Niespodziewanie ostre cięcia stóp procentowych w Europie

Aż cztery banki centralne obniżyły wczoraj stopy. A że jednym z nich był Europejski Bank Centralny, decyzje te będą dotyczyły gospodarek 19 państw. Przyczyną redukcji była konieczność niesienia pomocy gospodarkom zagrożonym recesją.

Niespodziewanie ostre cięcia stóp procentowych w Europie
Źródło zdjęć: © AFP

07.11.2008 | aktual.: 07.11.2008 09:01

Obniżki stóp były sygnałem do wyprzedaży akcji

EBC zredukował podstawową stopę o 0,5 pkt proc., do 3,25 proc. Również o 0,5 pkt proc., do 2 proc., obniżył stopę bank centralny Szwajcarii, ale zdecydował się na to zupełnie niespodziewane, bo najbliższe posiedzenie rady banku było wyznaczone dopiero na 11 grudnia.

Rada Banku Anglii zebrała się wczoraj, zgodnie z harmonogramem, ale jej decyzja zaskoczyła wszystkich ekonomistów. Żaden z nich bowiem nie spodziewał się redukcji stóp aż o 1,5 pkt proc., do 3 proc.

Równie niespodziewany był rozmiar redukcji stóp w Czechach. Ceski Narodni Banka obniżył podstawową stopę o trzy czwarte punktu procentowego i wynosi ona teraz 2,75 proc.

Inwestorzy giełdowi zareagowali na te niespodziewane redukcje stóp znaczącą wyprzedażą, bo skalę obniżek zinterpretowano jako potwierdzenie coraz gorszego stanu gospodarki. Indeks Dow Jones Stoxx 600 stracił wczoraj 5,5 proc.

Europejski Bank Centralny zachował się najbardziej konserwatywnie, ale też skala odpowiedzialności EBC jest nieporównanie większa niż jego odpowiedników w krajach sąsiadujących ze strefą euro, a poza tym nie wszystkie kraje członkowskie tego ugrupowania wymagają tak wstrząsowej kuracji, jak Wielka Brytania.

Na Wyspach recesja już jest

Przyczyną redukcji stóp wszędzie była konieczność niesienia pomocy gospodarkom w walce z recesją. Przy czym wszystko wskazuje na to, że na Wyspach recesja już jest, a dla strefy euro Komisja Europejska spodziewa się wprawdzie minimalnego, ale wzrostu PKB zarówno w tym, jak i w przyszłym roku.

W Wielkiej Brytanii PKB zmniejszył się w III kwartale o 0,5 proc., a National Institute of Economic & Social Research poinformował wczoraj, że taki sam odnotowano w październiku. Jest to pierwsza recesja na Wyspach od 1991 r. O powadze sytuacji świadczy fakt, że wczorajsza redukcja stóp przez Bank Anglii była już drugą w ciągu niecałego miesiąca, a rząd Gordona Browna przeznaczył aż 50 mld funtów (80 mld USD) na utworzenie pakietu ratunkowego dla zagrożonych bankructwem banków.

O ile jednak przyczyną obecnych kłopotów jest blokada rynków kredytowych, o tyle ich skutki są widoczne już w całej gospodarce. Produkcja przemysłowa przeżywa najdłuższy od 1980 r. okres spadkowy, ceny domów zmalały w październiku o 14,9 proc. w skali rocznej, najbardziej od ćwierć wieku. Bezrobocie we wrześniu osiągnęło poziom najwyższy od dwóch lat. Międzynarodowy Fundusz Walutowy opublikował wczoraj prognozę, z której wynika, że w przyszłym roku spośród krajów tworzących Grupę Siedmiu najgorsza sytuacja gospodarcza będzie właśnie w Wielkiej Brytanii.

Niemcy pogrążają strefę euro w recesji

Na drugim miejscu w tym niechlubnym rankingu MFW ulokował Niemcy. Ta największa europejska gospodarka już w II kwartale odnotowała spadek PKB i wszystko wskazuje na to, że okres lipiec - wrzesień też zakończyła na minusie.

We wrześniu niemieckie fabryki odnotowały rekordowy spadek zamówień, przy czym najbardziej zmniejszył się zagraniczny popyt na maszyny i urządzenia. Wartość zamówień spadła o 8 proc. w porównaniu z sierpniem - poinformowało wczoraj Ministerstwo Gospodarki. To największy spadek tego wskaźnika od zjednoczenia Niemiec w 1991 r. Ekonomiści spodziewali się spadku, ale o 2,3 proc. W porównaniu z wrześniem zeszłego roku zamówienia spadły o 2,7 proc.

To źle wróży niemieckiej gospodarce, bo wewnętrzny popyt był tam dość marny już od pewnego czasu, a teraz przyszło załamanie zapotrzebowania zagranicy na niemieckie towary. Przede wszystkim właśnie na maszyny, bo wszędzie na świecie blokada kredytowa zmusiła przedsiębiorców do redukcji kosztów, w tym również nakładów inwestycyjnych. Jeśli sprawdzą się prognozy Komisji Europejskiej o przyszłorocznym wzroście PKB w strefie euro zaledwie o 0,1 proc., to nie ma co liczyć na poprawę koniunktury dla niemieckich eksporterów, bo strefa euro jest ich największym rynkiem.

Dotyczy to oczywiście nie tylko maszyn. Bayerische Motoren Werke, największy na świecie producent luksusowych samochodów, obniżył właśnie prognozę zysku i zapowiedział dalsze zmniejszanie kosztów. Trichet nie wyklucza dalszych redukcji

Wczorajsza decyzja Europejskiego Banku Centralnego, jako jedyna, była zgodna z oczekiwaniami ekonomistów, co mogłoby świadczyć o tym, że w strefie euro sytuacja jest na tyle opanowana, iż nadzwyczajne kroki są zbędne. Zważywszy jednak na makroekonomiczne raporty i prognozy, takie przekonanie byłoby z gruntu fałszywe. Potwierdził to na wczorajszej konferencji prasowej we Frankfurcie prezes Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet. Wyraźnie powiedział, że nie może wykluczyć dalszych redukcji stóp procentowych, gdyż światowy kryzys finansowy może doprowadzić do pogłębienia zapaści gospodarczej.

_ Intensyfikacja i poszerzanie się zamieszania finansowego prawdopodobnie doprowadzi do gwałtownego spadku popytu globalnego i w strefie euro, i to raczej w dłuższym okresi _e - powiedział Trichet. _ Powinna też słabnąć presja ze strony cen, kosztów i płac. Nie mogę zatem wykluczyć, że nadal będziemy obniżać stopy _ - dodał. Analitycy spodziewają się, że do kwietnia przyszłego roku podstawowa stopa w strefie euro będzie wynosiła 2,5 proc.

Wiele przemawia za tym, że jest to wariant ostrożny. Nie ma już bowiem zagrożenia inflacyjnego ze strony cen ropy naftowej i żywności, które skłoniło radę EBC do podniesienia stóp jeszcze w lipcu tego roku. Wtedy baryłka ropy kosztowała jednak prawie 150 USD, a teraz 60 USD. Cena pszenicy odnotowała w październiku spadek największy od 22 lat. Nie ma zatem powodów do podnoszenia stóp.

Natomiast coraz więcej czynników przemawia za ich redukcją. W październiku w strefie euro odnotowano rekordowe spadki produkcji przemysłowej i usług, a wskaźniki zaufania zarówno przedsiębiorców, jak i konsumentów są najniższe od 15 lat.

Stopy tną prawie wszyscy

Bank centralny Szwajcarii uzasadnił wczorajszą decyzję o redukcji stóp tym, że globalne prognozy gospodarcze pogorszyły się o wiele bardziej, niż przewidywano, co będzie miało wpływ na tempo wzrostu w Szwajcarii w najbliższych kilku kwartałach. "Spowolnienie gospodarcze, spadek cen ropy i aprecjacja szwajcarskiego franka zwiększają też prawdopodobieństwo słabnięcia inflacji" - stwierdzono we wczorajszym komunikacie szwajcarskiego banku. Eksport Szwajcarii spadł we wrześniu po raz pierwszy od prawie czterech lat.

Czeski bank centralny wczorajszą redukcję, największą od co najmniej 2004 r., uzasadnił tym, że słabnie tempo wzrostu gospodarczego zarówno w tym kraju, jak i u jego największych partnerów handlowych, a więc w strefie euro. Spodziewany jest też dalszy spadek inflacji, a kurs korony jest mocny.

Stopy tnie oczywiście nie tylko Europa. W USA wynoszą one już tylko 1 proc., w Japonii o, 3 proc. Koszty kredytu obniżono też w Australii, Chinach, Indiach, Południowej Korei, na Tajwanie i w Izraelu. Opinie Nick Kounis, Fortis Bank, Amsterdam

Obniżka stóp procentowych przez Bank Anglii była dość sporą niespodzianką. Przyszła nagle i jest duża, jeśli dobrze pamiętam największa od 1997 roku. Rynek dostał też jasny sygnał, że inflacja w Wielkiej

Brytanii może być niższa, niż oczekiwano, co powoduje, że jest ciągle miejsce na dodatkowe obniżki stóp. Dzisiejsza obniżka to z pewnością pozytywny sygnał i rynki walutowe nagrodziły decyzję banku centralnego, co widać po kursie niektórych walut, jak dolar czy funt. Trudno jednak przewidzieć, jaki będzie jej wpływ na rynek akcji. Trzeba pamiętać, że Wielka Brytania ciągle przeżywa trudne chwile, wywołane zapaścią na rynku nieruchomości.

Steven Robertson, Morley Fund Management

Obniżki stóp procentowych przez banki centralne to z pewnością kroki w dobrym kierunku, choć można na to spojrzeć też z innej strony. Nie wiem, czy szczególnie EBC powinien robić tak gwałtowne ruchy. Wszyscy pamiętamy przecież, że jeszcze 6 miesięcy temu nie było nawet mowy o obniżkach stóp, bo obawiano się wysokiej inflacji. Dziś okazuje się, że inflacja nie będzie duża, a głównym obszarem zmartwień jest wzrost gospodarczy. To gwałtowny, zastanawiający, zwrot. Choć sama decyzja jest dobra. Obniżki stóp procentowych teoretycznie powinny przełożyć się kiedyś na wzrosty na giełdach. Nie spodziewałbym się jednak poprawy w ciągu następnych 3-6 miesięcy.

Inwestorzy chcieliby raczej świętego spokoju

Mimo serii obniżek stóp procentowych w Europie nie udało się wczoraj giełdom na Starym Kontynencie kontynuować zwyżkowej serii. Parkiety pozostawały pod wpływem ostrej wyprzedaży z poprzedniego dnia, jaka przetoczyła się na amerykańskich giełdach. Taka reakcja inwestorów na decyzje banków centralnych w Wielkiej Brytanii, strefie euro, Szwajcarii i Czechach potwierdza, że inwestorzy w coraz mniejszym stopniu są skłonni wierzyć w zbawienne skutki takich decyzji.

W zamian za to woleliby widzieć pozytywne efekty dotychczasowych działań w tym względzie. Tych jednak nie ma. Mimo że łagodzenie polityki pieniężnej na świecie trwa od wielu miesięcy - w Ameryce i Wielkiej Brytanii, czyli krajach najmocniej dotkniętych przez załamanie się rynków nieruchomości, spadają od około roku - to nie widać pozytywnych skutków takich decyzji. Kłopoty sektora finansowego i rynku nieruchomości nie zmniejszyły się. Sytuacja gospodarcza stale się pogarsza. Problemy są coraz bardziej widoczne w sektorze usług, związanym w dużym stopniu z wydatkami konsumentów, a na te ostatnie rzutuje regres na rynkach pracy. W tej sytuacji takie desperackie działania, jak wczoraj Banku Anglii, ograniczającego koszt pieniądza trzy razy bardziej od oczekiwań, a wcześniej Rezerwy Federalnej, ścinającej stopy procentowe do zaledwie 1 proc., są traktowane przez inwestorów jako potwierdzenie ogromnej skali obecnych trudności i nie dają pozytywnego impulsu rynkom giełdowym.

Jakie zatem perspektywy rysują się przed giełdami? Czy rozpoczęte pod koniec października odbicie ma się ku końcowi i ceny akcji ustanowią nowe dołki? Taki scenariusz wydaje się dziś najbardziej prawdopodobny. Przed amerykańskim S&P 500 oraz europejskim DJ Stoxx 600 jest perspektywa zniżki do dołków internetowej bessy. To oznacza przecenę odpowiednio o około 15 proc. oraz około 25 proc. w porównaniu z wczorajszymi poziomami. Realizacja takiego scenariusza pociągałaby za sobą zejście indeksu rynków wschodzących MSCI do około 400 pkt, z obecnych niecałych 600 pkt. To zaś wyznaczałoby perspektywę osiągnięcia przez nasz WIG okolic 22,5 tys. pkt. Taki poziom wynika z odłożenia wysokości kanału spadkowego, z którego indeks wybił się w połowie minionego miesiąca, obejmującego notowania od jesieni ubiegłego roku. Tutaj można byłoby poszukiwać twardszego dna dla naszej giełdy i okazji do kupna akcji na kilka kolejnych miesięcy. Spadając

o 3,8 proc., do poniżej 28 tys. pkt, WIG wykonał wczoraj wyraźny ruch w stronę realizacji takiego scenariusza. Jest już jedynie jedną dziesiątą powyżej październikowego dołka. W przypadku S&P 500 to już tylko około 8 proc. Dla amerykańskiego indeksu kluczowym wsparciem jest bariera 895 pkt, związana z połową długiej białej świecy z 28 października. Jego przełamanie otworzy drogę do przebicia dołka z minionego miesiąca i ruchu w stronę 777-800 pkt i da sygnał światowym giełdom do dalszych zniżek. Skrzypek: sytuacja skłania do cięcia stóp. RPP: niekoniecznie

_ Po decyzji czeskiego banku centralnego jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że powinna rozpocząć się ścieżka obniżki stóp procentowych w Polsce. W tej chwili Polska jest zaliczana do krajów o najwyższej stopie procentowej w Europie _ - stwierdził Sławomir Skrzypek, cytowany przez Reutera. Główna stopa w naszym kraju wynosi 6 proc. Nie była zmieniana od czerwca.

Zdaniem Dariusza Filara, który w RPP jest zwolennikiem restrykcyjnej polityki monetarnej, rada nie powinna obniżać stóp w ślad za innymi bankami centralnymi.
_ Sytuacja naszej gospodarki zasadniczo różni się od sytuacji w strefie euro czy w Wielkiej Brytanii _ - powiedział "Parkietowi" członek RPP.

Zwrócił uwagę, że krajom Europy Zachodniej grozi głębokie spowolnienie wzrostu gospodarczego, a nawet recesja. Polsce - dzięki utrzymującemu się wzrostowi popytu wewnętrznego, głównie konsumpcji - tak duże spowolnienie nie grozi.

Podobnie sytuację ocenia Andrzej Wojtyna, jeden z "umiarkowanych" członków RPP.
_ Sytuacja w Wielkiej Brytanii pogorszyła się szczególnie mocno wskutek spadków cen na rynku nieruchomości. W Polsce nie mamy takiego pogorszenia koniunktury, jak na Zachodzie _ - stwierdził Wojtyna.

Zdaniem Dariusza Filara, inaczej wyglądają również perspektywy inflacji. _ W strefie euro i Wielkiej Brytanii od ostatniego kwartału 2007 roku, mimo że główny wskaźnik inflacji rósł, inflacja bazowa pozostawała stabilna. U nas wzrost inflacji w ogromnym stopniu nastąpił właśnie dzięki przyśpieszeniu inflacji bazowej - argumentował ekonomista. _

Andrzej Wojtyna zwrócił uwagę na oczekiwania inflacyjne w Polsce.
_ Nie ma tu zdecydowanej poprawy, chociaż można by się spodziewać, że powinny się one obniżyć, biorąc pod uwagę spodziewany wzrost bezrobocia i pogorszenie nastrojów _- ocenił ekonomista.

Podkreślił, że pole manewru RPP, jeśli chodzi o obniżki stóp, ogranicza rządowy plan przyjęcia euro. Jeśli będzie on realizowany, może pojawić się konieczność skrócenia horyzontu obniżenia inflacji do celu RPP.

Według Dariusza Filara, argumentem za obniżaniem stóp nie jest też różnica w wysokości stóp procentowych między Polską a strefą euro, która mogłaby prowadzić do nadmiernej aprecjacji złotego.
_ Gdy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, dysparytet stóp był większy niż obecnie _ - zauważył członek RPP. Według niego, umocnienie złotego, jakie nastąpiło po akcesji, wiązało się raczej ze wzrostem wiarygodności naszej gospodarki niż z różnicą w wysokości stóp u nas i w strefie euro.

Krzysztof Stępień

Urszula Zielińska

Jerzy Boćkowski

Łukasz Wilkowicz

Tekst z kolumny nr 2 Gazety Giełdy Parkiet

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)