Oni zyskują na zimie
Tegoroczna zima zaskoczyła wszystkich. Najpierw ręce z radości zacierali konsumenci, którzy z racji długo utrzymującej się dobrej pogody oszczędzali na ubraniach, paliwie, energii elektrycznej i węglu; teraz cieszą się przedsiębiorcy. Jednak nie wszyscy, bo duże mrozy szkodzą gospodarce.
08.02.2012 | aktual.: 09.02.2012 16:55
Początek zimy był dla Polaków nader łaskawy. Wysokie jak na listopad i grudzień temperatury powietrza sprawiły, że mniej wydaliśmy na ogrzewanie. Zdaniem ekspertów od centralnego ogrzewania dodatnie temperatury, jakie odnotowywaliśmy pod koniec ubiegłego roku, sprawiły, że koszty ogrzewania naszych domów były nawet o 40 proc. niższe niż w analogicznym okresie 2010 roku. Tym sposobem więcej pieniędzy zostało w portfelach konsumentów.
Choć pod koniec ubiegłego roku elektrociepłownie produkowały mniej ciepła, w związku z czym mniej zarobiły, to już aura na przełomie stycznia i lutego szybko zrekompensowała im mniejsze wcześniej wpływy. Temperatury poniżej -20 stopni C spowodowała duże zapotrzebowanie na ciepło. Jeśli chodzi o domy prywatne, to zdaniem przedstawicieli składów opału ten rok pod względem sprzedaży węgla jest bardzo dobry. Po srogiej ubiegłorocznej zimie większość z nas chciała się przygotować na najgorsze zawczasu.
- Na początku sezonu być może sprzedaż mieliśmy mniej intensywną, ale to nie znaczy, że Polacy rezygnowali z zakupu węgla. Porównując ze sprzedażą w zimowym sezonie 2010/2011 tegoroczne wyniki są nawet lepsze. Teraz, gdy mamy duże mrozy, ruch jest jeszcze większy – mówi Sebastian Bąk ze składu opału Sebol.
Jego zdaniem dopiero w trakcie mrozów składy opału przeżywają prawdziwe oblężenie, bo nie każdego stać, by kupować na zapas. Tym bardziej że ceny surowca podskoczyły wobec ubiegłego roku średnio od 50-70 złotych na tonie.
- Przeciętnego Kowalskiego nie stać na przedsezonowy zakup węgla. Są to raczej doraźne zakupy z miesiąca na miesiąc. W związku z panującymi mrozami widzimy zwiększone zapotrzebowanie na węgiel, bo klienci, którzy dotąd nie musieli palić lub palili mniej, zostawili zamówienia na ostatnią chwilę. Chyba wszyscy liczyli, że zima już do końca będzie łaskawa - komentuje przedstawiciel składu opału.
Panujące kilkunastostopniowe mrozy to również dobry omen dla firm odzieżowych specjalizujących się w produkcji bielizny termicznej, kurtek zimowych, spodni i butów. W ostatnich dniach wszystkie spółki tej branży notowane na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie odnotowywały wzrosty. Największy jak dotąd należał do firmy Intersport. Tylko od początku stycznia akcje spółki zdrożały o niemal 150 proc.
- Dzięki korzystnej aurze zimowej w styczniu odnotowaliśmy 30 proc. wzrost sprzedaży wobec wyników w analogicznym okresie ubiegłego roku. W tej chwili ta tendencja się utrzymuje. W okresie stycznia i lutego przypadają ferie zimowe, więc jest to okres rodzinnych wyjazdów, to motywuje klientów do zakupów. To wszystko wskazuje, że pierwszy kwartał będzie dla naszej spółki korzystny – mówi Iwona Książek, kierownik działu komunikacji relacji inwestorskich w firmie Intersport.
Inwestorzy mogą liczyć, że akcje zyskają na wartości jeszcze bardziej, bo drugi kwartał również może być dla firmy bardzo dobry. Intersport ma bowiem wyłączność na prowadzenie sprzedaży wyrobów sportowych w strefach kibica na Euro 2012. Iwona Książek dodaje, że 150 proc. wzrost wartości akcji to również wynik mocnego niedoszacowania spółki, po najgorszym w dwudziestoletniej historii firmy roku 2011.
Jeśli mamy już ciepłe ubranie, to śmiało możemy wybrać się na zimowy wypoczynek w góry. To właśnie mroźna i śnieżna aura sprzyja branży turystycznej. Jeśli stoki nie są właściwie przygotowane, brakuje śniegu, a pogoda jest raczej jesienna, to tracą na tym właściciele hoteli, pensjonatów, wyciągów narciarskich, restauracji itp. To dzięki panującym właśnie mrozom prowadzący biznes oparty na turystach zarabiają najwięcej.
- Początek sezonu był dla górali fatalny. W niektórych miejscach nie można było nawet sztucznie naśnieżać stoku, bo temperatura była wciąż za wysoka. Dopiero na święta i Sylwestra turyści dopisali, ale to jest normalne w tym czasie. Teraz, gdy pogoda do spędzania czasu na stoku jest idealna, wszyscy możemy liczyć zyski. Korzystają właściciele wyciągów, hoteli i restauracji – mówi pani Barbara, która prowadzi popularną w Zakopanem karczmę.
Kto nie lubi zimy? Chyba wszyscy kierowcy. To właśnie niskie temperatury, ciągłe odśnieżanie samochodu, problemy z odpalaniem, a nawet zwiększone zużycie paliwa zniechęcają wielu z używania samochodów. Ręce zacierają za to taksówkarze i firmy przewożące pasażerów na trasach międzymiastowych. Jak mówi Michał, kierowca TAXI, który od kilka lat wozi pasażerów w Warszawie, duży mróz oznacza większe zyski.
- Nie wszyscy mają dobre auta, niektóre w solidne mrozy nie chcą odpalić, zarabiają wtedy taksówkarze. W ostatnich dniach mam nawet trzy razy więcej kursów niż zwykle, bo ludziom nie chce się czekać na mrozie na autobus – wyjaśnia kierowca TAXI.
Jednocześnie dodaje, że to dużo zarabia się także na dodatkowych usługach wykonywanych przez korporacje taksówkarskie, jak zakupy na telefon czy pomocy w odpaleniu samochodu za pomocą kabli. Za taką usługę płaci się średnio 30 zł.
Dzięki zimie większy strumień pieniędzy płynie również do warsztatów samochodowych. Awarie zawieszenia będące wynikiem jazdy po dziurawych drogach, zepsute akumulatory, naprawy blacharskie po stłuczkach - to najczęściej wykonywane przez mechaników usługi. Jak sami przyznają, zima to dla nich dobry okres, bo mrozy sprzyjają awariom.
Choć trudno oszacować konkretne wartości, to na zimie korzysta również branża medyczna i aptekarska. Zwiększona liczba zachorowań powoduje, że częściej decydujemy się na prywatne wizyty lekarskie, a później wykupujemy niezbędne leki. Dodatkowo rośnie sprzedaż kosmetyków chroniących przed zimnem.
Mimo że zima dotarła do Polski znacznie później niż zwykle, to ten sezon do udanych mogą zaliczyć także producenci sprzętu do odśnieżania. Po ubiegłorocznym boomie na łopaty, których brakowało w sklepach i na magazynach, w tym roku i producenci i dystrybutorzy przygotowali się na zwiększone zapotrzebowanie. Jak na razie skorzystali na tym przede wszystkim producenci, bo oni wyrób już sprzedali. W listopadzie i grudniu z powodu braku śniegu łopaty zalegały za to w magazynach dystrybutorów. Na szczęście dla nich, sytuacja w końcu się odmieniła i mamy prawdziwą zimę.
- W ubiegłym roku każda łopata była w cenie, bo brakowało ich na rynku. 2011 rok był naszym najlepszym, jeśli chodzi o sprzedaż. Po ubiegłorocznej zimie mieliśmy dużo zamówień jeszcze przed sezonem. Dystrybutorzy zaopatrzyli się w większe ilości towaru jeszcze przed sezonem, więc oni sytuację mogą widzieć nieco inaczej. Jednak panująca aura daje szanse na szybką sprzedaż towaru – ocenia Przemysław Maga z firmy produkującej łopaty do odśnieżania Ulter-Sport Sp. z o.o.
Trzeba również wspomnieć, że łagodny początek zimy to również setki milionów złotych oszczędności w skali całego kraju. Mowa oczywiście o kosztach odśnieżania. W ubiegłym roku większość miast w ciągu zaledwie dwóch pierwszych miesięcy roku wydała całość rocznego budżetu przeznaczonego na zimowe utrzymanie ulic i chodników.
- W tym sezonie wydaliśmy jak dotąd 27 mln zł w stosunku do 70 mln zł w analogicznym okresie sezonu 2010/2011. Było mniej akcji odśnieżania i oczyszczania miasta ze śniegu. Jest to zdecydowanie inny sezon dla służb oczyszczania miasta, lżejszy, a w ogólnym rozliczeniu korzystniejszy dla kasy miasta. W umowie zobowiązujemy się bowiem płacić jedynie za zrealizowane akcje. Nie płacimy postojowego, choć nie ukrywajmy, że półroczną gotowość firmy musiały sobie wliczyć w stawki, które zaproponowały w przetargach – mówi Iwona Fryczyńska, rzeczniczka Zarządu Oczyszczania Miasta w Warszawie.
Warto wspomnieć, że oczekiwania firm dbających o odśnieżanie i wywóz śniegu po ubiegłorocznej zimie na pewno były większe. W zeszłym sezonie na te cele miasto wydało 90 mln zł, w tym roku jak dotąd zaledwie 27 mln zł. Różnica zysków jest więc znaczna. Czy firmy będą mogły zaliczyć ten rok do udanych, okaże się dopiero w kwietniu, kiedy skończy się ich gotowość do odśnieżania. Jak przyznaje Iwona Fryczyńska, zdarza się bowiem tak, że kilkudniowe pogorszenie pogody wymusza kilkunastomilionowe wydatki na odśnieżanie z miejskiej kasy. A że w przyrodzie nic nie ginie, pieniądze te trafiają do spółek oczyszczania miasta.
MAREK ZUBER:
- Gospodarce bardziej szkodzi silny mróz niż duże opady śniegu. Oczywiście te opady powodują problemy z transportem, z dostawami surowców, półfabrykatów, sprzedażą i dostarczaniem gotowych produktów, ale w następnych miesiącach można się przecież spodziewać odrobienia strat. Mało które przedsiębiorstwo pracuje bowiem na 100 proc. swoich możliwości i gdy pojawia się zapotrzebowanie na usługę bądź produkt, to zyski rosną. To wszystko sprawia, że sroga zima może mieć wpływ - ale nie musi - na spowolnienie gospodarcze, co najwyżej na wyniki w pierwszym kwartale. Jeśli chodzi o zyski w poszczególnych branżach, to najwięcej w zimie zyskuje sektor energetyczny, gazowy i firmy oczyszczania miasta. Większe zyski odnotowuje również branża turystyczna, bo po co jechać na zimowy wypoczynek, jeśli nie ma śniegu. Duży mróz nie sprzyja za to realizacji inwestycji budowlanych. Znacznie gorzej jest, gdy mamy cały czas poniżej -20 stopni niż to, że przez kilka dni spadnie trochę śniegu.