Nordea Bank stawia na funta i gra przeciwko dolarom
Eksperci grają funtem przeciw australijskiemu i nowozelandzkiemu dolarowi. Co ze złotym?
17.10.2016 | aktual.: 21.10.2016 14:33
Jeden z flagowych funduszy Nordea Banku gra na spadek wartości australijskiego i nowozelandzkiego dolara, jednocześnie obstawiając wzrost kursu osłabionego w ostatnich miesiącach funta. Dotychczasowa strategia funduszy, z brytyjską walutą w roli głównej, sprawdziła się.
Jeden z funduszy Nordea Banku, który obraca aktywami wartymi blisko 22 mld dolarów, stawia na funta. Asbjoern Trolle Hansen, szef szwedzkiej grupy zarządzającej inwestycjami, w rozmowie z agencją Bloomberg stwierdził, że wycena brytyjskiej waluty już uwzględnia skutki Brexitu. Funt tym samym wygląda już znacznie lepiej niż np. przewartościowany australijski czy nowozelandzki dolar. Dlatego teraz fundusze grają na wzrost jego notowań w parach z tymi walutami.
To oznacza kompletną zmianę strategii. Dotychczas bowiem fundusz Nordei grał na osłabienie brytyjskiej waluty, szczególnie względem japońskiego jena. Ta strategia przyniosła bardzo dobry efekt, bo kurs pary spadł w tym roku o 28 proc.
Co z notowaniami funta w złotych? Czy również tu mamy za sobą dołek? W ciągu kilku ostatnich dni brytyjska waluta lekko odrabia straty. W tydzień kurs wymiany wzrósł z 4,68 do 4,77 zł. Nie jest to jednak procentowo tak wyraźny skok, jak w przypadku dolara, euro czy franka, które zdecydowanie szybciej idą w górę. Nad Wielką Brytanią wciąż wiszą bowiem czarne chmury i dla wielu inwestorów jest jeszcze za wcześnie, by postawić większe sumy na funta.
Tegoroczne notowania funta src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1451602800&de=1476655200&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=GBPPLN&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1&rl=1"/>
Nie wiadomo jeszcze jak będą wyglądały szczegóły procedury wyjścia z Unii Europejskiej, ale eksperci są przekonani, że będzie miało to negatywny wpływ na siłę tamtejszej gospodarki. - Brytyjska gospodarka stoi przed perspektywą przedłużonego okresu słabszego wzrostu z powodu spowalniającej konsumpcji i spadku inwestycji - uważają eksperci think tanku EY Item Club.
Eksperci think tanku sądzą też, że w tym roku gospodarka wzrośnie o 1,9 proc., ale już w przyszłym może być na poziomie zaledwie 0,8 proc. Ma to mieć związek m.in. z powiększającą się inflacją. Inflacja ma podskoczyć do 2,6 proc. w przyszłym roku i wyhamować do 1,8 proc. dopiero w 2018 r. To spowoduje spowolnienie wzrostu konsumpcji z 2,5 proc. w tym roku do 0,5 proc. w 2017 i 0,9 proc. w 2018 roku. Jednocześnie zakłada się zmniejszenie inwestycji o 1,5 proc. w tym roku i ponad 2 proc. w przyszłym.