wsiadają do auta, jadą do pracy i po drodze kupują sobie mleczny napój. Badania konsumenckie pokazały, że klienci lubią wolno popijać przez słomkę shake'a, gdy stoją w korkach. Denerwuje ich natomiast, gdy napój kończy się przed dojechaniem do pracy.
Co zrobił koncern? Zmniejszył średnicę słomki, pozostawiając napój w niezmienionej pojemności. Klient wolniej pił napój, a ten wystarczał na dłużej. Sprzedaż w tej sieci wystrzeliła w górę, bo klienci byli bardziej zadowoleni z shake'a sączonego przez całą podróż do pracy. Za oceanem tę sztuczkę uznano za "innowację roku".
Tutaj klient nic nie tracił, a jedynie myślał, że dolano mu więcej produktu. Podobnych numerów jest niestety znacznie więcej. BBC opisuje problemy brytyjskiego urzędu statystycznego. Ten stwierdził, że nie wie, jak liczyć inflację, bo producenci masowo zmniejszają gramaturę swoich produktów.
Papier toaletowy kończy się szybciej, ale nawet tego nie zauważysz
W sumie wyliczono, że w ostatnich latach aż 2529 produktów na Wyspach zmniejszyło swoją pojemność, ale przy tym nie zmniejszyło ceny. Przykłady? Popularny papier toaletowy marki Andrex zmniejszył liczbę listków z 240 do 221.
Standardem są też zmniejszające się pojemności ciastek. BBC wymienia tu McVities, czekoladowe kuleczki Maltesers czy słynną czekoladę Toblerone. Ceny w nich się nie zmieniają, ale zawartość opakowania potrafi być mniejsza nawet o 15 proc.
Jak sprawa wygląda u nas? W Wirtualnej Polsce już wielokrotnie opisywaliśmy podobne przypadki. Zjawisko określone z angielskiego downsizingiem jest wręcz plagą. Jeszcze parę lat temu standardem były na przykład 250-gramowe kostki masła. Dziś mają już tylko 200 gramów i jest to norma dla niemal wszystkich producentów.
Choć to niby błaha sprawa, to trzeba uważać w kuchni. W starszych książkach kulinarnych kostka masła to jednak 250 gramów. Jednocześnie dla niektórych taka sztuczka to i tak za mało, dlatego na sklepowych półkach umieszczają kostki 180-gramowe. Mało kto jest w stanie odróżnić je od tych 200-gramowych.
UOKiK sprawą się nie zajmuje...
Inny przykład to margaryna Rama. Parę lat wstecz pakowana była w pudełka po 500 gramów. W ostatnich latach jednak schudła o 50 gramów i dziś waży już tylko 450. Coca-Cola też ma swoje za uszami. Przez lata duża butelka kojarzona była z opakowaniem 2 l. Dziś w Biedronce ma 1,75 l. W innych sklepach czasem z kolei 2,25 l. Klient jest zagubiony i trudno mu porównać ceny.
W sprawie downsizingu zadzwoniliśmy do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Przez telefon usłyszeliśmy, że sprawa jest mu znana i wielokrotnie się nią zajmowano. Zostaliśmy jednak poproszeni o wysłanie maila z pytaniami. Ku naszemu zdziwieniu mailowo rzeczniczka UOKiK odpowiedziała, że urząd nigdy żadnej firmy za takie praktyki nie ukarał. Ba, nie są one nawet w sferze jego zainteresowania.
- Nie posiadamy badań dotyczących tego zjawiska. Konsument musi być rzetelnie poinformowany o wadze produktu i jego cenie. Powinien też porównywać ceny jednostkowe podane na wywieszce (za litr, kilogram) – poinformowała nas Agnieszka Majchrzak.
Ale dla GUS to sprawa priorytetowa
Skoro na problem zwraca uwagę brytyjski urząd statystyczny, to może i polski ma problemy?
- Tzw. zjawisko „dynamic universe of products” na rynku detalicznym stanowi ciągłe wyzwanie dla statystki cen konsumpcyjnych i jest jednym z najistotniejszych zagadnień dyskutowanych na forach międzynarodowych działających w obszarze doskonalenia wskaźników cen konsumpcyjnych - przyznaje Ewa Bolesławska z GUS.
Jak tłumaczy, zmiany dotyczą nie tylko wielkości i gramatury, ale także składu surowcowego czy innych parametrów specyfikujących towar lub usługę. W skrócie: trudno porównać dzisiejszy chleb z tym sprzed 40 czy 50 lat. GUS stwierdza, że ma problemy metodologiczne. Nie jest też w tym momencie oszacować skali zjawiska w Polsce, ale pracuje nad tym wdrażając nowy system "do gromadzenia i przetwarzania danych na potrzeby obliczeń wskaźników cen konsumpcyjnych".
-.Ograniczanie gramatury produktów spotykamy w zakresie żywności, na przykład lodów, czekolady, przypraw., ale także artykułów użytku osobistego, np. kosmetyki, chusteczki higieniczne; chemii gospodarczej, np. środki do prania. Obserwowana jest także zmiana zawartości procentowej alkoholi czy też pojemności silników samochodów osobowych - dodaje Ewa Bolesławska.
Ptasie Mleczko odchudza, ale tylko pudełko i twój portfel
A przykładów jest znacznie więcej. Prawdziwą kurację odchudzającą przeszło Ptasie Mleczko. Kiedyś opakowanie ważyło 500 gramów. Później były to 443 gramy, następnie 420 gramów, a od kilku lat jest to już tylko 380 gramów. Efektu jo-jo nie zaobserwowano.
"Dietetyczna" stała się też czekolada Alpen Gold. Zamiast zwykłej 100-gramowej tabliczki dziś w sklepie dużo łatwiej natkniemy się na 90-gramową. Ba, zdarza się że opakowanie ma już tylko 80 gramów. Podobne numery stosuje też Wedel.
Szczuplejszy jest też słoiczek dżemu Łowicz. Kiedyś mieściło się w nim 300 gramów, dziś jest to 280 gramów. W pewien sposób "fit" są też chipsy czy jogurty. Producenci potrafią sprzedawać nawet mąkę w opakowaniach 900 czy 950 gramów zamiast standardowego kilograma.
- Firmy zwykle z dużą rozwagą podejmują decyzję o zmniejszeniu gramatury swoich flagowych produktów, a jeśli już decydują się na taki krok, to starają się go jakoś uzasadnić, na przykład zmianą receptury, obniżeniem kaloryczności. Ewentualnie połączyć z niewielką obniżką ceny - mówi Elżbieta Szarejko z firmy Centrum Monitorowania Rynku. Jak dodaje, zmiana ceny to zazwyczaj zejście poniżej pewnej psychologicznej granicy, tzn. produkt który kosztował 4,10 zł po zmianie wyceniany jest na 3,99 zł.
Z jej analizy wynika, że w ostatnim czasie kurację odchudzającą przechodzą już nie tylko pojedyncze produkty, ale całe sklepowe półki. Tak jest nie tylko z masłem, ale przykładowo lodami familijnymi. Te kojarzone było z litrowymi opakowaniami, które teraz mają już tylko 900 lub 800 ml. Keczupy zamiast ważyć 500 gramów częściej wlewane są do opakowani 470-gramowych, jogurty pitne zmniejszyły się z 330 do 310 ml lub z 200 do 190 ml.
Szarejko dodaje, że najczęściej zmiany dotyczą tzw. produktów impulsowych. Tak handlowcy nazywają batoniki, jogurty, słodycze czy drobne przekąski. Kupujemy je przy okazji, stojąc przy kasie, czy po prostu czując głód.
- Między innymi w ich przypadku wielkość, czy cena w przeliczeniu na kilogram, nie ma dla kupujących właściwie żadnego znaczenia. Jeśli konsument sięga po coś, by zaspokoić chwilową potrzebę, bardziej zwraca uwagę na to, czy cena jest atrakcyjna niż na to, ile dokładnie gramów czy mililitrów towaru dostanie. To znaczy, że chętnie kupi wafelka za 99 gr, niezależnie od tego czy waży on 36 gramów, czy 38 gramów – tłumaczy ekspertka.
A po co w ogóle firmy "odchudzają" produkty? Oczywiście żeby zaoszczędzić. Jeśli cena na półce się nie zmienia, a gramatura spada o 5 czy 10 proc., to o tyle więcej zarabia firma. Może się to wydawać śmieszne, bo przecież 20 czy 30 gramów nic nie znaczy w jednym opakowaniu. Gdy jednak tych produkuje się milion, to działa ekonomia skali. Zaoszczędzenie 20 gr na jednym opakowaniu, to już 200 tys. zł dodatkowego zysku. Sporo.