Nowe otwarcie w walce z HIV/AIDS

Debata „Rzeczpospolitej". Rośnie liczba zakażeń wirusem. Część osób mimo diagnozy nie chce się leczyć, chociaż dostępne są bezpłatne, bezpieczne i skuteczne leki.

Nowe otwarcie w walce z HIV/AIDS
Źródło zdjęć: © Rzeczpospolita | Rzeczpospolita

11.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:03

Zaprosiliśmy do redakcji specjalistów zajmujących się tą tematyką, aby podyskutować, jak wygląda sytuacja w Polsce z ich perspektywy oraz co można zrobić, aby sytuację poprawić.

Prof. Andrzej Gładysz, specjalista chorób zakaźnych: Model opieki, jaki stworzyliśmy, był dobry i ciągle jest stawiany za wzór. Nie było i nie ma problemu z leczeniem. Ciągle jednak u zwykłego Kowalskiego pokutuje przekonanie, że „mnie to nie dotyczy". Mimo nowoczesnych leków, które pozwalają żyć z HIV wiele lat, wirus wciąż jest śmiertelny. Choroba stała się przewlekła. Ale żeby tak było, musimy wiedzieć, że jesteśmy zakażeni, i się leczyć.

20 proc. młodych w UE zakażonych jest jakąś chorobą przenoszoną drogą płciową

Michał Kazimierski, Gilead Sciences Poland sp. z o.o.: W większości krajów świata HIV/AIDS jest traktowany w sposób szczególny, bo wciąż mamy do czynienia ze śmiertelnym wirusem i pandemią. Pytanie, jakie trzeba postawić, brzmi: skoro jest tak dobrze, to dlaczego problem wciąż rośnie? Powodów jest kilka. Zmieniają się społeczne zachowania. Nie jesteśmy już społeczeństwem zamkniętym. Dużo podróżujemy. To sprzyja podejmowaniu ryzykownych zachowań. Poza tym leczenie musi się stać całym systemem. Wciąż duży procent pacjentów się nie leczy, choć wie o swoim zakażeniu. Musimy spowodować, aby każdy miał wiedzę, następnie chciał się przetestować, a potem podjął i kontynuował leczenie.

Pamiętajmy także, że dzisiaj schemat leczenia stał się prostszy. Wystarczy jedna tabletka. Leki nie mają już praktycznie działań ubocznych i są bardzo skuteczne.

Robert Łukasik, Pozytywni w Tęczy: To, że pacjenci nie podejmują leczenia, to jeden problem, jest jeszcze drugi: pacjenci, którzy leczenie przerywają. Dlaczego? Bo na przykład boją się skutków ubocznych leków. Takie były, ale wiele lat temu, w przypadku leków starej generacji. Większość osób podejmujących bardzo ryzykowne zachowania przeważnie myśli, jak spędzić najbliższy weekend, a nie podejmować decyzję o leczeniu. Leczeniu do końca życia. Dlaczego? Pewnie dlatego, że przestaliśmy mówić o HIV dosadnie, że HIV jest śmiertelny, by nie straszyć. I ludzie przestali się bać. Tymczasem środki na edukację są coraz mniejsze.

Anna Marzec-Bogusławska, Krajowe Centrum AIDS: Środki na edukację są na tym samym poziomie od wielu lat. Zmieniły się proporcje w budżecie. Kiedyś wydawaliśmy na leczenie 40 milionów złotych rocznie. 2-3 miliony to było sporo, dzisiaj wydajemy prawie 300 milionów, a środki na edukację się nie zwiększają. Zgodnie z „Krajowym programem zapobiegania HIV i leczenia AIDS" wspomagać nas powinni wojewodowie, marszałkowie województw i samorządy, a centralnie resorty. Nie zawsze tak się dzieje, ale chcemy to zmieniać. Dobrze zaczyna się układać współpraca z Ministerstwem Pracy.

This browser does not support the iframe element.

Dagmara Kraus, Pozytywni w Tęczy: Aby zakażonych leczyć, musimy ich znaleźć. Temu służy punkt testowania, który prowadzę, jeden z pięciu w Warszawie i jedyny na warszawskiej Pradze. Niestety, działa tylko kilka godzin dziennie i nie we wszystkie dni. Brakuje środków. Myśleliśmy też o wyjściu - wzorem innych krajów - z testowaniem w miejsca, w których gromadzą się ludzie skłonni podejmować ryzykowne zachowania. Nie wszyscy decydenci chcieli się na to zgodzić. Musimy wyjść do ludzi, a nie czekać, aż do nas przyjdą. Skoro jeżdżą mammobusy, czemu nie mogą jeździć punkty testowania na HIV, kiłę czy rzeżączkę?

M.K.: Sądziliśmy że droga dożylna zakażenia odchodzi do lamusa, a tymczasem przykład Wielkiej Brytanii, w której coraz więcej młodych ludzi zażywa nowe generacje narkotyków właśnie w ten sposób, każe nam ponownie - jakby od nowa - spojrzeć na wiele rzeczy.

A.M.B.: W przypadku testowania poza punktami ważne jest, aby robili to specjaliści. Nie może to być prosty test z ust, bo często daje fałszywe wyniki. Ostatnio rozmawiałam z osobą zakażoną od wielu lat i ten test pokazał, że zakażona nie jest. Powinien to być test z krwi, który w przypadku pozytywnym powinien być potwierdzony w punkcie standardowym badaniem. Takie punkty nie mogą jednak badać na kiłę i rzeżączkę, ponieważ w przypadku tych chorób konieczne jest podanie danych osobowych. Anonimowość zastrzeżona jest tylko dla HIV i AIDS.

Co do edukacji zgadzam się całkowicie. Od wielu lat na przykład TVP nie przyjmuje do emisji naszych spotów.

D.G.: Sytuacja z zakażeniami przenoszonymi drogą płciową jest coraz gorsza. Dziś 20 proc. młodych ludzi od 16 do 25 lat w UE jest zakażonych jakąś chorobą przenoszoną drogą płciową. Trzeba dotrzeć z tą informacją do decydentów, rodziców i młodzieży.

A.G.: Musimy lepiej wykorzystać istniejące punkty testowania, wzmocnić Krajowe Centrum AIDS. Od niedawna ma się zajmować także chorobami wenerycznymi. Był u mnie ostatnio znany wrocławski prawnik. Miał gorączkę i wysypkę. Twierdził, że nie miał ryzykownych przygód. Kiedy popytałem dalej, okazało się, że tydzień wcześniej współżył z koleżanką z pracy. On nawet nie pomyślał o niej jako o możliwej drodze zakażenia. Każdy musi zrozumieć, że problem może dotyczyć i jego, a na pewno jest bardzo blisko.

? notował Piotr Górski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)