Obama przedstawia plany pomocowe, a rynki spadają
Wczoraj prezydent Stanów Zjednoczonych przedstawił sześcioletni plan inwestycji infrastrukturalnych wartych 50 mld dolarów. Jutro zapowie ulgi dla biznesu na kwotę 100 mld dolarów. Nic tylko się ciszyć … otóż niekoniecznie.
07.09.2010 17:29
Politycy uważają, że mają przemożny wpływ na gospodarkę, a w szczególności gdy wzrost gospodarczy kwitnie. Prezydent USA przypisuje sobie więc ożywienie trwające mniej więcej od połowy zeszłego roku oraz powiązaną z nim lekko poprawą na rynku pracy. Można dyskutować z takim stanowiskiem, gdyż za ożywieniem w większości stało odbudowywanie zapasów, które miałoby miejsce niezależnie od tego czy administracja cokolwiek by zrobiła.
Wydaje się więc, że pakiety pomocowe mogą mieć jedynie wartość psychologiczną, no chyba, że rzeczywiście są bardzo dobrze przygotowane, ale kto jest w stanie w dzisiejszym świecie znaleźć dobrze przygotowany pakiet pomocowy bądź reform? To jak szukanie igły w stogu siana. Czy należy więc się martwić tym, że dzisiaj mimo wczorajszych i jutrzejszych zapowiedzi pomocowych rynek spada? Niekoniecznie.
Sam plan jest oczywiście ważny, ale raczej z psychologicznego punktu widzenia, o czym wspomniałem powyżej. Ponadto rynki mają to do siebie, że „sprzedają fakty, a kupują pogłoski”. Jeżeli zobaczymy zachowanie rynku z zeszłego tygodnia, to wyraźnie widać o czym mowa. Wzrosty trzeba odchorować i dzieje się to właśnie dzisiaj. Warto jednak zauważyć, że spadek na warszawskim parkiecie o 0,36 proc. jest ruchem symbolicznym i wpisuje się raczej w formę przystanku byków przed dalszym marszem na północ.
Na Zachodzie korekta była o większej skali, ale wynikało to bezpośrednio z silniejszych wzrostów zeszłotygodniowych. Wpływ danych makro był praktycznie żaden, gdyż żadnych ważnych publikacji nie było. Trochę rozczarować mogły niemieckie zamówienia w przemyśle, które w lipcu spadły o 2,2 proc. w relacji do poprzedniego miesiąca zamiast lekko wzrosnąć, czego powszechnie oczekiwano. Zmiany roczne nadal są dwucyfrowe, z tym, że na początku pojawia się cyfra „1”, a nie „2”.
Na rynku walutowym dzień należy zapisać jako sukces dolara i jena. Obie waluty wyraźnie zyskiwały i to od samego rana, gdy okazało się, że Bank Japonii stóp nie zmienił i nie przedsięwziął żadnych kroków w celu osłabienie waluty kraju kwitnącej wiśni. Nietrudno się domyśleć, że złoty tracił, ale niebezpieczeństwa nie ma. Gdy zobaczymy co się dzieje na obligacjach grackich, irlandzkich czy portugalskich to nadal jesteśmy „oazą spokoju”.
Łukasz Bugaj
Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi