Na kłopoty… szejk
Piątkowa sesja w Stanach, mimo wygasania instrumentów pochodnych, przebiegła bez żadnych rewelacji. Gracze przy braku danych marko liczyli jedynie, że w wystąpieniu szefa FED znajdzie się jakiś impuls, który poruszy rynkami.
23.03.2009 08:45
Piątkowa sesja w Stanach, mimo wygasania instrumentów pochodnych, przebiegła bez żadnych rewelacji. Gracze przy braku danych marko liczyli jedynie, że w wystąpieniu szefa FED znajdzie się jakiś impuls, który poruszy rynkami.
Ben Bernanke nie zaskoczył, a tylko potwierdził że wierzy w słuszność podejmowanych kroków, które doprowadzą do poprawy sytuacji gospodarczej. Poza tym w weekend poinformowano, że już na początku tygodnia mają zostać ogłoszone szczegóły planu pomocy dla amerykańskich banków. To kolejna propozycja na wzór planu Paulsona z tą różnicą, że teraz sekretarzem skarbu USA jest Timothy Geithner i plan będzie miał innego twórcę. Ta informacja wywołała dzisiejsze wzrosty w Azji, gdzie indeksy zyskiwały po 3 proc. Optymistyczne konkrety podał Daimler, drugi największy producent luksusowych samochodów, poinformował że fundusz z Abu Dhabi, kupi 9,1 proc. akcji spółki za 2,7 mld dolarów i od razu stanie się jej największym udziałowcem. Łącząc to z 6,9 proc. akcji firmy które posiada inny arabski fundusz z Kuwejtu petro-dolary będą stanowiły już 16 proc. motoryzacyjnego giganta.
Spokojnie upłynęła też piątkowa sesja na GPW. W pierwszych godzinach WIG20 kręcił się wokół poziomu czwartkowego zamknięcia i poza paroma nielicznymi wyjątkami kursy akcji pozostawały na neutralnych poziomach. Małe obroty jeszcze wyraźniej pokazywały, że początek handlu nie ma znaczenia dla końcowej i decydującej fazy sesji, kiedy swoje harce miały rozpocząć wygasające instrumenty pochodne.
Zachodnie parkiety w piątek również pozostawały blisko neutralnych poziomów, a informacja o miesięcznym spadku o 3,5 proc. produkcji przemysłowej w strefie euro oznaczającym roczny spadek rzędu 17,3 proc. nie miała nawet najmniejszego wpływu na notowania. Faktycznie spadek (miesięczny) był mniejszy niż oczekiwano, ale odczyt roczny jest historycznie niski. Tak źle w europejskiej gospodarce nie było jeszcze nigdy.
W ostatniej godzinie notowań okazało się, że obawy przed „dniem trzech wiedźm”, jak zwyczajowo określa się dzień wygasania kontraktów terminowych, nie znalazły potwierdzenia w rzeczywistości. WIG20 zrobił parę niekontrolowanych ruchów, ale ich zakres ograniczał się do wielkości wahań obserwowanych podczas poprzedniej fazy sesji. Ostatecznie indeksowi udało się zamknąć na poziomie 1506,5 pkt. co oznacza, że nie rynek zakończył na plusie dzień, ale również cały tydzień. W skali tygodnia zwyżka nie jest imponująca i wynosi ledwie 0,1 proc., ale to już trzeci z rzędu tydzień kiedy warszawski indeks rośnie. Podobnej sytuacji, trzech kolejnych tygodniowych wzrostów, nie oglądaliśmy od marca ubiegłego roku. To wydarzenie jednak jest jedynie efektowne, ale w żadnym wypadku nie przesądza o efektywności parkietu w kolejnych tygodniach. Nadal pierwsze poważne testy czekają na popyt 4-5 proc. powyżej obecnych wartości. Do czasu ich osiągnięcia i przełamania o żadnych istotnych wydarzeniach nie można mówić.
Paweł Cymcyk
analityk
A-Z Finanse