Niesłuszne skazania jednak się zdarzają

Do wymierzania kar niewinnym dochodzi nie tylko na skutek błędów ludzi, ale także z powodu wadliwego prawa - uważa ekspert Łukasz Chojniak.

Niesłuszne skazania jednak się zdarzają
Źródło zdjęć: © rp.pl | rp.pl

11.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:11

W ostatnim czasie ukazało się kilka publikacji prasowych, które odnosiły się do opinii wyrażonych przez profesora Leszka Balcerowicza na temat polskiego wymiaru sprawiedliwości. Teksty autorstwa M. Gersdorf i R. Hausera, B. Zawiszy, J. Sobolewskiego oraz A. Tobolewskiego w dużej części odnoszą się krytycznie do tez prezentowanych przez profesora Balcerowicza. Ponieważ krytyka dotknęła także tych wypowiedzi, które zwracają uwagę na problem niesłusznych skazań, czuję się upoważniony i zobowiązany zabrać głos. Nie w obronie profesora - ten bowiem z pewnością, jeśli uzna to za konieczne, odpowie we własnym imieniu. Byłem jednak współautorem raportu z 2012 roku, który traktował o przyczynach niesłusznych skazań w Polsce. W tym zakresie chcę podjąć polemikę z wymienionymi wcześniej autorami.

Głosy pierwszego prezesa Sądu Najwyższego oraz prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego nie mogą być zbagatelizowane. Piszą trafnie, że zbyt często w naszym kraju sprzedają się stanowiska i postawy krytyczne, a gdy krytyka opiera się na stereotypach i wycinkowej obserwacji jakiegoś zjawiska, staje się ona stronnicza i wręcz szkodliwa. Dalej, M. Gersdorf oraz R. Hauser kwestionują możliwość zdefiniowania niesłusznego skazania, skoro każda sprawa może być rozpoznana przez dwie instancje sądowe, a do tego dochodzi możliwość wnoszenia kasacji oraz wznowienia postępowań. Kto więc miałby oceniać - pytają autorzy - czy doszło do niesłusznego skazania? Krytykują też wskazanie przez profesora Balcerowicza liczby 200 spraw, gdzie wyodrębniono przypadki niesłusznych skazań, pytając, czy sprawy te wznowiono oraz czy zmieniono wyroki, gdy były prawomocne? Pomyłki, owszem, zdarzają się jak wszędzie tam, gdzie pracują ludzie, lecz to tylko margines systemu. Niesprawiedliwym uproszczeniem jest zaś stwierdzenie, że
przyczyną niesłusznych skazań jest raczej brak doświadczenia, nieuświadamianie sobie wagi spraw, powoływanie niewłaściwych biegłych, niekompetencja.

Problem nietrafnych orzeczeń w przepisach

Raport o przyczynach niesłusznych skazań w Polsce, który opublikowaliśmy (wraz z Łukaszem Wiśniewskim) w 2012 r., oparliśmy wyłącznie na analizie akt spraw sądowych. Przedstawiliśmy w nim (s. 33-34) metodę badawczą - posłużyliśmy się w badaniach tylko tymi aktami spraw, w których właśnie prawomocne wyroki skazujące były uchylone bądź zmienione na skutek wniesienia nadzwyczajnych środków zaskarżenia - kasacji i wznowienia postępowania. Odpowiedź na jedno z pytań znajduje się więc wprost w treści samego raportu.

Konferencja naukowa, która odbyła się w lipcu 2012 r., poświęcona była jednemu z największych problemów związanych ze zjawiskiem niesłusznych skazań, a zatem ukształtowaniu prawidłowej definicji tego zagadnienia. Nie jest tak, że problem ten wymyka się naukowemu poznaniu. Przede wszystkim sam ustawodawca posługuje się w tytule rozdziału 58 kodeksu postępowania karnego sformułowaniem „niesłuszne skazanie", dostrzegając, że problem nietrafionych orzeczeń sądowych musi się zdarzać. I to mimo dwuinstancyjnego postępowania oraz możliwości wznowienia postępowania czy też złożenia kasacji do Sądu Najwyższego.

W naszym raporcie właśnie dlatego, by uniknąć zarzutu o stworzenie nazbyt szerokiej definicji „niesłusznego skazania" (s. 9), oparliśmy się wyłącznie na przesłankach art. 552 § 1 k.p.k., przyjmując, że niesłusznym skazaniem jest sytuacja, gdy owo prawomocne skazanie zostanie podważone na skutek kasacji albo wznowienia postępowania, a następnie dojdzie do uniewinnienia skazanego, wymierzenia mu łagodniejszej kary albo umorzenia postępowania wskutek okoliczności, których nie uwzględniono we wcześniejszym postępowaniu.

Role w procesie wymierzania sprawiedliwości

Można oczywiście prowadzić całkiem ciekawy spór, czy skazanie w ponownym procesie na karę łagodniejszą wciąż oznacza, że pierwotne skazanie było niesłuszne? Pomijając już, że z takiego założenia wyszedł sam ustawodawca, a więc nie jest to nasza koncepcja, trudno jednak zaakceptować, tylko przykładowo, że nie jest niesłusznym skazaniem wymierzenie za zbrodnię zabójstwa kary dożywotniego pozbawienia wolności, gdy następnie okaże się, że sprawca jest winny nieumyślnego spowodowania śmierci. To przestępstwo zagrożone jest zaś karą do pięciu lat pozbawienia wolności. To oczywiście tylko hipotetyczny przykład, lecz dobrze obrazujący zasadę, że nie tylko skazanie niewinnego jest błędem, ale także skazanie winnego na karę surowszą niż powinien on ponieść, nie może być tolerowane. Czy takie skazanie, wbrew zasadzie trafnej reakcji karnej, byłoby słuszne, skoro wyłączylibyśmy je ze zbioru skazań niesłusznych? Tak więc B. Zawisza, która zarzuca raportowi o niesłusznych skazaniach zbyt szerokie wykorzystanie pojęcia
„niesłuszne skazanie", utożsamiając je jednocześnie tylko z przypadkiem skazania osoby niewinnej, nie ma, moim zdaniem, racji.

Zdaniem tej samej autorki, za część przypadków uznanych w raporcie za niesłuszne skazania nie sposób winić sędziów, jako że są czasem wynikiem rozbieżności w orzecznictwie. Rzecz w tym, i jest to odpowiedź również na tezy wysuwane przez M. Gersdorf oraz R. Hausera, że w naszym raporcie staraliśmy się, podobnie jak na samej konferencji, rzeczowo ocenić udział wszystkich uczestników postępowania karnego w procesie wymierzania sprawiedliwości. Dalecy byliśmy od generalizacji. Pisaliśmy, że zależy nam na poszukiwaniu rozwiązań systemowych (s. 73).

Zdarza się więc, to prawda, że prawomocne skazanie upada, gdyż na skutek kasacji Sąd Najwyższy przyjmuje inną definicję znamion przestępstwa, niż czyniły to sądy powszechne. Ale zdarza się też, że materiał dowodowy jest oceniany pochopnie, pobieżnie i niewłaściwie. Niepokoi mnie więc próba, a tak to odczytuję, choć może błędnie, uznania, że do takich przypadków już nie dochodzi. To nie jest niesprawiedliwe uproszczenie, ale jedynie diagnoza fragmentu rzeczywistości. Nigdy nie pisaliśmy i nie twierdziliśmy, by zła praca sędziego albo prokuratora była regułą. Gdyby tak było, mielibyśmy do czynienia z katastrofalną zapaścią systemu wymiaru sprawiedliwości. Nawet jednak jeśli tych przypadków nie jest dużo w porównaniu ze wszystkimi sprawami rozpoznawanymi w polskich sądach (a podobna korelacja występuje w większości innych krajów), to czy w liczbach bezwzględnych 200-300 niesłusznych skazań rocznie to mało? Naprawdę, jako ludzie mylimy się, ale nie widząc tego, że możemy się mylić, mylimy się częściej.

J. Sobolewski kategorycznie uzupełnia te wątpliwości stwierdzeniem, że nie jest prawdziwa teza, że znaleziono przypadki 200 niesłusznych skazań w dwóch sądach - tyle, zdaniem autora, mogłoby się znaleźć, gdyby wziąć pod uwagę okres kilkuletni i skalę całego kraju. Nie wiem, na czym autor opiera swoje szacunki. Nie wiem, jak rozumie w takim razie niesłuszne skazanie? Nie wiem, dlaczego tak kategorycznie neguje liczbę 200 przypadków niesłusznych skazań, nie zapoznawszy się chyba uprzednio z samym raportem - nigdzie w nim bowiem nie znajduje się twierdzenie, że jest to liczba odnosząca się do dwóch sądów. Szacujemy wyłącznie, na podstawie badań opisanych w raporcie, że taka może być skala zjawiska w całym kraju w stosunku rocznym.

Rzecz jasna, obliczenie precyzyjnej liczby wyroków niesłusznie skazujących zawsze będzie znacząco utrudnione i będzie budzić polemiczne emocje. Raz, z uwagi na podnoszone już problemy definicyjne związane z niesłusznością skazania. Inna, węższa albo szersza, definicja od razu musi wpłynąć na liczbę ustalonych przypadków. W raporcie naprawdę ostrożnie podchodziliśmy do tego problemu, uważając, by nie wyjść poza ramy przepisów kodeksu postępowania karnego. Co więcej, każdy wyrok prawomocny, a więc również i prawomocnie skazujący, korzysta z domniemania prawdziwości objętych nim ustaleń. To słuszne założenie, które wynika z konieczności zapewnienia stabilności systemu prawnego.

Zbyt łatwe wzruszanie wyroków nikomu nie pozwalałoby oprzeć się na ich treści, jako że w każdej chwili mogłyby zostać zmienione albo uchylone. Ale jest tu też druga strona medalu - zarówno kasacja, jak i wznowienie postępowania prawomocnie zakończonego oznacza konieczność wykazania spełnienia wąsko określonych i jeszcze ściślej wykładanych przesłanek.

Prawomocne skazanie bardzo trudno jest podważyć. Jest więc i ukryta liczba tych przypadków, gdzie wyrok skazujący jest prawomocny, ale nie został (i najpewniej nie zostanie) uchylony. Nie uwzględnialiśmy tych przypadków w samym raporcie, bo choć stanowią one istotny problem, są bardzo trudne do precyzyjnego, ścisłego opisania - chodzi bowiem o domniemanie, choćby bardzo mocne, niesłusznego skazania, a nie jego pewność. Gdyby ująć i te przypadki, liczba niesłusznych skazań, nawet ostrożnie szacowanych, wzrosłaby niepomiernie.

Dyskusja, a nie emocje

A. Tobolewski zadaje na koniec pytanie, czy lepiej uniewinnić dziesięciu winnych, czy skazać jednego niewinnego. Pytanie jest retoryczne i nie wymaga odpowiedzi. Natomiast konieczna jest nieustająca dyskusja, pogłębiona i rzeczowa, o skali niesłusznych skazań, ich przyczynach i skutkach. Zaniepokoiły mnie trochę ostatnie polemiki, do których odnoszę się w tym tekście. Cieszę się oczywiście, że problem jest omawiany, ale lektura tekstów doświadczonych prawników stworzyła we mnie wrażenie - znowu, być może, mylne - że intencją autorów było nie tyle pochylenie się nad problemem, ile odsunięcie go na boczne tory i zmarginalizowanie. Gdyby tak miało być, stałoby się bardzo źle.

Raz jeszcze, choć nie po raz pierwszy, podkreślę, że zależy mi na dyskusji opartej na faktach, a nie na emocjach. Dlatego w raporcie wystrzegaliśmy się ślepego atakowania konkretnych grup zawodowych. Niesłuszne skazania to nie tylko problem sędziów, ale także złej pracy prokuratorów, adwokatów, wadliwych rozwiązań prawnych, niewystarczających instrumentów dowodowych etc. To kwestia złożona, ale na pewno bez sędziów problem niesłusznych skazań nigdy nie mógłby się pojawić.

Niesłuszne skazania się zdarzają. Czasem także za zbrodnię najsurowszą, a więc zabójstwo. Dawniej groziła za to kara śmierci. Kilka lat temu w Gdańsku okazało się, że za okrutną zbrodnię zabójstwa 11- letniego chłopca karę odbywał niewinny człowiek. W tym roku właściwego sprawcę skazano prawomocnie za to przestępstwo na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Nawet gdyby to był jedyny taki przypadek w kraju, a więc zupełnie marginalny w ujęciu statystycznym, to czy można by przejść obok niego obojętnie?

Autor jest adwokatem

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)