Na warszawskiej giełdzie zapachniało korektą

Poziom 2500 punktów w przypadku indeksu naszych największych spółek okazał się niełatwy do pokonania. Walka w jego okolicach toczyła się przy dość dużych obrotach. Słabość naszego rynku była wyraźnie widoczna w porównaniu z optymizmem na głównych parkietach europejskich.

Na warszawskiej giełdzie zapachniało korektą
Źródło zdjęć: © Gold Finance

27.07.2010 17:09

Korekta była niewielka, ale fakt, że byki nie wykorzystały bardzo sprzyjającej atmosfery w otoczeniu jest dość deprymujący. Na nieco gorszy, niż się spodziewano odczyt wskaźnika zaufania amerykańskich konsumentów zareagowaliśmy o wiele bardziej nerwowo niż sami Amerykanie.

*Polska GPW *

Wtorkowa sesja na warszawskim parkiecie zaczęła się od nieśmiałych wzrostów. Oba główne indeksy zyskiwały po 0,2 proc., wskaźnik średnich spółek rósł o 0,3 proc., zaś sWIG80 na otwarciu znalazł się o 0,4 proc. wyżej niż w poniedziałek. Pierwsze minuty handlu stały pod znakiem dość nerwowych wahań, choć w bardzo niewielkim zakresie. WIG20 raz zwiększał skalę zwyżki do 0,4 proc., by po chwili zbliżać się do poziomu z wczorajszego zamknięcia. Widać było, że poziom 2500 punktów budzi spore emocje i to wokół niego rozgrywała się walka byków z niedźwiedziami. I to walka o niemałe pieniądze, bo już w trakcie pierwszej godziny obroty przekroczyły 400 mln zł. Podobnie jak ma to miejsce od kilku dni, koncentrowały się one na walorach zaledwie pięciu największych spółek, czyli KGHM, Pekao, PKO i PZU. Akcje KGHM i PZU w pierwszych minutach sesji zwyżkowały po 0,7-0,8 proc. O połowę mniejszą zwyżkę notowały papiery PKO, zaś akcje Pekao po początkowym wzroście znalazły się nieznacznie pod kreską. Jeszcze przed upływem
pierwszej godziny podaż zaatakowała nieco bardziej agresywnie i spośród wymienionej piątki jedynie akcje PZU były na plusie. WIG20 tracił niemal 0,2 proc. Optymizm głównych giełd europejskich zupełnie u nas nie działał. Pojawił się dopiero pod koniec sesji, ale o powrocie do poziomu ponad 2500 punktów nie było mowy. Ostatecznie WIG20 zniżkował o 0,51 proc., WIG spadło 0,21 proc., a sWIG80 o symboliczne 0,04 proc. Jedynie wskaźnik średnich spółek wzrósł o 0,25 proc. Obroty wyniosły 1,7 mld zł.

Giełdy zagraniczne

Wall Street idzie odważnie w górę. W poniedziałek indeksy wzrosły o około 1 proc. S&P500 dotarł niemal do czerwcowego szczytu. Zabrakło zaledwie dwóch punktów. Poprzednio poziom 1117 punktów okazał się barierą zbyt trudną do przejścia. Po dojściu do niej nastąpiła prawie 100 punktowa korekta. Może uda się tym razem. Po raz drugi na przestrzeni nieco ponad miesiąca testowana będzie średnia 200-sesyjna. Jej pokonanie będzie zwycięstwem byków i może otworzyć drogę do dalszej zwyżki. Biorąc pod uwagę wieści płynące z gospodarki, bardziej prawdopodobny wydaje się powrót do tendencji bocznej. Ale rynek ma swoje prawa i nie raz widzieliśmy, jak się z gospodarką kłócił.

Na giełdach azjatyckich mieliśmy dziś lekkie pogorszenie nastrojów. Nikkei zniżkował o niecałe 0,1 proc., Shanghai B-Share tracił 0,3 proc., a Shanghai Composite 0,5 proc. Także 0,5 proc. oddał indeks giełdy na Tajwanie. Z kolei w Hong Kongu wskaźnik zyskał 0,4 proc.
Na głównych giełdach europejskich sesja zaczęła się od niewielkich wzrostów. Znów przed szereg wyrywał się paryski CAC40, który zyskiwał 0,9 proc. Indeksy w Londynie i Frankfurcie rosły po 0,4-0,5 proc. W naszym regionie rano najmocniejszy był BUX, rosnący o 1,3 proc. Nieznacznie ustępował mu moskiewski RTS, który zyskiwał 1 proc. Dalej szedł wskaźnik w Rumunii, zwyżkując o 0,7 proc. W Sofii zyski były o połowę mniejsze niż w Bukareszcie. Pierwsze godziny handlu przebiegały dość spokojnie. Po południu byki nieco bardziej przycisnęły. W Paryżu indeks rósł o 1,5 proc., a we Frankfurcie o 0,9 proc. W Atenach indeks zyskiwał ponad 4 proc. Tuż po godzinie 16.00 paryski CAC40 rósł o 1 proc., DAX zyskiwał 0,2 proc., a FTSE znalazł się na poziomie poniedziałkowego zamknięcia.

Waluty

Poprawa nastrojów na giełdach wyraźnie służy wspólnej walucie. Niemal przez cały poniedziałek jej kurs przebywał w okolicach 1,29 dolara. Po tym, jak indeksy na Wall Street ruszyły odważniej w górę, „zielony” stracił kolejnego centa. Co prawda na zakończenie handlu poziom 1,3 dolara nie obronił się, ale widać, że może to być kolejny „schodek” w odrabianiu strat przez euro. Dziś przed południem kurs euro nadal był „przyklejony” do poziomu 1,3 dolara.

W poniedziałek nasza waluta dała pokaz siły. Od poziomu z piątkowego wieczora dolar staniał o siedem groszy i wczoraj można było go kupić nawet po 3,09 zł. Kurs euro zbliżył się do poziomu 4 zł na odległość zaledwie 1-2 groszy. No i frank wreszcie spuścił z tonu, spadając nawet do 2,95 zł. Dziś do południa złoty jeszcze nieco się umacniał, zyskując do głównych walut po 2-3 grosze. Franka można było kupić nawet nieco poniżej 2,9 zł, a euro za mniej niż 4 zł.

Podsumowanie

Po dotarciu naszego indeksu największych spółek do poziomu 2500 punktów na rynku zrobiło się dość nerwowo. Byki zaczęły walczyć z niedźwiedziami już od samego rana i były to zmagania o sporą stawkę, o czym świadczył rzadko spotykany obrót o wartości ponad 400 mln zł, osiągnięty w czasie pierwszej godziny notowań. Zmiany wartości indeksów i cen akcji były co prawda niewielkie, ale wyraźnie widoczna była walka przy wyrównanych siłach. Niestety od kilku dni toczy się ona w ramach bardzo ograniczonego kręgu pięciu zaledwie największych naszych spółek. Ale i na „zapleczu” emocji nie brakuje. Fakt, że WIG20 należał dziś do najsłabszych indeksów, nie napawa optymizmem. Ale dramatycznych wniosków także nie należy z tego wyciągać.

Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance

_ Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność. _

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)