Niemieccy patrioci nie tolerują obcych

Marsze przeciwko islamizacji Zachodu gromadzą na ulicach miast tysiące obywateli. ?W gruncie rzeczy Niemcy ?mają dość imigrantów ?nie tylko z krajów islamskich.

Niemieccy patrioci nie tolerują obcych
Źródło zdjęć: © rp.pl | rp.pl

17.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:56

Padł kolejny rekord na poniedziałkowej demonstracji w Dreźnie organizowanej od kilku tygodni przez nikomu do niedawna nieznaną organizację Pegida (czyli Europejscy Patrioci przeciwko Islamizacji Zachodu).

Na wezwanie Pegidy odpowiedziało w samym Dreźnie 14,5 tys. obywateli. Wiele tysięcy uczestniczyło w podobnych marszach w wielu niemieckich miastach, gdzie ukonstytuowały się organizacje na wzór Pegidy.

- Hasła Pegidy przeciwko islamizacji Zachodu są jedynie fasadą, za którą kryje się protest przeciwko wszystkiemu, co obce - przekonuje „Rz" prof. Werner Schiffauer, socjolog i znawca islamu.

Jego zdaniem islam nadaje się doskonale do kanalizacji społecznego niezadowolenia, gdyż jest religią o ustalonych dogmatach i rytuałach, jakże odległych od tradycji i kultury świata zachodniego. Słowa Schiffhauera potwierdza statystyka. Wynika z niej, iż w Saksonii, której stolicą jest Drezno, muzułmanie stanowią zaledwie 0,1 proc. społeczeństwa. Wszystkich cudzoziemców jest 2,5 proc. Dla porównania w Berlinie stanowią 13,4 proc. mieszkańców.

Jest to dowód, że w gruncie rzeczy organizatorom poniedziałkowych marszów nie chodzi o islamizację Niemiec, lecz o rekordowy napływ emigrantów i uchodźców do Niemiec.

Zjawisku temu towarzyszy wzrost liczby ataków na ośrodki uchodźców. Chodzi o malowane na ścianach budynków swastyki czy obraźliwe napisy, nie mówiąc już o niedawnym podpaleniu przygotowywanego schroniska w okolicach Norymbergi. Dwa lata temu naliczono 24 takie wydarzenia. W pierwszych trzech kwartałach tego roku już 86. W samym Berlinie 14.

Wszystko w sytuacji, gdy w tym roku liczba starających się o azyl w Niemczech przekroczy 200 tys. osób. Przed rokiem było ich 130 tys.

Badania opinii publicznej wykazują, że dwie trzecie Niemców odczuwa brak troski partii rządowych o obywateli zaniepokojonych napływem fali imigrantów.

Do akcji Pegidy włączyło się ochoczo ugrupowanie AfD, Alternatywa dla Niemiec. Jest to nowa partia polityczna. Wystartowała zaledwie niecałe dwa lata temu jako inicjatywa grupy intelektualistów, w tym profesorów ekonomii niemieckich uniwersytetów, domagających się zmiany polityki ratowania kosztem pieniędzy podatników państw zbankrutowanych, np. Grecji.

Po niedawnych sukcesach wyborczych we wschodnich landach Brandenburgii, Turyngii i Saksonii oraz zdobyciu ok. 10 proc. głosów w wyborach do lokalnych parlamentów ugrupowanie zmieniło swój profil, kierując ostrze swej krytyki przeciwko napływowi przybyszów do Niemiec.

- To naturalna ewolucja AfD, gdyż nie ma już dyskusji na temat pomocy krajom zagrożonym bankructwem - tłumaczy „Rz" prof. Dirk Meyer z Uniwersytetu w Hamburgu, jeden z założycieli AfD.

Pegida jest dla AfD interesującym partnerem, gdyż otwiera drogę do trwałego ulokowania się na scenie politycznej. - „Powstaje prawicowe Apo" - pisze „Der Spiegel". Apo to skrót oznaczający opozycję pozaparlamentarną, która wstrząsnęła Niemcami w czasie lewicowego terroru grupy Baader-Meinhof. Zdaniem „Spiegla" powstanie nowej formacji oznacza normalizację niemieckiej sceny politycznej, gdyż rodzi się populistyczna prawica, taka, jaką ma wiele krajów europejskich, np. Francja.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)