Najczęściej zdradzamy ze współpracownikiem
Andżelika wyjedzie na urlop z szefem. Marek jada kolacje z asystentką. Jerzy zbyt dosłownie pojął ideę integracji w pracy. Polacy coraz częściej szukają miłości w pracy.
10.06.2009 | aktual.: 10.06.2009 14:31
Czy śledziliście losy Brigdet Jones, Ally McBeal albo Rachel z serialu "Przyjaciele"? Te kipiące seksapilem dziewczyny przychodzą do pracy nie tylko po to, żeby pracować. Ale i my coraz częściej flirtujemy i romansujemy w firmie. Zakochani są wśród nas. W biurze, kancelarii i hali produkcyjnej.
Andżelika zbiera się na odwagę, by zaproponować szefowi wspólny urlop nad morzem. Marek od kolacji przy świecach z narzeczoną woli pizzę przy monitorze z nową asystentką. Jerzy zbyt dosłownie pojął ideę integracji, która przyświeca firmowym wyjazdom, przez co za dziewięć miesięcy zostanie ojcem. Serce nie sługa, krew nie woda - mówimy słysząc takie historie. Gry damsko-męskie w pracy niby nie pasują do wizerunku profesjonalisty, ale całkowicie rozważny potrafi być tylko służbowy laptop. Trudno się dziwić, że najsilniej miłość rozkwita w firmie, skoro spędzamy w niej codziennie tyle godzin. Gdzie młodzi, ambitni ludzie mieliby nawiązywać bliższe relacje, jeśli nie tam? Szczerze mówiąc, na długie podboje miłosne brakuje nam już nie tylko czasu, ale także energii.
Od fantazji do rękoczynów
Obiektem fantazji erotycznych Polek i Polaków są głównie gwiazdy show biznesu. A zaraz po nich... partnerzy i partnerki najbliższych przyjaciół, poznani w pracy. O małym skoku w bok z taką osobą myśli prawie połowa mężczyzn i co trzecia kobieta. Tak przynajmniej wynika z ankiety przeprowadzonej kilka lat temu przez rodzimy oddział firmy Durex. Z kolei badania Pentora ujawniają, że 50 proc. osób z wyższym wykształceniem widzi w swym otoczeniu zawodowym kogoś, kto romansuje lub flirtuje. I wygląda na to, że to płeć piękna przejęła inicjatywę. Bo jak wskazuje sondaż "Playboya", panie częściej nawiązują kontakty seksualne z praktykantami niż panowie ze stażystkami.
Rozluźnienie obyczajów występuje nie tylko w Polsce. Aż 40 proc. menedżerów we Włoszech pozwala sobie na pieszczoty i igraszki w firmie - informuje tamtejsze stowarzyszenie Donne Qualita della Vita. W Ameryce - według szacunków socjologów - niemal połowa przedsiębiorców ma za sobą biurowy flirt.
Choć w Rosji seks w pracy jest zakazany, uprawia go tam co najmniej jedna trzecia zatrudnionych. Specjalnie dla korporacyjnych kochasiów prof. Neonilla Samuchina, socjolog z Petersburga, napisała poradnik "Kamasutra w biurze". Pełna fot z tzw. pozycjami i wskazówek, jak nie dać się przyłapać szefowi, książka stała się prawdziwym bestsellerem.
Seksualna obsesja
Trudno pochwalać tak daleko idącą swobodę. Ale równie niebezpieczna jest inna skrajność – najbardziej widoczna w Ameryce, lecz z powodzeniem zaszczepiana ostatnio w Europie. To obsesja na punkcie molestowania seksualnego. Żeby była jasność… Piszący te słowa daleki jest od stawiania tezy, że molestowanie to wymysł przewrażliwionych feministek, działaczy związkowych czy nadgorliwych obrońców praw człowieka. Nie próbuje też pomniejszać dramatyzmu tego zjawiska. Według niego wykorzystywanie swej władzy i pozycji zawodowej do zaspokajania własnej chuci to zasługująca na surową karę ohyda. Jednocześnie autor sprzeciwia się rozszerzeniu kryteriów tego rodzaju przemocy. W USA wystarczy określić czyjeś spojrzenie jako lubieżne, by przedstawić delikwentowi poważne zarzuty. Za niewinny żart, uśmiech, komplement można wpaść w nie lada kłopoty. Jak zauważa prof. Lew Starowicz, w atmosferze obsesji łatwo się mnożą fałszywe oskarżenia. W jednym z wywiadów, ten znany polski seksuolog powiedział, że będąc w Stanach
Zjednoczonych, nigdy nie wsiada do windy, jeśli jest w niej sama kobieta. Bo przejażdżka na siódme piętro biurowca może znaleźć swój finał w sądzie.
Biurowy czar par
Następstwem takiej nagonki, nakręcanej też przez media, jest lęk wielu mężczyzn przed kobietami, unikanie zachowań adoracyjnych. A przecież flirt w pracy może być czymś ożywczym. Co potwierdza Mariusz, dyrektor sprzedaży w dużej firmie IT. Odkąd w jego departamencie pojawiła się Agnieszka, jest dużo bardziej zmotywowany. A i podwładnych zaczął traktować lepiej. Powód? Chce pokazać dziewczynie, że jest mężczyzną czarującym, odpowiedzialnym, silnym. 42-letnia Krystyna, graficzka z Poznania, swego przyszłego męża poznała w agencji reklamowej. Jan był tam informatykiem. Oboje przygotowywali kampanię multimedialną dla jednego z banków. Często zostawali w biurze po godzinach. Nawet nie zauważyli, kiedy do formalnej, zawodowej relacji wdarły się uczucia i zmysły. Krysia jest pewna, że w innej sytuacji, czyli poza firmą, nie poznałaby Jasia dostatecznie dobrze. Tak na wskroś, na wylot - jak zwykła to określać pół żartem pół serio.
Podobnych historii jest wiele. Według magazynu "Psychology Today", aż 60 proc. związków ma swój początek w pracy. Niekiedy są to małżeństwa szczęśliwe i trwałe. Jednak romansowanie w biurze nie zawsze jest czymś konstruktywnym. Znany seksuolog i konsultant rodzinny, prof. Zbigniew Izdebski, podkreśla, że taka relacja może być dobra, jeżeli wszystko toczy się po myśli jednej i drugiej osoby. Lecz nie wtedy, gdy coś we wzajemnych stosunkach zaczyna się psuć. Wówczas konflikty i kryzysy niechybnie przekładają się na sferę zawodową.
Janusz Sikorski
A co wy na ten temat sądzicie? Czy waszym zdaniem flirty są do zaakceptowania w pracy? A może uważacie, że profesjonaliście nie przystoi angażowanie się w związki, które wykraczają poza ramy przyjaźni lub po prostu mają podtekst erotyczny? Jesteśmy ciekawi wszystkich waszej opinii.