Nieoczekiwana zmiana nastrojów

Po wczorajszym spadku w USA i dzisiejszym w Azji, WIG20 zaczął notowania od wyznaczenia nowego sześciotygodniowego minimum. Później przez wiele godzin oczekiwał na wykonanie wyroku.

Nieoczekiwana zmiana nastrojów
Źródło zdjęć: © Open Finance

31.08.2010 17:09

Jednak zamiast pogłębienia zniżek doczekaliśmy się ich odrobienia. Czy oznacza to "ułaskawienie" przed dalszą falą spadkową? Za wcześnie na takie wnioski, z pewnością jednak końcówkę sesji możemy uznać za optymistyczną. Cały niemal dzień WIG20 spędził w okolicach 2380 pkt - tak nisko indeks nie przebywał od 20 lipca. Ponieważ nastroje na rynkach europejskich nie były dobre, a o końcówce miały przesądzić popołudniowe dane z USA, można było spodziewać się pogłębienia spadków. Tak się jednak nie stało. Od 15.00 WIG20 ruszył zdecydowanie w górę, zyskując 35 pkt do końcowego fixingu. Podobny zryw obserwowaliśmy na innych parkietach europejskich.

Ponieważ o tej godzinie publikowano indeks cen domów dla 20 największych amerykańskich miast, trudno nie skojarzyć tych wydarzeń. Indeks S&P/CaseShiller wzrósł nieoczekiwanie o 4,2 proc. r/r, a oczekiwano wzrostu o 3,6 proc. Podstawy do optymizmu inwestorów wydają się jednak wątłe. Dane, na bazie których opracowano indeks, obejmują okres od kwietnia do czerwca, a więc także dwa ostatnie miesiące obowiązywania ulg podatkowych (8000 tys. USD dla osób kupujących pierwszy dom. Tak się składa, że owe 8 tys. USD to akurat 4 proc. od przeciętnej wartości domu w USA, wynoszącej 200 tys. USD). A kolejne dane ze Stanów miały już mieszany charakter - indeks ISM dla regionu Chicago spadł mocniej niż tego oczekiwano, natomiast indeks nastrojów konsumentów wzrósł silniej niż prognozowano. To zapewniło udany finisz notowań - na końcowym fixingu WIG20 wzrósł o kolejnych 15 pkt, zaś począwszy od 15.00 obserwowaliśmy także wyraźnie wzmożone obroty. Ponieważ w tym samym czasie S&P obronił kolejny raz wsparcie na poziomie 1040
pkt, część inwestorów mogła uznać, że tak długa obrona (trwa szóstą sesję) rokuje dobrze na przyszłość. Co prawda, to trochę za słaby argument, żeby z zapałem dokonywać zakupów długoterminowych, ale bez wątpienia nadzieje na zatrzymanie spadków przedłużyły się na kolejny dzień. Ponieważ zbliżamy się do piątkowej publikacji danych z amerykańskiego rynku pracy, możemy założyć, że przynajmniej do ostatniego dnia tygodnia miecz Damoklesa na rynki nie spadnie, a piątkowa publikacja Departamentu Pracy (i poniekąd jutrzejsza ADP) mogą przesądzić o losach rynku. U nas filarem zwyżek dość nieoczekiwanie stały się PGNiG oraz PKN, mimo publikacji rozczarowujących raportów kwartalnych. Jednak przed sesją część analityków radziła, by wykorzystać rozczarowanie wynikami i ewentualne spadki, do zakupów akcji. Największe banki - PKO BP (wzrost o 0,1 proc.) i Pekao (spadek o 0,8 proc.) radziły sobie słabiej niż BRE czy BZ WBK, choć ze słów premiera wynika, że jakieś obciążenie podatkowe jest wobec banków planowane, a skoro
tak, to powinno dotknąć wszystkich równo. Szczegóły nie są znane. Euro odzyskało 0,4 proc. wobec dolara, dzięki czemu dolar spadł także i u nas o 0,3 proc. (do 3,139 PLN), euro nie zmieniło ceny. Frank natomiast utrzymuje się niezmiennie wysoko, dziś testował 3,10 PLN po raz pierwszy od prawie dwóch miesięcy. Ropa podrożała o 0,1 proc., a miedź spadła o 1,1 proc., ale w obu przypadkach start notowań był gorszy. Złoto zyskało 0,6 proc. do 1246 USD za uncję, co daje najwyższy poziom od dwóch miesięcy.

Emil Szweda, Open Finance

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)