Nie udajemy Greków. Złoty odrabia, tylko ta giełda...

Obywatele słonecznej Hellady po uszy toną w długach. Kryzys odbija się im czkawką, a to dopiero początek - ostrzegają pesymiści. Ich zdaniem niedługo cała Europa może się zwijać w bolesnych skurczach...

Nie udajemy Greków. Złoty odrabia, tylko ta giełda...
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

10.12.2009 | aktual.: 10.12.2009 17:52

Dług publiczny Grecji wynosi 300 mld euro i jest najwyższy we współczesnej historii kraju. Okazało się, że jest ponaddwukrotnie przekracza prognozy i na koniec roku wyniesie 112,6 proc. PKB. Nic dziwnego, że Standard & Poor's oraz Fitch natychmiast drastycznie obniżyły oceny.

- Ostatnie dni należą do agencji ratingowych - zauważa Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers. - Po weryfikacjach ratingów dla konglomeratów działających w Zjednoczonych Emiratach Arabskich przyszła kolej na Grecję, a wczoraj na Hiszpanię - dodaje.

Kto następny w kolejce? Może Portugalczycy i Włosi. Dług publiczny w tych krajach dawno przekroczył poziom 60 proc. PKB (ba, we Włoszech nawet 100 proc.). A to przecież nie koniec wyliczanki; w poważnych tarapatach są przecież Litwa, Łotwa, a także... Wielka Brytania i Stany Zjednoczone.

- Gdyby podobnie jak w przypadku Grecji agencje ratingowe zdecydowały się na obniżenie ratingów dla tych dwóch potęg, rzeczywiście mogłoby być nieciekawie - przyznaje Piotr Bielski, ekonomista Banku Zachodniego WBK.

Na szczęście wszystko wskazuje, że rynki odreagowały tąpnięcie. Giełda w Warszawie, zamknęła się minimalnymi spadkami. WIG20 stracił 0,25 proc., a WIG - 0,21 proc. Złoty w drugiej połowie dnia wyraźnie zaczął odrabiać straty z poranka.

- Dzisiejszy spadek jest już czwartym z rzędu, a tak słabej serii WIG20 nie miał od przełomu sierpnia i września. Wtedy, dokładnie tak samo jak teraz, rynek zanotował kolejne spadki po wyznaczeniu nowego szczytu - niepokoi się Paweł Cymcyk, analityk AZ Finanse.

Jego zdaniem nie wykluczone, że nasza giełda szykuje się do głębszej korekty. Powodów do nie pokoju jednak nie ma.

- To naturalne, że złe informacje powodują zamieszanie na rynkach - mówi Piotr Bielski. - Odbywa się to automatycznie. Ważne, jak gospodarka będzie sobie radzić w dłuższej perspektywie - przekonuje. Jego zdaniem idzie ku dobremu. - Przy wychodzeniu z dołka pojawiają się i dobre i złe informacje - tłumaczy. - Na szczęście tych pierwszych jest coraz więcej - konkluduje.

AB/WP

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)