Oni zyskali na zakazie handlu. Sprzedawcy pracują w każdą niedzielę

Zamknięta galeria handlowa, nieczynny osiedlowy sklepik? Żaden problem. Są miejsca, w których bez przeszkód i zgodnie z prawem można zrobić zakupy w niedzielę. Dzięki zakazowi handlu odżyli mali sprzedawcy z bazarów i targowisk.

Oni zyskali na zakazie handlu. Sprzedawcy pracują w każdą niedzielę
Źródło zdjęć: © PAP | JAKUB KAMIŃSKI / PAP
Adam Janczewski

07.07.2018 | aktual.: 09.07.2018 10:16

Lokalne ryneczki wracają do łask. Do niedawno dominowali starsi klienci, dziś nie brakuje hipsterów, którzy zwrócili się ku temu, co naturalne, a nie przetworzone. To na bazary kierują się też klienci, gdy handlarze z galerii przymusowo odpoczywają. Zgodnie z prawem, jako właściciele interesu, bazarowi sprzedawcy bez przeszkód mogą prowadzić działalność. W jednym miejscu można dostać świeże warzywa, owoce, pieczywo i słodycze. Można też ubrać się od stóp do głów. Zdarza się, że i skorzystać z usług fryzjera.

Klientów przybyło

Pan Mariusz z Ostrołęki od lat sprzedaje na miejskim targowisku elegancką odzież - garnitury, koszule. Nie jest to towar pierwszej potrzeby, bez którego nie można przeżyć w niedzielę, jednak handlarz odczuwa różnicę.

- Od marca w niedziele przychodzi zdecydowanie więcej ludzi. Wrócili klienci, których zabrała nam galeria handlowa. Teraz nie mają wyboru i przynajmniej w niedziele u nas kupują. Pracy jest więcej, ale i w portfelu czuć różnicę - tłumaczy zadowolony sprzedawca.

Obraz
© finanse.wp.pl | finanse.wp.pl

Na lokalne bazarki ludzie przychodzą nie tylko na odzieżowy shopping. Emerytka, pani Krystyna często zagląda na warszawski bazarek "Na Dołku". Interesują ją przede wszystkim świeże produkty - warzywa i owoce.

- W niedzielę to od zawsze staram się nie robić zakupów, ale mam blisko na ryneczek, więc jak czegoś do obiadu brakuje, to nie ma problemu. Zawsze można dokupić - przyznaje kobieta.

Pani Krystyna bardzo sobie ceni zakupy na osiedlowym targowisku. Jest zadowolona z jakości produktów. Poza tym już dobrze zna się z tamtejszymi sprzedawcami.

Na ryneczkach kupuje też student Marek - od kilku lat wegetarianin.

- Na bazarach często sprzedawane są produkty od lokalnych producentów. Wydaje mi się, że są bardziej świeże i smaczniejsze, niż te z marketów. Jakieś zakupy na ryneczkach robię niemal codziennie. A już szczególnie w niedzielę. Często zdarza mi się zapomnieć, że sklepy są pozamykane. Wtedy ratuję się pobliskim bazarkiem i kupuję nie tylko owoce i warzywa, ale też inne produkty - przyznaje mężczyzna.

Bazarków przybywa

Jak wynika z danych GUS ryneczków w Polsce jest coraz więcej. Są i w metropoliach i w niewielkich miasteczkach. Po kryzysie na początku XXI w. nie ma już śladu. W 2016 r było 6938 targowisk lub miejsc na ulicach i placach do prowadzenia sprzedaży sezonowej. To niemal 200 więcej, niż w 2015 r i prawie 500 więcej, niż w 2012 r.

_**Mapa targowisk**_

Obraz
© mojrynek.pl | screen

A ciągle powstają nowe i planowane są kolejne. Miasta liczące do 200 tys. mieszkańców mogą bowiem korzystać z unijnych pieniędzy na budowę targowisk. W Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014-2020 jest na to prawie 48 mln zł. Warunkiem jest udostępnienie rolnikom jak największej powierzchni handlowej. Tylko na Mazowszu postanie kilkadziesiąt nowych bazarków.

Biorąc pod uwagę, że już w 2020 roku zakaz handlu będzie obowiązywać w każdą niedzielę, to nie powinno być problemu z zarobieniem na sprzedaży w takich miejscach. Przynajmniej w ostatni dzień tygodnia.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (122)