Odbicie po przecenie nie jest sygnałem końca korekty

W USA wtorek mógł odpowiedzieć na pytanie: czy poniedziałkowa przecena to tylko reakcja wykupionego technicznie rynku, czy też coś poważnego zmienia się w nastrojach?

Odbicie po przecenie nie jest sygnałem końca korekty
Źródło zdjęć: © Fot. Xelion

19.08.2009 09:24

Tylko i wyłącznie wzrost podobny w skali do poniedziałkowego spadku potwierdzałby tezę postawioną w pierwszej części pytania. Od początku sesji byki starały się zrealizować ten scenariusz.

Opublikowane we wtorek dane makro tylko na pozór nie pomagały bykom. Oczekiwano wzrostu ilości rozpoczętych budów domów oraz wydanych pozwoleń na budowę, a tymczasem w obu kategoriach odnotowaliśmy spadek (odpowiednio o – 1 i – 1,8 proc.). Nie był to spadek duży, ale wydawało się, że niespodzianka była nieprzyjemna. Łagodziło jednak znacznie negatywny wpływ tych danych to, że wzrosła o 1,7 procent ilość nowych budów i o 5,8 procent ilość pozwoleń na budowę domów jednorodzinnych. Był to kolejny, piąty miesiąc wzrostu popytu w tej, najważniejszej, kategorii. Dlatego też dane uznano za dobre.

Dane o amerykańskiej inflacji w cenach producenta (PPI) też pozornie zachwycić nie mogły. Miesiąc do miesiąca spadła ona o 0,9 proc. (oczekiwano spadku o 0,3 proc.), a rok do roku o 6,8 proc. Ceny produkcji nigdy nie są w centrum uwagi, a obecnie, kiedy inflacja nie jest jeszcze taka ważna, są w ogóle bez znaczenia. Taki spadek cen produkcji mógłby jednak sygnalizować problemy z wyjściem z recesji, ale najmocniej na spadku ważyła zniżka cen paliw, a to akurat martwić nie mogło.

Oprócz danych makro i chęci kupowania przecenionych akcji na giełdowe nastroje wpływały również raporty spółek. Raport kwartalny Home Depot (artykuły dla domu) był lepszy od oczekiwań (zysk spadł mniej niż prognozowano). Target (inna sieć sprzedaży detalicznej) poinformował o wyniku kwartalnym dużo lepszym od prognoz. Pozytywna interpretacja raportów makro, raporty spółek, wzrost ceny ropy i chęć kupienia przecenionych akcji od początku sesji prowadziły indeksy na północ. Po 2,5 godzinach handlu indeks S&P 500 wszedł w wąski kanał trendu bocznego na poziomie około jeden procent wyższym niż poniedziałkowe zamknięcie. I tak też, kompletnie bez emocji, sesja się zakończyła. To na razie jest tylko i wyłącznie odbicie, a nie zanegowanie poniedziałkowego spadku.

GPW rozpoczęła wtorek od wzrostu indeksów. Rynek pominął fazę spadku indeksów i rozpoczął od fazy polowania na odbicie w USA. Zachęciło go do tego zachowanie rynków azjatyckich (przede wszystkim chińskich). Pomagały też wzrosty indeksów na innych giełdach europejskich. Wzrost WIG20 sięgał już prawie 1,5 procent, ale bardzo szybko podaż stłumiła zapędy byków. Po 1,5 godzinie handlu prawie nic już z tego wzrostu nie zostało, ale od wtedy zaczęły mocniej odbijać indeksy na innych giełdach, a to pomogło również naszym bykom.

Od tego momentu rynek wszedł a marazm. Po pobudce w USA, kiedy kontrakty na amerykańskie indeksy nadal mocno rosły, pojawiła się większa chęć do uczestniczenia w tym odbiciu. WIG20 przyśpieszył. Od początku sesji w całkowitym uśpieniu tkwił sektor małych spółek. MWIG40 prawie się nie zmieniał. Po publikacji danych makro w USA sytuacja bardzo się zmieniła. Rozczarowanie jakością tych danych było olbrzymie, więc WIG20 zanurkował i nawet zabarwił się na czerwono. Potem jednak wrócił nad kreskę, bo rynki globalne przeszły do porządku dziennego nad tymi danymi. Udało się zakończyć sesję jednoprocentowym wzrostem, ale znowu bardzo mały był obrót. Sesja nie miała najmniejszego znaczenie prognostycznego.

Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)