Na giełdach coraz bardziej nerwowo
Spadek indeksów w końcówce poniedziałkowej sesji na Wall Street i narastający niepokój o kondycję najbardziej zadłużonych państw europejskich, z Irlandią na czele i Belgią w tle, „ustawiły” notowania na europejskich giełdach. Na nic zdał się zaskakująco dobry odczyt wskaźnika nastrojów niemieckich konsumentów, który wzrósł do 4,9 punktu, poziomu najwyższego od ponad dwóch lat.
28.09.2010 17:09
Spadek indeksów w końcówce poniedziałkowej sesji na Wall Street i narastający niepokój o kondycję najbardziej zadłużonych państw europejskich, z Irlandią na czele i Belgią w tle, „ustawiły” notowania na europejskich giełdach. Na nic zdał się zaskakująco dobry odczyt wskaźnika nastrojów niemieckich konsumentów, który wzrósł do 4,9 punktu, poziomu najwyższego od ponad dwóch lat.
Agencja Standard & Poor’s poinformowała dziś o możliwości obniżenia ratingu Irlandii. Sytuacja poprawiła się wraz ze zwyżką kontraktów na amerykańskie indeksy. Nadzieję na wzrost podtrzymała informacja o nieznacznie większej niż się spodziewano zwyżce cen domów za oceanem. Jednak spadek wskaźnika zaufania amerykańskich konsumentów do 48,5 punktów, podczas gdy spodziewano się, że wyniesie on 53 punkty, oraz fatalny odczyt wskaźnika aktywności gospodarczej w rejonie Richmond, przypieczętowały klęskę byków.
Polska GPW
Sesja na warszawskiej giełdzie zaczęła się w kiepskich nastrojach. Indeks największych spółek tracił na otwarciu prawie 0,7 proc. Niewiele ustępował mu WIG, spadający o niemal 0,5 proc. Wskaźniki małych i średnich firm radziły sobie nieznacznie lepiej. Nastroje dość szybko uległy pogorszeniu. WIG20 spadał po pierwszej godzinie notowań o ponad 1 proc. Bardzo słabo zachowywały się akcje banków. Walory PKO zniżkowały rano o niemal 1,8 proc., nieco później przebiły je papiery Pekao spadające o 2 proc. Gdy w obu tych przypadkach sytuacja nieco się poprawiła, ponad 2 proc. zniżkę zaliczały walory BRE. Ponad 1,5 proc. w dół szły też akcje KGHM i PKN Orlen. W południe skala strat wyraźnie się zmniejszyła wraz z poprawą nastrojów na głównych giełdach europejskich.
W końcówce indeksowi największych spółek pomagały zwyżkujące akcje PZU i Telekomunikacji Polskiej. Złe dane zza oceanu zniweczyły jednak szanse byków. Ostatecznie WIG20 stracił 1,15 proc., wskaźnik szerokiego rynku zniżkował o 0,85 proc., a sWIG80 o 0,62 proc. Znacznie lepiej poradził sobie indeks średnich firm, który stracił na wartości symboliczne 0,02 proc. Obroty wyniosły nieco ponad 1,6 mld zł. * Giełdy zagraniczne*
Byki na Wall Street w trakcie poniedziałkowej sesji prezentowały nierówną formę. Po neutralnym początku nieznacznie osłabły, po czym zdecydowały się na poważniejszy atak. W jego wyniku S&P500 dotarł do niemal 1150 punktów. Z tego poziomu jednak zjechał w końcówce notowań o 7 punktów, kończąc dzień spadkiem o 0,6 proc. Górka z połowy maja wciąż pozostaje więc niepokonana. Wyjście powyżej niej jest bardzo prawdopodobne pod warunkiem, że pojawią się bardziej optymistyczne dane makroekonomiczne. Gdyby tak się stało, można by myśleć o szczycie z połowy kwietnia. Od wczorajszego zamknięcie droga do niego liczyłaby sobie 75 punktów. Sporo, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że we wrześniu indeks „zarobił” już 95 punktów. Scenariusz z małą korektą i kontynuacją ruchu w górę jest jednak całkiem prawdopodobny. Przy założeniu, że byki cieszyć się będą z lepszych danych, a w przypadku, gdy okazały się gorsze, liczyć będą na zapowiadane działania Fed.
Na rynkach azjatyckich powiało dziś chłodem. Przed spadkami uchroniły się jedynie Malezja i Filipiny. Nikkei zniżkował o 1,1 proc. i zdaje się powracać na ścieżkę spadków po niedawnym rajdzie w górę o 10 proc. Pomóc mu jest w stanie jedynie osłabienie jena. Na to jednak bez interwencji banku centralnego raczej się nie zanosi. Shanghai B-Share spadł o 0,26 proc., a Shanghai Composite o 0,6 proc. W przypadku tych wskaźników można mówić na razie o niewielkiej korekcie. We wrześniu zyskały one jedynie 6 proc., ale od kilku miesięcy znajdują się w trendzie wzrostowym i nie wydaje się on zagrożony.
Słaba końcówka poniedziałkowej sesji za oceanem była powodem kiepskiego otwarcia na głównych giełdach europejskich. Indeksy w Paryżu i Frankfurcie traciły po 0,8 proc., FTSE zniżkował o 0,25 proc., a skala spadków szybko jeszcze się zwiększyła. Podobnie jak wczoraj liderami były giełdy kojarzone z największym ryzykiem. Przed południem w Atenach indeks tracił 2 proc., w Madrycie o 1,5 proc. Niewiele ustępowały im Paryż, Moskwa i Warszawa, ze zniżkami przekraczającymi 1 proc. Poprawę nastrojów przyniósł dopiero skok notowań kontraktów na amerykańskie indeksy, które po porannym spadku wyszły nad kreskę. Za nimi podążyły europejskie giełdy. Radość trwała jednak tylko do czasu rozpoczęcia regularnej sesji na Wall Street. Spadki za oceanem przeniosły się na nasz kontynent. Tuż przed godziną 16.00 CAC40 tracił ponad 1 proc., DAX zniżkował o 1,2 proc., a FTSE o 0,6 proc.
Waluty
Pogorszenie się nastrojów na giełdach i powrót obaw o finansową kondycję Irlandii doprowadziły dziś do osłabienia wspólnej waluty. Pierwsze tego sygnały można było obserwować już w poniedziałek. Kurs euro, po osiągnięciu lokalnego szczytu na poziomie 1,35 dolara, spadł wieczorem do 1,344 dolara. Dziś przed południem dotarł do 1,338 dolara. Kurs jena trzymał się stabilnie na mocnym poziomie w okolicach 84 jenów za dolara. Znacznie większą nerwowość widać było w przypadku franka. Rano wyraźnie się umacniał, później zaś tracił wobec dolara.
Wzrost niechęci do ryzyka widać było bardzo wyraźnie na naszym rynku. Dolar zdrożał z osiągniętego wczoraj poziomu 2,92 zł do 2,97 zł dziś przed południem. Kurs euro skoczył z 3,944 do prawie 3,98 zł. Za franka trzeba było płacić ponad 3,01 zł, o 4 grosze drożej niż w poniedziałek. Złoty był najmocniej tracącą walutą w regionie. Po południu sytuacja uległa nieznacznej poprawie.
Podsumowanie
Nasz rynek nie błyszczał dziś na tle europejskich parkietów. Około południa próbował odrabiać poranne straty, ale nad kreskę wydostać się nie zdołał. W końcówce wręcz raził słabością, ustępując jedynie Atenom, gdzie spadek przekraczał 2 proc. Widać było, że wiara inwestorów w trwałe wyjście ponad kwietniowe szczyty gwałtownie zmalała. Prawdopodobnie przeważyła też chęć realizacji zysków. Wspierana była ona przez wyraźne pogorszenie się nastrojów na światowych giełdach.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance