Nie chcą Adamiakowej w kadrze

Biedronka nie ma etycznego prawa sponsorować naszej reprezentacji - uważa Stowarzyszenie Stop Wyzyskowi Biedronka. Do prezesa PZPN wysłało pismo zachęcające do rozwiązania umowy z portugalską siecią. Czy Adamiakowa nie będzie już strzelać goli w reklamach dyskontu?

Nie chcą Adamiakowej w kadrze
Źródło zdjęć: © WP.PL | Andrzej Hulimka

18.11.2013 | aktual.: 04.12.2013 18:58

- Biedronka w sposób planowy oszukiwała swoich polskich pracowników i polskie firmy. Dziś bazując na naszych barwach narodowych, reklamuje się hasłem "Wszyscy jesteśmy drużyną narodową". Przecież to kompletny absurd - mówi Wirtualnej Polsce Edward Gollent, szef Stowarzyszenia Stop Wyzyskowi Biedronka.

Po wyborze nowego selekcjonera piłkarskiej reprezentacji organizacja postanowiła zachęcić PZPN do jeszcze jednej zmiany. Do prezesa Zbigniewa Bońka wystosowała list otwarty, nawołujący do zerwania umowy, dzięki której Biedronka może używać tytułu sponsora naszej reprezentacji.

- Znamy Pana Prezesa jako człowieka, który zarówno na boisku jak i poza nim kieruje się zawsze zasadami uczciwości honoru i etyki. (...) Uważamy, że portugalska "Biedronka" zasłużyła na dyskwalifikację jako firma, która w przeszłości nie zachowywała się etycznie i jak stwierdzi Sąd Najwyższy "nie przestrzegała zasad współżycia społecznego" - napisali autorzy listu otwartego.

Stowarzyszenie przypomniało, że portugalska firma Jeronimo Martins, do której należy sieć dyskontów, nadal nie zapłaciła swoim pracownikom pieniędzy za nadgodziny. Według Edwarda Gollenta to kwota razem z odsetkami sięgająca 250 mln zł.

- Zwróciliśmy się z prośbą o wyjaśnienia do właściciela marki Biedronka. Wyjaśniono nam, że wszystkie sprawy opisane w liście do prezesa Bońka pochodzą sprzed 7-8 lat, a za zakończone procesy sądowe spółka już uregulowała rachunki. Dla nas to sprawy zamknięte - mówi WP.PL Jakub Kwiatkowski, rzecznik prasowy PZPN.

Jak dodaje, dla związku nie liczy się tylko to, czy stan konta zgadza się na koniec roku. Przypomina, że Biedronka to firma, która dziś wszystkich swoich pracowników zatrudnia na umowy o pracę i płaci im więcej niż wynosi minimalna pensja.

- Ja rozumiem pana Bońka. On przede wszystkim dba o interes finansowy PZPN. Musi jednak zdawać sobie sprawę, czym jest reprezentacja Polski i jakie wiążą się z nią uczucia patriotyczne. Niedopuszczalne jest, że firma, która wykorzystała polskich pracowników i dostawców, nie chce dokończyć ugodowo tej sprawy, jednocześnie stara się wkupić w nasze łaski przy pomocy orzełka na piersi naszych piłkarzy - odpowiada jednak Edward Gollent.

Umowa Biedronki z PZPN kończy się w 2014 roku. Obie strony będą chciały ją przedłużyć. I ani pisma Stowarzyszenia Stop Wyzyskowi Biedronka, ani nawet kiepskie wyniki naszej reprezentacji nie odstraszają Biedronki od sponsorowania naszych piłkarzy.

- Dotychczasowa współpraca sponsoringowa układała się wzorowo, przynosząc obopólne korzyści, zarówno w wymiarze budowania szerokiej rozpoznawalności naszej marki, jak i zabezpieczenia finansowej stabilności polskiej federacji piłkarskiej. Należy podkreślić, że nasze zaangażowanie w tym obszarze traktujemy strategicznie jako działanie długofalowe, dlatego ani bieżące wyniki osiągane przez pierwszą reprezentację, ani techniczne mierniki ekwiwalentu reklamowego, nie są dla nas głównym kryterium oceny współpracy - przekazało nam biuro prasowe Biedronki.

Sieci handlowej nie należy się dziwić. Mimo że nie była sponsorem Euro 2012, to przez postać Adamiakowej większość Polaków twierdziło, że wspiera ten projekt. Pismo Stowarzyszenia Stop Wyzyskowi Biedronka, wielkiego wrażenia ani na Jeronimo Martins, ani PZPN nie zrobiło.

Edward Gollent, który sam został przez sieć handlową oszukany i wygrał z nią kilka spraw, podobne pisma wysyłał już wcześniej. Apelował m.in. do aktora Daniela Olbrychskiego, by zrezygnował z pieniędzy od portugalskiego właściciela Biedronki i przestał być jego twarzą. Teraz planuje kolejne akcje, w tym także przed meczami reprezentacji.

- Szczegółów zdradzać nie chcę. Mogę jedynie zagwarantować, że nie zrezygnuję z walki. Biedronka swoim byłym pracownikom winna jest około 250 mln zł. Potwierdził to Sąd Najwyższy. Jeśli Jeronimo Martins chce, żebyśmy przestali jej o tym przypominać, niech usiądzie do rozmów i wynegocjuje kompromis z pracownikami. Dziś woli się z nimi bawić w kotka i myszkę na salach sądowych w procesach, które ciągną się od lat - mówi Gollent.

Kwotę 250 mln zł zaległych pieniędzy za nadgodziny Biedronka nazywa jednak manipulacją. Twierdzi, że to jedynie obliczenia samego Gollenta. Trzeba jednak dodać, że Jeronimo Martins za jej przytaczanie wytoczyło szefowi stowarzyszenia sprawę o ochronę dóbr osobistych. Ostatecznie rozstrzygnął ją Sąd Najwyższy. Choć sąd nie obliczał, ile Biedronka mogła nie zapłacić swoim pracownikom, to uznał, że Gollent może kwoty 250 mln zł używać w publicznych wypowiedziach.

Dziś szef Stop Wyzyskowi Biedronka dodaje, że choć finansowo umowa PZPN-u z Jeronimo Martins prawdopodobnie jest bardzo korzystna dla związku, to jednak przynosi polskiej piłce pecha. Od 2010 roku, gdy kontrakt podpisano, nasza reprezentacja niemal nieustannie spada w rankingu FIFA.

- Może to jakaś klątwa Biedronki? - stwierdza Gollent.

jeronimo martinszbigniew boniekBiedronka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (433)