Mówią o nim: 130 centymetrów czystej odwagi

Mirek Leśniewski należy do Ochotniczej Straży Pożarnej Brzoza. Cierpi na karłowatość, ale choroba nie przeszkadza mu w pracy. Rocznie uczestniczy w pięćdziesięciu kilku wyjazdach.

Mówią o nim: 130 centymetrów czystej odwagi
Źródło zdjęć: © A.Zakrzewski/Pozabydgoszcz.pl

10.12.2013 | aktual.: 10.12.2013 12:11

- Strażakiem chciałem być odkąd pamiętam – mówi 24-letni Mirek Leśniewski. – Na rowerze goniłem wozy strażackie pędzące na akcje. Przyrzekłem sobie, że kiedyś założę mundur i hełm.

W brzozowskiej siedzibie OSP, obok strażackiego wozu, przy ścianie stoi rząd szafek, w których swoje rzeczy przechowują strażacy. Obok nich - o połowę niższa należąca do Mirka Leśniewskiego. Znajdują się w niej: typowej wielkości hełm, dwa mundury w dziecięcym rozmiarze oraz buty - dużo mniejsze niż dla dorosłego.

- Gdy ratuję ludzi, w pierwszej chwili są nieco zdziwieni moim wyglądem, ale szybko przestaje mieć to dla nich jakiekolwiek znaczenie – mówi strażak.

Naczelnik OSP Brzoza nie traktuje Mirka ulgowo z racji jego ułomności. Chłopak w 2008 roku spełnił wszystkie wymagania, by zostać strażakiem.

- U nas wszyscy są równi. Ludzie spoza jednostki zwracają na niego uwagę, ale gdy ma na sobie strażacki hełm, kiwają głowami z uznaniem, a wszelkie ewentualne obelgi więzną im w gardłach - zapewnia Józef Noske, naczelnik.

Przez pierwsze 2 lata służby, Mirek należał do Drużyny Młodzieżowej. Poza rozwijaniem sprawności fizycznej, prowadzeniem działań przeciwpożarowych, zdarzało mu się wykonywać całkiem przyziemne czynności.

- Na mundur trzeba zasłużyć – mówi Józef Noske. – Zanim adept zacznie gasić pożary, musi nauczyć się organizować sobie przestrzeń pracy.

Strażacy wchodząc do akcji trzymają się dwójkami. Jednak pracuje cały zespół. Jeden wadliwy element tej układanki może zaważyć na czyimś życiu. Nie ma mowy o braku porozumienia między ratownikami.

- Na Mirka zawsze można liczyć – zapewnia Adam Bocheński, należy do OSP Brzoza, prawie dwa razy wyższy od karłowatego strażaka. – Nawet jeśli nie jest w stanie czegoś zrobić, zawsze znajdą się takie sytuacje, w których role się zamieniają i to on jest górą. Poza tym pracujemy zespołowo, więc uzupełniamy się nawzajem. Mirek najlepiej radzi sobie wówczas, kiedy trzeba się gdzieś wcisnąć. Dzięki swojemu niskiemu wzrostowi niejeden raz wyciągnął kogoś z opresji. Wprawdzie sam do wozu strażackiego nie wejdzie, ale raz dwa któryś z nas wrzuca go do kabiny i jazda na akcje!

Znalazłoby się wielu, którzy chorobę Mirka Leśniewskiego zaliczyliby do kalectwa. Jak mówi, przypadłość odziedziczył po mamie, która jest z syna bardzo dumna.

- O samych akcjach zbyt wiele rodzinie nie mówię – wskazuje strażak odznaczony brązowym Medalem za Zasługi Pożarnictwa. – Na co komu niepotrzebne nerwy? Po to pracuję, aby w razie czego nie zostawić ich na pastwę losu.

Marcin Tokarz

[

Obraz

]( http://pozabydgoszcz.pl/ )

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)