Nie płać kartą w Argentynie!
Ministrowie finansów Argentyny są znani z niekonwencjonalnych prób zatrzymania „uciekających” z kraju dewiz. Obywatele nie pozostając dłużni swojemu państwu, prześcigają się w wymyślaniu nowych sposobów nabycia „zielonych” po atrakcyjnym kursie. Jak wygląda ta „zabawa” postaram się przedstawić w kliku poniższych akapitach.
29.01.2014 18:30
W telegraficznym skrócie sytuacja gospodarcza Argentyny wygląda następująco. Przede wszystkim kraj targany jest przez bardzo wysoką inflację (około 25-30%) podczas gdy oficjalne statystyki mówią o średnim wzroście cen na poziomie 10%. Rosnące koszty życia mają dwa główne źródła: silna presja społeczna na podnoszenie płac oraz innych świadczeń wypłacanych przez państwo, co zmusza rząd do emisji „pustego” pieniądza, a także spadająca wycena peso w stosunku do dolara. Rezultatem jest ciągła aprecjacja cen dóbr importowanych. Gospodarcze nierównowagi bardzo dobrze widoczne są w kanale walutowym. Oficjalny kurs dolara wynosi 8 peso (w połowie zeszłego tygodnia było to 7, a rok temu 5). Natomiast kurs czarnorynkowy kształtuje się w okolicach 12-13. Rząd stara się wszelkimi sposobami zatrzymać odpływające z kraju dewizy (rezerwy walutowe w ostatnich 3 latach spadły o połowę). Przestawienie gospodarki na realną wycenę waluty spowodowałoby dalszy, skokowy wzrost inflacji, natychmiastowe realne zubożenie obywateli
oraz zamieszki społeczne (podobnie jak podczas bankructwa tego kraju na przełomie wieków).
Argentyńczycy nauczyli się jednak przez ostatnie lata wykorzystywać luki systemu i niektórzy starają się nabywać peso po oficjalnym kursie, a sprzedawać je po czarnorynkowym. Pierwsze próby pojawiły się na początku 2012 roku, gdy Cristina Kirchner została ponownie wybrana na prezydenta. Rachunek za przedwyborcze obietnice szybko rósł, a kapitał zagraniczny jeszcze szybciej odpływał. Konieczne było wprowadzenie ograniczeń w obrocie dewizowym, które powoli zaczęły obejmować zarówno przedsiębiorstwa jak i zwykłych obywateli. Początkowo różnice pomiędzy oficjalnym, a rynkowym kursem były niewielkie – klika procent. Gdy jednak stawały się one coraz bardziej znaczące, obywatele zaczęli wykorzystywać dostępne „furtki”.
Po pierwsze zauważono, że transakcje kartowe rozliczane są po kursie oficjalnym. Popularne, więc stały się „wycieczki” do sąsiedniego Urugwaju, wypłata pieniędzy z bankomatu w lokalnej walucie, zamienianie jej na USD, przywożenie „zielonych” do Argentyny oraz późniejsza ich sprzedaż po kursie czarnorynkowym.
Rząd jednak szybko zorientował się w „procederze” i opodatkował transakcje kartami debetowymi. Początkowo było to 15%, później 20%, a pod koniec 2013 rok podniesiono go do 35%.
Cła nałożone na import oraz trudności w dostępie do dolarów spowodowały dramatyczny wzrost cen dóbr zagranicznych. Jak donosi „The Economist” w artykule „A vacation from inflation”, cena laptopa Apple w Argentynie wynosi równowartość 3 tys. USD, podczas gdy takim sam model w USA kosztuje około 1.2 tys. USD. Rozkwitła, więc turystyka zakupowa, dzięki której obywatelom opłaca się kupić bilet lotniczy oraz zapłacić podatek od transakcji kartą by przywieźć nawet jednego notebook'a.
Ci, którzy nie lubią podróżować do niedawna mogli kupować w zagranicznych sklepach internetowych i korzystać z preferencyjnego kursu na kratach kredytowych. Jednak również w tym przypadku państwo znalazło sposób na „spekulantów”. Obecnie paczki z zagranicy nie są dostarczane bezpośrednio do adresata, a muszą być odbierane w oddziałach celnych. Jeżeli wartość przesyłek na danego obywatela przekracza wartość 25 USD rocznie wtedy naliczane jest specjalne cło w wysokości 50%.
Obostrzenia nie omijają również przedsiębiorców prowadzących działalność importową/eksportową. Poza kontrolą państwa nad wszelką aktywnością wymagającą wymiany walutowej zagraniczne firmy muszą promować argentyńskie produkty zagranicą. W artykule „Sustaining trade reform: Institutional lessons from Peru and Argentina” opublikowanym na portalu ekonomicznym „Voxeu” autorzy przytaczają przykład dealer'a BMW z Argentyny, który by móc rozpocząć działalność musiał się zobowiązać, że będzie promował na całym świecie argentyńskie wyroby ze skóry i lokalną odmianę ryżu. Jeżeli nie spełni tych wymagań wtedy licencja na działalność importową zostanie mu odebrana.
Na koniec praktyczna porada. Nie należy używać kart płatniczych w Argentynie. Transakcję rozliczane są po kursie oficjalnym, który jest niższy od rynkowego o około 40%. Najlepiej, więc zabrać ze sobą „twardą” walutę (USD, EUR, GBP, czy CHF) i wymienić ją na ulicy korzystając usług, dobrze znanym starszemu pokoleniu, cinkciarzy.
Marcin Lipka
Analityk Cinkciarz.pl