Niebezpieczna zabawka z Niemiec dotarła do Polski
Szpiegujące zabawki trafiły do Polski, choć sami Niemcy zakazali ich już dwa miesiące temu. Bez problemu można je kupić na naszych serwisach aukcyjnych. Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych radzi, by tego nie robić, bo zabawki są naprawdę groźne.
06.05.2017 | aktual.: 06.05.2017 13:24
Szpiegujące zabawki trafiły do Polski, choć sami Niemcy zakazali ich już dwa miesiące temu. Bez problemu można je kupić na naszych serwisach aukcyjnych. Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych radzi, by tego nie robić, bo zabawki są naprawdę groźne.
Blond włosy, kolorowa spódniczka, słodki uśmiech. Na pierwszy rzut oka lalka Cayla to typowa zabawka dla dziewczynek. Okazuje się jednak, że może być bardzo niebezpieczna. Przed zabawką, o czym informowaliśmy pod koniec lutego, ostrzegają pracownicy niemieckiego urzędu regulacyjnego.
Zdaniem Niemców zabawkę można wykorzystać jako urządzenie szpiegowskie. "Przy nieodpowiednio zabezpieczonym łączu Bluetooth, otoczenie dziecka mogą podsłuchiwać obce osoby" - ostrzegają. Do tego dźwięk jest przekazywany za pośrednictwem sieci do firmy analizującej zapisane na lalce nagrania. Jakby tego było mało lalka promuje konkretne produkty. To akurat nie powinno dziwić, bo producent zabawki współpracuje m.in. z wytwórnią bajek.
Nasi sąsiedzi zabawki się pozbyli, a ta trafiła na polskie portale aukcyjne. Lalki z Niemiec można też kupić w kilku sklepach internetowych. Opakowania oryginalne, lekko podniszczone, niemiecka wersja językowa - można przeczytać w ofercie. Do dziecka dotrze w ciągu 24 godzin.
Lalkę można kupić już za kilkadziesiąt złotych. Najwyższe ceny dochodzą do 140 zł. Co ciekawe na niektórych aukcjach można zobaczyć właśnie zabawki z niemieckiego rynku. Tam na opakowaniu lalka do kupujących wprost mówiła, że "wie o nas wszystko". W obliczu oceny zabawki przez niemieckich urzędników brzmi to, jak ponury żart.
Miesiąc temu przed zabawką ostrzegał Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych. Ale zabawki jak w sieci były, tak dalej są.
"Cayla jest pierwszą na świecie lalką, która prawie żyje. Synchronizuje się z telefonem lub tabletem. To pozwala jej rozpoznać mowę dziecka. Pytania stawiane przez dziecko są transportowane do tekstu za pomocą oprogramowania" - zachwala sprzedawca. "W zestawie: lalka, lusterko, szczotka do czesania. Lalka nowa-nieużywana, sprawna, tylko pudełko delikatnie sfatygowane" - dodaje. Cena? 86 zł.
"Na możliwe zagrożenia związane z pozyskiwaniem od dzieci zbyt wielu informacji o nich oraz ich najbliższych warto również uczulić je same" - radzi dr Edyta Bielak-Jomaa, generalny inspektor w oficjalnych komunikatach. GIODO w ubiegłym miesiącu ściągnęło do siebie producentów zabawek.
- Jednym z możliwych do zastosowania rozwiązań, które może zapobiegać wprowadzaniu na polski rynek zabawek naruszających prywatność, może być opracowanie branżowego kodeksu postępowania. GIODO zachęca do tworzenia takich dokumentów, gdyż są one
pomocne we właściwym wdrożeniu i stosowaniu przepisów o ochronie danych osobowych - wyjaśnia Agnieszka Świątek-Druś, rzecznik prasowy GIODO. Producenci zabawek przychylili się do tej propozycji.
- Coraz popularniejsze zabawki podłączone do internetu mogą stwarzać niebezpieczeństwo dla prywatności nie tylko bawiących się nimi dzieci, ale także całego środowiska domowego, w tym rodziców - ostrzega Świątek-Druś. - GIODO, biorąc pod uwagę swoje ustawowe kompetencje, rozważa obecnie, jakie inne działania mógłby podjąć, by chronić nas przed zagrożeniami związanymi z korzystaniem z interaktywnych zabawek.
Na razie żadne konkretne rozwiązania nie zostały opracowane. Polski generalny inspektor pracuje nad tym w zespole przy Komisji Europejskiej.