Nie należy podnosić podatków, ale ciąć wydatki sztywne - Winiecki z RPP

28.07. Warszawa (PAP) - Aby skutecznie obniżyć deficyt fiskalny mając gwarancję, że się po paru latach nie odtworzy, nie należy podnosić podatków - uważa Jan Winiecki, członek Rady...

28.07. Warszawa (PAP) - Aby skutecznie obniżyć deficyt fiskalny mając gwarancję, że się po paru latach nie odtworzy, nie należy podnosić podatków - uważa Jan Winiecki, członek Rady Polityki Pieniężnej. Jego zdaniem sukces reform fiskalnych zapewnia przede wszystkim cięcie wydatków sztywnych.

"(...) Aby skutecznie obniżyć deficyt fiskalny - czyli mieć gwarancję, że on się po paru latach nie odtworzy - podatków nie należy podnosić. Bo to oznacza, że akceptuje się za wysoki poziom wydatków publicznych, a to przekłada się na spadek tempa wzrostu gospodarczego" - powiedział Winiecki w rozmowie z portalem Money.pl.

"Sukces reform fiskalnych zapewnia więc przede wszystkim cięcie wydatków i to tzw. wydatków sztywnych - czyli rozmaitych świadczeń, a nie takich, które są okazjonalne. Bo jeżeli w tym roku zaoszczędzimy np. na remontach dróg, to będziemy musieli wydać więcej jeszcze pieniędzy na te remonty powiedzmy za dwa, trzy lata" - powiedział Winiecki.

"Oczywiście, wszyscy wiemy, że wydatki sztywne są - politycznie - najtrudniejsze do cięcia. No, bo trzeba ograniczyć liczbę uprawnionych do korzystania z tego czy innego socjalu, albo zmniejszyć poziom świadczeń dla wszystkich. Zniechęca się do rządzących jakieś grupy elektoratu. Zmniejszać też należy wydatki na administrację, ale nie na niby, zmniejszając wydatki na przysłowiowe spinacze, lecz zmniejszając liczbę osób w niej zatrudnionych. Tylko takie wydatki mieć mogą trwalsze skutki" - dodał.

"Polska ma całkiem dobrą opinię na rynkach finansowych. I gdyby nie otoczenie zewnętrzne - kryzys fiskalny w większości państw UE - dalibyśmy sobie radę, redukując wydatki małymi krokami. Ale żyjemy w świecie o podwyższonym poziomie niepewności i wynikających stąd większych zagrożeniach. Rynki finansowe przyglądają się bacznie wszystkim krajom Unii. I jeśli coś tam pęknie, to odłamki i na nas polecą" - mówi Winiecki.

"Używając terminologii piłkarskiej, rynki działają tak, jak sędzia piłkarski. Najpierw dają żółtą kartę, czyli stwierdzają, że rośnie poziom ryzyka i dlatego domagają się wyższego oprocentowania za kupowane skarbowe obligacje. A gdy kraj, czy kraje, nie zmieniają swej polityki fiskalnej, to w którymś momencie dają czerwoną kartkę, gdy uznają, że obligacje zbliżają się do poziomu obligacji śmieciowych. Czyli odmawiają zakupu obligacji w ogóle. Taką czerwona kartkę dostała Grecja. Rząd jest tego świadomy i dlatego słusznie zastanawia się co zrobić, by szybciej zmniejszać deficyt" - ocenia członek RPP.

Zdaniem Winieckiego skala obniżenia deficytu sektora finansów publicznych powinna zależeć od tempa wzrostu PKB oraz ilości posiadanego czasu.

"Skala cięć powinna być uzależniona od dwóch czynników: tempa wzrostu PKB - im wolniej rośniemy, tym mocniej trzeba zmniejszać deficyt oraz tego, ile mamy czasu na reformy. Moim zdaniem w ciągu od trzech do pięciu lat załamie się polityka tak zwanych stymulusów i wtedy pojawi się niemal we wszystkich krajach zachodnich z USA włącznie potrzeba naprawdę radykalnych cięć" - powiedział.

"Procedury Komisji Europejskiej są uruchomione w stosunku do niemal wszystkich państw UE. Zdecydowanie bardziej istotne jest to, czy inwestorzy będą chcieli kupować nasze obligacje" - dodał.

W opinii członka RPP podniesiona powinna zostać składka rentowa.

"Przede wszystkim, podniesienie podatków uderza w liczniejsze jeszcze grupy niż niektóre cięcia wydatków, więc jest też politycznie niepopularne. Jedynym quasi-podatkiem, który powinien wrócić do poziomu z 2006 roku, to składka rentowa, którą zredukowano pod fałszywym hasłem obniżania kosztów pracy. A tymczasem jej obniżka po stronie pracodawcy była znacznie mniejsza niż w przypadku pracobiorcy. W ten sposób poprzedni rząd stworzył strukturalną dziurę w budżecie ZUS-u, która teraz powoduje, że co roku brakuje w nim ponad 20 miliardów złotych" - powiedział.

"Pomysł podwyższenia składki po stronie pracodawców jest zły. Bo to by znaczyło, że niewiele poprawiamy stan dochodów ZUS, za to zgadzamy się na pogorszenie sytuacji finansowej firm. To z perspektywy wzrostu gospodarczego byłaby samobójcza polityka" - dodał.(PAP)

jba/ asa/

Źródło artykułu:PAP
finanserppbudżet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)