Nowy pomysł frankowiczów. "1000+" to nacjonalizacja i zagrożenie dla stabilności
Program "1000+. Banki dla Gospodarki" jest zbyt skomplikowany, to nacjonalizacja, a na dodatek wcale nie pozwala bankom na rozłożenie strat w czasie, jest wiec równie dużym zagrożeniem dla sektora bankowego jak poprzednie – uważają eksperci i bankowcy.
10.06.2016 | aktual.: 10.06.2016 17:53
Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu zaprezentowało swój własny pomysł na rozwiązanie problemu frankowiczów. Program nazwany "1000+. Banki dla gospodarki" zakłada przewalutowanie kredytów po kursie z dnia zaciągnięcia oraz stworzenie Funduszu Kompensacyjnego. Według frankowiczów to rozwiąże problem, jak przerzucić koszty przewalutowania na banki, ale w taki sposób, żeby nie musiały zaksięgować straty jednorazowo, co mogłoby zachwiać stabilnością sektora bankowego i doprowadzić do upadłości kilku banków.
Jak miałoby działać zaproponowane rozwiązanie?
Po przeliczeniu rata składałaby się z dwóch części: podstawowej (przykładowo 1000 zł), oraz tzw. nadwyżki indeksacyjnej (kolejne 1000 zł). Część podstawowa to wysokość raty przeliczona po kursie walutowym, po jakim kredyt był zaciągany, a więc nierzadko przy kursie franka szwajcarskiego na poziomie ok. 2 zł. Nadwyżka indeksacyjna to różnica pomiędzy wysokością raty liczoną po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu a ratą przeliczaną po obecnym kursie walutowym. Frankowicze nazywają tę część "nielegalną".
Ta nadwyżka, a więc ryzyko walutowe, które się ziściło, trafiałaby do specjalnie utworzonego Funduszu Kompensacyjnego. W efekcie klient płaciłby ratę w tej samej wysokości jak dotychczas. Jednak część "nielegalną", wynikającą z ryzyka walutowego (nadwyżkę indeksacyjną), bank od razu przekazywałby do Funduszu Kompensacyjnego. Fundusz zaś pieniądze co miesiąc oddawałby kredytobiorcy.
"Kredytobiorcom zostanie przyznana ustawowo wierzytelność przyszła wobec banków z tytułu nadwyżek indeksacyjnych płaconych w każdej miesięcznej racie na rzecz banków" – czytamy w dokumencie nazwanym "Alternatywna koncepcja rozwiązania problemu kredytów pseudofrankowych".
"Kredytobiorcy zainteresowani otrzymaniem zwrotu wierzytelności zobowiązani będą do złożenia w Funduszu Kompensacyjnym deklaracji, na podstawie której kredytobiorca sprzeda swoją przyszłą Wierzytelność o Nadwyżki na rzecz Funduszu Kompensacyjnego, a Fundusz Kompensacyjny zobowiąże się do zapłaty miesięcznego wynagrodzenia w wysokości miesięcznej nadwyżki. Będzie to rodzaj świadczenia publicznego wypłacanego co miesiąc (jak Program 500+)" – piszą pomysłodawcy w dokumencie przesłanym money.pl.
Takie rozwiązanie powoduje, że banki byłyby obciążane kosztem przewalutowania co miesiąc, a nie jednorazowo. Klient zaś musiałby zapłacić pełną ratę tylko za pierwszym razem, bo w kolejnych miesiącach będzie już dostawał pieniądze z Funduszu Kompensacyjnego.
- To rozwiązanie naszym zdaniem zgodne jest z międzynarodowymi standardami rachunkowości i banki nie musiałby od razu wykazać całej straty wynikające z przewalutowania z trzech powodów. Po pierwsze nie wiadomo, czy kredytobiorca w danym miesiącu zapłaci ratę, a dopiero wtedy po stronie banku nastąpiłoby zobowiązanie przekazania jej części do Funduszu Kompensacyjnego. Po drugie nie wiadomo z góry, po jakim kursie przeliczana będzie rata w danym miesiącu, nie wiadomo więc, jak duża będzie nadwyżka indeksacyjna, a wiec strata banku w danym miesiącu. Po trzecie, kredytobiorca, żeby otrzymać świadczenie z Funduszu Kompensacyjnego musiałby złożyć wniosek i nie ma pewności, czy to zrobi – wyjaśnia mec. Barbara Garlacz, współautorka pomysłu.
Zbyt skomplikowane
Co na to inny zainteresowani? Bankowcy nie chcą rozmawiać na temat tego pomysłu. - To jest czysta abstrakcja, żeby nie powiedzieć niepoważna propozycja. To jest rabunek pieniędzy, które się należą bankom - powiedział money.pl Jerzy Bańka, wiceprezes Związku Banków Polskich. I krytykuje nawet nazwę programu oburzając się, że nawiązuje do państwowych programach 500+ czy Mieszkanie+.
Bankowcy w nieoficjalnych rozmowach mówią o nacjonalizacji o i tym, że pomysł jest niepoważny, nie zawiera żadnych wyliczeń, dlatego nawet nie zamierzają mu się przyglądać, bo zwyczajnie nie ma czemu.
Trzy banki: PKO BP, mBank i Deutsche Bank, których przedstawiciele brali udział w spotkaniu zorganizowanym przez Kancelarię Prezydenta pomysłu frankowiczów wcale nie komentują.
Jednocześnie bankowcy upierają się przy swojej propozycji przedstawionej kilka dni temu, która zakłada przewalutowanie tylko tych kredytów, których miesięczna rata przekracza 70 proc. zarobków. - Sektor stoi na stanowisku, że należy pomagać osobom, które znalazły się w trudnej sytuacji, nie zaś wszystkim kredytobiorcom. Należy także pamiętać, że jakiekolwiek rozwiązania skierowane zbiorczo do kredytobiorców walutowych byłyby niesprawiedliwe względem kredytobiorców złotowych – podkreślają bankowcy.
– Dopóki nie będzie tego rozwiązania w oficjalnej agendzie, którą zajmuje się Kancelaria Prezydenta, nie będziemy tego pomysłu próbowali nawet przeliczać – mówi nam przedstawiciel jednego z największych banków, nie chce jednak wypowiadać się oficjalnie.
A co na to Kancelaria Prezydenta? - Otrzymaliśmy szczegółowe założenia tego projektu żeby się z nimi zapoznać – poinformowała nas Kancelaria Prezydenta RP. - Będzie on analizowany przez pracowników KPRP zajmujących się przygotowaniem projektu ustawy dotyczącej restrukturyzacji kredytów hipotecznych odnoszonych do walut obcych. Jednocześnie informujemy, że zespół ekspercki, który pracował nad przygotowaniem zmian i uzupełnień do propozycji projektu ustawy zaprezentowanej przez KPRP 15 stycznia br., zakończył swoje prace. Tym niemniej propozycja kredytobiorców została skierowana do zaopiniowania przez ekspertów, którzy pracowali w zespole.
Czy pomysł wejdzie na listę tych przedstawionych prezydentowi Andrzejowi Dudzie, na razie nie wiadomo.
Jednak jeden z członków prezydenckiego zespołu pracującego nad propozycjami rozwiązania frankowego problemu mówił, że pomysł frankowiczów jest zbyt skomplikowany. – Mój jest znacznie prostszy, a też rozwiązuje problem rozłożenia kosztów w czasie – przekonuje dr hab. Jarosław Mielcarek. Proponuje on stworzenie jednego podmiotu, który przejąłby od wszystkich banków kredyty frankowe. Udziały w tym podmiocie w formie akcji przejęłyby same banki. Jest to zatem jedynie zabieg księgowy. Czy jednak rzeczywiście skuteczny?
Czy tak łatwo ominąć MSR?
Czy rozwiązanie może być rzeczywiście zgodne z międzynarodowymi standardami rachunkowości, które nakazują zaksięgowanie w bilansie banku straty od razu, jeśli można ją przewidzieć i rozpoznać? Audytorzy mają wątpliwości. Ich zdaniem ani propozycja wydzielenia złych kredytów ani stworzenie Funduszu Kompensacyjnego prawdopodobnie nie będzie zgodne z MSR. Choć zaznaczają, że wymaga to bardziej szczegółowej analizy.
- Na stole wciąż nie ma rozwiązania, które pozwoliłoby rozłożyć koszty przewalutowania w czasie - mówi money.pl przedstawiciel jednej w firm audytorskich, które zajmują się również audytem dla banków. Nie chce jednak pod nazwiskiem komentować pomysłów dot. kredytów frankowych, bo stały się one problemem politycznym, a biznes woli trzymać się z dala od polityki.
Audytor podkreśla też, że w sprawie frankowiczów to właśnie jest kluczowa kwestia, czy uda się rozłożyć koszty w czasie. – Nawet, jeśli znajdzie się jakieś rozwiązanie, na które zgodzi się KNF, to może być problem z inwestorami zagranicznymi. Nie może być tak, że Polska będzie interpretowała MSR-y inaczej niż inne kraje, bo one są podstawą zaufania na rynku. Co z tego, że nawet udałoby się rozłożyć te koszty za pomocą księgowych sztuczek tak, że kapitały banków nie ucierpią, to nie zmieni ich sytuacji finansowej, na łeb na szyję polecą ich wyceny na giełdzie, inwestorzy krajowi, zagraniczni, fundusze emerytalne stracą do banków zaufanie – mówi audytor.
Sami frankowicze, choć zapewniają, że mają pozytywne oceny swojego pomysłu, są one bardzo wstępne. Ciągle czekają na opinię Stowarzyszenia Księgowych w Polsce. – Było takie spotkanie środowiska frankowiczów z prezesem Stowarzyszenia Księgowych w Polsce, ale nie wydaliśmy jeszcze w tej sprawie żadnej opinii – informuje Małgorzata Szczepańska, rzecznik Stowarzyszenia Księgowych. W Stowarzyszeniu Księgowych dowiedzieliśmy się, że eksperci wciąż czekają na bardziej szczegółowe założenia tego pomysłu, żeby móc się im przyjrzeć. Na razie ciągle ich nie ma. Podobnie jak nie ma konkretów w Kancelarii Prezydenta. Eksperci oceniają, że różne propozycje opracowane ostatnio w Kancelarii Prezydenta niewiele wnoszą, bo ciągle za mało o nich wiemy.