Nepal: Ekonomiczna wojna Chin i Indii o Himalaje

Dwa giganty Azji, Chiny i Indie, toczą wojnę ekonomiczną o dominację w regionie. Kluczowym miejscem jest położony między nimi Nepal, który dzięki nowym drogom przez Himalaje może stać się bramą do południowej Azji dla chińskich produktów.

Nepal: Ekonomiczna wojna Chin i Indii o Himalaje
Źródło zdjęć: © PRAKASH MATHEMA / AFP

05.10.2013 | aktual.: 05.10.2013 10:19

Im bliżej granicy nepalsko-chińskiej w Rasuwa Gadhi, tym Nyima Tamang staje się bardziej niespokojny. Droga do granicy biegnie doliną górskiej rzeki Bhote Kosi, gdzie strome zbocza dochodzą do 3 tysięcy metrów. W czasie monsunu nietrudno tu o lawinę, ale Nyima akurat tym najmniej się przejmuje.

Nepalczyk gwałtownie hamuje w pobliżu skupiska kilku rozlatujących się chat. - To jest obóz uchodźców tybetańskich, dalej nie jadę - oznajmia. Osada wygląda na opuszczoną. Nazywa się Timure i do granicy jest jeszcze dobre kilka kilometrów, ale Nyima już zawraca motor. - Można tu spotkać chińskie patrole, lepiej nie kusić losu - nerwowo powtarza.

Opowiada jak w tej okolicy został otoczony przez chińskich tajniaków, którzy próbowali go wylegitymować. - Wiedziałem, że to Chińczycy i spytałem, jakim prawem mnie zatrzymują - mówi podniesionym głosem. - Przecież to Nepal, a nie Chiny! - dodaje.

Ojciec Nyimy pochodzi z Tybetu. Uciekł przez granicę i ożenił się z Nepalką, dlatego Nyima ma nepalskie obywatelstwo. Jednak tak jak większość tybetańskich dzieci urodzonych w Nepalu, nie wpisał do dowodu nazwiska ojca, lecz nazwę swojej społeczności. "Tamang" nie budzi podejrzeń żołnierzy podczas częstych kontroli drogowych. Nepal respektuje zasadę "jednych Chin" i odsyła uciekinierów do Tybetu. Gdy w 2012 roku XIV Dalajlama odwiedził z wykładami leżącą blisko granicy z Nepalem indyjską Bodh Gaję, służby policyjne przeszukiwały autobusy z pielgrzymami w poszukiwaniu uchodźców.

Kolejne, często zmieniające się władze Nepalu, konsekwentnie dają do zrozumienia, że sprawa Tybetu jest mniej ważna niż współpraca gospodarcza. Takie gesty jak brutalne pacyfikowanie manifestacji protybetańskich, podobają się decydentom w Pekinie, dlatego Chiny coraz śmielej inwestują u swojego południowego sąsiada. W 2012 roku podpisano porozumienie w sprawie budowy elektrowni wodnej na rzece Seti w zachodnim Nepalu. Tama ma kosztować 1,6 mld USD i jest to największe takie przedsięwzięcie w kraju, gdzie codziennością są przerwy w dostawie prądu, w zimie dochodzące do 15 godzin. Nepal chce uniezależnić się od importu prądu elektrycznego z Indii.

Osłabienie wpływu Indii na Nepal nie jest jednak łatwym zadaniem. Ponad 5 mln Nepalczyków pracuje w Indiach, a ok. 40 proc. turystów w Katmandu to Indusi. Obroty w handlu między krajami stanowią aż dwie trzecie bilansu handlowego himalajskiego kraju, na Indie przypada też 70 proc. nepalskiego eksportu. Indie sfinansowały modernizację 605 km sieci połączeń drogowych na południu Nepalu, a w planach jest połączenie kolejowe z Katmandu, stolicą kraju.

Coraz większe zainteresowanie Nepalem przejawiają biznesmeni z Chin. W ostatnim roku podatkowym, którego koniec przypadł na połowę kwietnia 2013 roku, zarejestrowano aż 565 firm z kapitałem chińskim i po raz pierwszy przedsiębiorcy z Państwa Środka wyprzedzili Indusów w liczbie założonych w Nepalu małych i średnich firm. Bipin Raj Bhandari, dyrektor Departamentu Przemysłu tłumaczy w rozmowie z nepalskim dziennikiem ekonomicznym "Karobar", że Chińczycy otwierają przede wszystkim agencje turystyczne, restauracje i hotele. - Indie jednak wciąż prowadzą pod względem wartości inwestycji - zaznacza. Bezpośrednie inwestycje małego biznesu z Chin to blisko 1,12 miliarda nepalskich rupii (blisko 35 mln zł), przy 3,72 miliardach rupii (ok. 115 mln zł) zainwestowanych przez Indusów.

Firmy z Państwa Środka przede wszystkim szukają nowych rynków zbytu dla swoich produktów, a Nepal ma stać się dla nich mostem do Indii i Azji Południowo-Wschodniej. Wartość handlu z Indiami wynosi obecnie ponad 60 mld USD, ale barierą w jego rozwoju pozostają Himalaje. Między Chinami i Nepalem jest tylko jedno całoroczne przejście celne w Kodari, skąd ciężarówki mogą dojechać do Katmandu i dalej do Indii.

Dlatego Chiny tak mocno inwestują w drugie przejście w Rasuwa Gadhi i połączenia drogowe wiodące do Indii, pokrywające się z jedną z historycznych odnóg Jedwabnego Szlaku. Po stronie chińskiej powstaje połączenie kolejowe między Lhasą i Shigatse w Tybecie, które zostanie przedłużone do Gyirong, skąd już blisko do granicy z Nepalem.

- To jest granica. Dalej naprawdę lepiej nie podjeżdżać i nie fotografować - mówi Nyima wskazując na pokaźne budynki po stronie chińskiej. Po stronie nepalskiej jest tylko rozpadający się fort pamiętający zacięte wojny między Nepalem i Tybetem oraz budowany przez Chiny 17-kilometrowy odcinek drogi z przejścia granicznego do Syabru Bensi, pierwszej większej miejscowości w Nepalu.

Nyima twierdzi, że uchodźcy tybetańscy opuszczą Syabru. - Nie czują się tu bezpiecznie - zaznacza. Innego zdania jest dyrektor miejscowej szkoły Dev Raj Simkhanda. - Zmiany są nieuniknione, ale możemy na nich skorzystać - mówi PAP, przyznając jednocześnie, że uzyskał pieniądze od chińskich organizacji na poprawę bezpieczeństwa szkoły przed górskimi osuwiskami. - Do naszej szkoły jednak wciąż chodzą dzieci uchodźców. I to się nie zmieni - dodaje.

Z Katmandu Paweł Skawiński

Źródło artykułu:PAP
chinyhimalajehandel
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (28)