Odwołania nie będą poprzedzane protestem
W przetargach o wartości nawet do 5,15 mln euro przedsiębiorcy nie będą mogli podważyć wielu decyzji urzędników. Pozostanie im co najwyżej informować o nieprawidłowościach.
04.04.2009 | aktual.: 06.04.2009 08:54
Projekt kolejnej nowelizacji prawa zamówień publicznych znosi protesty, które dzisiaj przedsiębiorcy mogą kierować do zamawiającego. Założenie jest takie, że jeśli firma będzie chciała podważyć niesłuszną decyzję, to skieruje od razu odwołanie do Krajowej Izby Odwoławczej.
_ Zależy nam na skróceniu czasu rozstrzygania sporów przetargowych. Dzięki pominięciu etapu protestu umowa będzie mogła zostać zawarta nawet o 20 dni szybciej _– tłumaczy Jacek Sadowy, prezes Urzędu Zamówień Publicznych.
Przy dużych inwestycjach trudno mówić o ograniczaniu uprawnień przedsiębiorców, gdyż ich zarzuty będą rozpoznawane przez KIO i ewentualnie sąd. Poniżej tzw. progów unijnych (przy robotach budowlanych chodzi o 5,15 mln euro) możliwość składania odwołań jest jednak ograniczona do kilku tylko czynności (np. obrony własnej oferty). Nie można zaś zgłosić zarzutu, że w komisji przetargowej zasiada osoba powiązana z jednym z wykonawców czy zakwestionować podstaw do unieważnienia przetargu.
_ Prędzej czy później ktoś odda tę sprawę do Trybunału Konstytucyjnego lub Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, gdyż przedsiębiorcy są pozbawieni prawa do sądu _ – przewiduje Robert Krynicki z kancelarii Krynicki, Cieślik i Partnerzy.
Firma poinformuje
W sprawach, w których nie będzie można złożyć odwołania, wykonawcom zostawiono jedną tylko możliwość. Będą mogli poinformować urzędników prowadzących przetarg, że ich zdaniem powstał jakiś błąd. A ci, jeśli uznają to za słuszne, powtórzą zakwestionowaną czynność (np. ocenę ofert).
_ To dobre rozwiązanie, gdyż da zamawiającemu szansę na wycofanie się z błędnej decyzji. Jeśli zaś wszystko będzie w porządku, to szybciej zawarta zostanie umowa _ – mówi Paweł Granecki, radca prawny z Kancelarii Doradztwa Prawnego Paweł Granecki.
Artur Wawryło z Centrum Obsługi Zamówień Publicznych myśli inaczej.
_ To fikcja prawna. Zamawiający będą ignorować informacje o nieprawidłowościach przekazywane im przez wykonawców _ – mówi.
Trzeba będzie płacić
Nawet gdy prawo będzie dopuszczać składanie odwołań, przedsiębiorcy mogą z tego nie korzystać. Od odwołania trzeba bowiem zapłacić wpis. A ten wynosi od 7,5 tys. do 20 tys. zł.
_ Dla mniejszych przedsiębiorców to dużo. Dzisiaj część z założenia poprzestaje na proteście, nie chcąc ryzykować utraty pieniędzy. Po nowelizacji, gdy już protestów nie będzie, mogą rezygnować z walki o swe prawa _ – uważa Andrzela Gawrońska-Baran z CGJ Zespół Doradztwa Prawno-Gospodarczego.
Złożenie odwołania nie zawsze skończy się rozprawą. Jego kopia powędruje bowiem do zamawiającego. A ten będzie mógł uwzględnić zarzuty, co spowoduje umorzenie postępowania. Jeśli zrobi to przed otwarciem posiedzenia, nic nie zapłaci, jeśli po – poniesie koszty postępowania.
Dwie nowelizacje tej samej ustawy
Opisany projekt „dużej” nowelizacji trafił w czwartek do uzgodnień międzyresortowych. Tymczasem kilkanaście dni wcześniej rząd przyjął inny i skierował go na szybką ścieżkę legislacyjną. Ogranicza on w znacznej mierze uprawnienia przedsiębiorców. Chcąc zadać pytanie dotyczące specyfikacji, najpierw będą musieli wpłacić wadium. Skrócony też zostanie czas na wyjaśnienia. Urzędnicy odpowiedzą tylko na te pytania, które wpłyną do połowy terminu na składanie ofert. Z kolei opłata od skargi sądowej będzie mogła wynieść nawet 5 mln zł.
„Mała” nowelizacja zawiera też rozwiązania antykryzysowe. Zgodnie z nimi zamawiający będzie mógł wypłacać wykonawcy zaliczkę zaraz po podpisaniu umowy. W przetargach rządowych zaliczka ta wyniesie nie więcej niż 20 proc. zapłaty. W samorządowych i tych finansowych ze środków UE będzie mogła być jeszcze większa.
Sławomir Wikariak
Rzeczpospolita