"Nowy rząd Niemiec zajmie się sprawami wewnętrznymi"
Nowy gabinet Angeli Merkel skupi się na uporządkowaniu wewnętrznych spraw w kraju - uważa szef Katedry Stosunków Międzynarodowych w Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, prof. Erhard Cziomer. Jak dodaje, nie będzie to rząd wielkich programów i marzeń, bo kryzys wszystko przytłumił.
25.10.2009 | aktual.: 25.10.2009 17:14
Koalicja chadeckich partii CDU i CSU oraz liberalnej FDP ma w środę powołać rząd. W sobotę przedstawiono szczegóły umowy koalicyjnej. Zapowiedziano m.in. cięcia podatkowe na kwotę 24 mld euro - to kompromis pomiędzy programem chadeków (15 mld euro) a postulatami liberałów (35 mld euro). Obiecano również zachowanie równowagi między polityką wzrostu gospodarczego a bezpieczeństwem socjalnym.
- Gros uwagi będzie skupione na sprawach wewnętrznych, począwszy od gospodarki, bezpieczeństwa socjalnego, po edukację - powiedział Erhard Cziomer. Jego zdaniem, zapis z umowy koalicyjnej o cięciach podatkowych nie jest odzwierciedleniem tego, czego chcieli liberałowie. - To nie tak, jak sobie wyobrażali liberałowie: bo w rzeczywistości jest przesunięcie w czasie - w umowie zapisano, że obniżki powinny być i muszą być, ale po co najmniej dwóch latach, czyli w 2011 roku - mówił ekspert.
Jego zdaniem kanclerz Merkel będzie dbała o to, "by najbardziej dokuczliwe sprawy, np. podatki, nie były eksponowane". - Z drugiej strony ponieważ partia liberalna urosła w siłę, liberałowie musieli być uhonorowani. Dlatego te podatki jednak w umowie koalicyjnej się znalazły - zaznaczył.
Wietnamczyk w rządzie
Jak tłumaczył Cziomer, cały system partyjny Niemiec ulega zmianie i "jest mniej obliczalny". - Ta wewnętrzna sytuacja polityczna jest bardzo skomplikowana - twierdzi naukowiec i wątpi by wszystkie postulaty układu koalicyjnego mogły zostać zrealizowane. - Rząd kadencję przetrwa, ale nie będzie to rząd wielkich programów i marzeń, bo kryzys to wszystko przytłumił - podkreślił naukowiec.
Jego zdaniem, ciekawostką jest fakt, że na szefa resortu służby zdrowia wytypowano Philippa Roestera - Wietnamczyka zaadoptowanego przez Niemców. - To ponoć ogromny talent polityczny, jest lekarzem, ale zajmował się różnymi sprawami w rządzie krajowym Saksonii. To o tyle ważne, że po raz pierwszy kogoś ze środowiska migrantów wyznaczono na tak wysokie stanowisko. Jest to sygnał dla cudzoziemców, których w Niemczech jest ok. 8 mln - tłumaczył ekspert.
- Biorąc pod uwagę czynnik demograficzny, ludność niemiecka będzie się zmniejszała. Jednocześnie w wielkich miastach niemieckich do 20% ludzi stanowią cudzoziemcy. Wielu migrantów nie chce się asymilować, nawet nie chce się uczyć języka niemieckiego; pozostają na marginesie. Stąd poszukiwanie ludzi ze środowiska migrantów, którzy zechcą przyjąć obywatelstwo niemieckie. To pokazuje, że można awansować. Ma to wymiar symboliczny, ale jest bardzo potrzebny dla Niemiec - wyjaśnił Cziomer.
Polska wspomniana w umowie koalicyjnej
Jak zaznaczył, pozytywne jest to, że w umowie koalicyjnej wymieniono Polskę. - Poprzednia umowa w ogóle o Polsce nie mówiła. To gest sympatyczny, należy się liczyć, że Niemcy będą chciały sprawę Polski, jako wyróżniającego się sąsiada, podtrzymać - mówił.
Według prof. Cziomera, w stosunkach Niemcy-UE nastąpi zmiana. - Należy się liczyć z tym, że Niemcy jako największy płatnik będą zainteresowane większym kontrolowaniem Brukseli. Bundestag i rząd federalny wnikliwie będą patrzeć na ręce Brukseli - zaznaczył.