Najdziwniejsze pracownicze rekordy świata
Symbolem potwornego skąpstwa stała się żyjąca w XIX-XX wieku milionerka Henrietta Green, która jako najbardziej chciwa kobieta świata trafiła do Księgi Guinessa
29.06.2012 | aktual.: 16.06.2014 13:01
Symbolem potwornego skąpstwa stała się żyjąca w XIX-XX wieku milionerka Henrietta Green, która jako najbardziej chciwa kobieta świata trafiła do Księgi Guinessa. Była ona skąpa do tego stopnia, że mimo 7,5 mln dol. na koncie (dzisiaj to ponad 100 mln dol.) oszczędzała dosłownie na wszystkim. Nie miała biura, nie używała ciepłej wody, jedzenie podgrzewała sobie na kaloryferze, miała tylko jedną suknię. Nazywano ją Czarownicą z Wall Street. Gdy jej syn zachorował, odmówiła zapłaty za leczenie. Chłopiec stracił nogę. Z czego jeszcze słynęła? Jakie inne, dziwaczne rekordy z pracą w tle, ustanowiono?
Rekord związany z pracą to zjawisko podejrzane. Często bywa osiągany kosztem pracownika. Oto przykłady. 3,5 zł za godzinę – tyle pieniędzy proponowano niedawno ratownikom na bałtyckiej plaży. 5 dni bez przerwy – tyle z kolei przebywał na dyżurach zmarły podczas pracy lekarz. Czy to jeszcze rekordy, czy już absurdy?
Nie zawsze jest się czym chwalić
Rekord to osiągnięcie, które potwierdza, że rekordzista jest „naj”. Najbardziej wydajny, kreatywny, ale także najtańszy, najbardziej oddany pracy. Rekordy mają niekiedy służyć poprawie samopoczucia. Doskonale nadają się zarazem do obśmiewania, krytykowania i wytykania absurdalnych zachowań w dążeniu do szczytu. A pracownik, który się nimi chwali, bardzo łatwo – i boleśnie – może zostać sprowadzony na ziemię.
W krajach takich jak Polska słowo „rekord” w zestawieniu z pracą ma dodatkowo negatywną historię. Wciąż pamiętamy niechlubne rekordy z czasów stalinowskich. Murarze czy górnicy wyrabiający 300 proc. normy robili to kosztem zdrowia. Byli marionetkami w rękach decydentów, a po spełnieniu zadania odchodzili w niepamięć. Jeśli więc polski pracownik chce pochwalić się nadzwyczajnymi osiągnięciami, może spodziewać się krytyki albo złośliwych uwag. Dotyczy to również przedstawicieli elit. Swego czasu minister spraw zagranicznych Anna Fotyga wysłała do radia RMF FM spis własnej, statystycznie udokumentowanej aktywności politycznej. Wynikało z niego, że jako minister biła rekordy w tej sferze. Odbyła aż 77 spotkań i podróży, podczas gdy Włodzimierz Cimoszewicz 56, a Stefan Meller zaledwie 30.
Przeciwnicy polityczni i dziennikarze wytykali jej, że niewiele z tego wynikało. Ich zdaniem, pani minister nie wspomniała bowiem o randze i efektach przeprowadzonych spotkań. A wśród nich miały znajdować się naprawdę mało istotne, na przykład spotkanie z harcerzami. Dlatego radiowcy, zamiast docenić jej rekord, opatrzyli go uszczypliwym komentarzem.
Rekord przerażającego skąpstwa
W rekordach pracowniczych lubują się Amerykanie. W Księdze Guinessa figuruje prezenter radiowy, prowadzący audycję od ponad 60 lat, a także hollywoodzki scenograf, którego nazwisko widnieje w czołówce ponad 200 filmów. Nikomu nie przychodzi do głowy krytykowanie ich z tego powodu. Przeciwnie, widzi się w nich symbole oddania pracy i pasji zawodowej.
Symbolem potwornego, chorobliwego wręcz skąpstwa stała się natomiast żyjąca w XIX-XX wieku milionerka Henrietta Green. Była ona skąpa do tego stopnia, że mimo 7,5 mln dol. na koncie (dzisiaj to ponad 100 mln dol.) oszczędzała dosłownie na wszystkim. Nie miała biura, nie używała ciepłej wody, a jedzenie podobno podgrzewała sobie na kaloryferze.
Do Księgi Guinessa trafiła głównie z powodu swojego syna. Gdy jako dziecko złamał nogę, chciała go leczyć w szpitalu dla ubogich. Rozpoznano ją tam, więc zaniedbała terapii. W konsekwencji nogę trzeba było chłopcu amputować. Ten rekord skąpstwa nie jest chyba możliwy do pobicia.
Nie brakuje też rekordów nieco dziwacznych, ale pozytywnych. Rekord gospodarności można przypisać firmie zajmującej się oczyszczaniem ścieków w Tokio. Odzyskuje ona pokaźne ilości złota. Okazuje się, że za sprawą maszyn przemysłowych ze złotymi elementami, miejskie kanały stały się prawdziwą kopalnią tego kruszcu. Jeśli wierzyć japońskim mediom, w jednej tonie ścieków można znaleźć prawie 1900 g złota. To wielokrotnie więcej niż ilość pozyskiwana z tony złotej rudy w kopalniach.
Rekordową pracowitością i efektywnością wykazał się z kolei pewien mieszkaniec Bangladeszu. W ramach rządowego programu deratyzacji zabił prawie 40 tys. szczurów. W jego kraju rolnicy unicestwili ogółem 25 mln zagrażających ich zbiorom gryzoni. Osobny rekord w tym przypadku pobili chyba urzędnicy, którzy zdołali policzyć tak ogromną ilość szkodników.
Rekordy na tak i na nie
Pół biedy, jeśli rekord pracowniczy ma związek z wydajnością i jakością wykonywanej pracy. Jak w przypadku mistrza szewskiego Pawła Zinglera, który w uszytych przez siebie butach chodził… 40 lat. Buty, nadal w stanie nadającym się do użytku, znajdują się obecnie w Muzeum Rekordów i Osobliwości.
Najczęściej jednak rekordy związane z pracą dotyczą gorszych stron życia. W wielkich miastach codziennie bite są rekordy tłoku w tramwajach i autobusach, wiozących ludzi do firm. Rekordową długość 45 km osiągnął niedawno korek spowodowany przez tiry. Przedstawiciele niektórych zawodów, np. lekarze, biją rekordy w długości nieprzerwanej pracy, co niekiedy kończy się tragicznie.
Do swego rodzaju rekordów można też zaliczyć pracę nad Księgą Guinessa. Jej pierwsze wydanie ukazało się w 1955, po roku ciężkiej harówki. Wydawcy musieli założyć agencję zajmującą się zbieraniem i weryfikowaniem faktów, które ostatecznie znalazły się w książce. KRG bije rekordy, jeśli chodzi o zasięg, tematykę i wiarygodność przedstawianych informacji. Pracownicy agencji wędrują po całym świecie, obserwując i sprawdzając wszystkie zdarzenia. Księga Guinessa co roku ukazuje się w 120 krajach świata, w 37 językach. To również klasyfikuje ją wśród zjawisk rekordowych.
1. Oscar Brand.
To jeden z bardziej znanych prezenterów radiowych w USA. W 1945 r. zaczął prowadzić własny program pod nazwą "Folksong Festival", dzięki któremu m.in. odkrył talent Boba Dylana, a także wypromował utwory Harry'ego Belafonte i B.B. Kinga. Trafił do Księgi po sześćdziesięciu czterech latach samodzielnego prowadzenia każdego odcinka audycji.
2. Abdul-Karim Qasem.
Mieszka w Jemenie. Zarabia na życie tworząc krzyżówki do czasopism rozrywkowych. W 2008 r. ukończył konstruowanie największej na świecie krzyżówki, składającej się z 320500 pól. Praca nad nią trwała siedem lat.
3. Kat Von D, czyli Katherine Von Drachenberg.
Zawodowo zajmuje się tatuowaniem. Jej zdolności zostały zauważone przez telewizyjnych producentów, którzy uczynili Kat jedną z bohaterek reality show. Branżowy rekord Von D ustanowiła w 2008 r., tatuując czterysta osób w ciągu doby.
4. Henrietta Howland Robinson-Green.
Zasłynęła jako pierwsza kobieta, z którą liczył się każdy bywalec giełdy na Wall Street, mówiono o niej Czarownica z Wall Street. W wieku trzynastu lat potrafiła wykonywać obowiązki głównej księgowej. Po osiągnięciu pełnoletności zaczęła działać w branży nieruchomości, potem inwestować w kolej, a także udzielać pożyczek. Nazywana jest najbardziej chciwą kobietą świata:
- była bardzo bogata, jednak ze względów "oszczędnościowych" nigdy nie używała gorącej wody,
- chodziła zawsze w tej samej, czarnej sukni, którą zmieniała tylko wtedy, gdy była zbyt zniszczona i wymagała cerowania,
- nie miała biura, prowadziła działalność na korytarzach jednego z banków, trzymając całą dokumentację w walizkach,
- jedynym posiłkiem, który spożywała w ciągu dnia pracy, była owsianka podgrzewana na kaloryferze,
- potrafiła samotnie przebyć setki kilometrów, by osobiście odebrać dług o wartości kilkuset dolarów,
- kiedy jej syn złamał nogę, musiano ją amputować, gdyż nie zgodziła się zapłacić za leczenie.
Tomasz Kowalczyk/JK