Najgorsze już za nami
Polska gospodarka opiera się kryzysowi. Świadczą o tym dane dotyczące produkcji przemysłowej, która w marcu po raz pierwszy od kilku miesięcy może wzrosnąć.
21.04.2009 08:00
To byłby wynik znakomity na tle pogrążającej się w recesji zachodniej Europy, gdzie produkcja co miesiąc kurczy się o ok. 20 proc.
Dokładne informacje GUS opublikuje dopiero dzisiaj, ale z ankiety przeprowadzonej przez Internet Securities Businesswire, która przepytała 10 czołowych polskich ekonomistów, wynika, że produkcja przemysłowa może nawet wzrosnąć o 0,6 proc. Tak uważają najwięksi optymiści. Jeśli zaś spadnie, to zaledwie o kilka procent, a jeszcze w lutym zmniejszyła się o ponad 12 proc.
To bardzo dobre wieści dla naszej gospodarki.
_ Jeśli produkcja będzie dalej tak się zachowywała w następnych miesiącach, to sygnał, że najgorsze już za nami _ - mówi Marek Rogalski, analityk DM BOŚ.
_ Produkcję będzie napędzała spora liczba nowych inwestycji w infrastrukturę _ - mówi Marek Zuber, ekonomista z Dexus Partners.
_ Tylko na budowę nowych stadionów w Polsce musimy wydać 2,5 mld euro. Część z tych pieniędzy już zaczyna trafiać na rynek, co powinno wyhamować spadek konsumpcji - drugiego poza eksportem motoru naszej gospodarki _ - dodaje.
Produkcję ciągną dziś branże eksportowe, które pierwsze odczuły skutki kryzysu. Liderem wśród nich jest branża motoryzacyjna. Z danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego "Samar" wynika, że w marcu produkcja aut w Polsce wzrosła w stosunku do lutego o 27 proc. To głównie zasługa programu dopłat rządowych w Niemczech, Włoszech, Francji czy na Słowacji. Tamtejsi kierowcy za zezłomowanie starego i zakup nowego samochodu mogą dostać od 1 tys. do nawet 5 tys. euro premii. Efekt? Tylko w marcu z fabryki Fiata w Tychach zjechało na eksport 47,4 tys. aut, o blisko 9 tys. więcej niż jeszcze w analogicznym okresie rok temu. Produkcja aut osobowych szybko rośnie również w poznańskiej fabryce Volkswagena.
Eksporterom aut pomógł również słaby złoty. Produkowane w Tychach fiaty czy fordy są znacznie tańsze od modeli robionych na Zachodzie. Osłabienie złotego pomogło także branży meblarskiej. W będących w likwidacji zakładach meblarskich Adriana w Kijewie Królewskim koło Chełmna pojawili się nowi kontrahenci. W marcu spółka zwiększyła produkcję o kilkanaście procent, bo wzrosły jej zamówienia z zagranicy. Podobne wzrosty mają zakłady mięsne Sokołów, które w ostatnich tygodniach zwiększyły eksport aż o 20 proc. Jednak ani Sokołów, ani Adriana nie zamierzają w najbliższym czasie zwiększać zatrudnienia.
_ Będziemy dalej ograniczać koszty w naszych zakładach _- mówi Jerzy Majchrzak, rzecznik Sokołowa.
W Adrianie, w której pracę ostatnio straciło 500 osób (z 800 zatrudnionych), jest podobnie. Na razie spółka nie zamierza zwiększać zatrudnienia. Dla pozostałych pracowników oznacza to pracę na zmiany, a czasem po godzinach. Podobnie jest w innych firmach. Fiat w latach 2007-2008 przyjął do pracy ok. 1,5 tys. osób i w tym roku nie będzie już rekrutował nowych. Przedsiębiorstwa będą po prostu wykorzystywać istniejące moce przerobowe do zwiększania produkcji, bo nikt nie ma pewności, czy skok zamówień ma charakter stały, czy chwilowy. Przy takim pesymistycznym scenariuszu ci, którzy zostaliby teraz przyjęci do pracy, musieliby zostać zwolnieni najdalej za kilka miesięcy. Stąd też firmy wolą ciąć koszty i zwiększać efektywność pracy u pozostałych pracowników.
Jednak w niektórych branżach spadek produkcji może być trwalszy. Na początku kwietnia największy na świecie producent stali ArcelorMittal zapowiedział, że zwolni w Polsce 500 osób. To reakcja na gwałtownie słabnący światowy popyt na stal. W tej chwili spółka zmniejszyła swoją produkcję w Polsce o 40 proc.
Tomasz Dominiak,
współpr.: Magda Olczak
POLSKA Gazeta Krakowska