Trwa ładowanie...

"Ostatni samuraje Fukushimy" - ratują życie innych za cenę swojego

W pobliżu uszkodzonych reaktorów zostało tylko około 70 ludzi. Cały czas mają kontakt z niebezpiecznym promieniowaniem. Japońskie media nazywają ich "ostatnimi samurajami Fukushimy".

"Ostatni samuraje Fukushimy" - ratują życie innych za cenę swojegoŹródło: thinkstock
d4javyz
d4javyz

Ubrani w białe stroje ochronne i oddychający tylko przez maski tlenowe, często muszą się czołgać przez ciasne, gorące i ciemne ruiny budynków. Pracują na zmiany, aby uniknąć napromieniowania oraz wyczerpania fizycznego. - Walczą bez możliwości ucieczki. Pamiętajcie, oni tam zostali, by ratować życie innych za cenę swojego - powiedział Michiko Otsuki, pracownik pobliskiej elektrowni Fukushima II.

Operator elektrowni, firma Tokyo Electric Power Corporation (TEPCO), udostępnia bardzo mało informacji na temat grupy swoich najlepszych pracowników, którzy ścigają się z czasem w elektrowni Fukushima. Nie podano ich imion, nie wiadomo kim są, dla opinii publicznej pozostają anonimowi. Ci bezimienni ludzie stają się herosami dla społeczeństwa przerażonego pogłębiającym się kryzysem w elektrowni Fukushima I.

Po serii eksplozji i pożarów w kolejnych reaktorach, które doprowadziły do wzrostu promieniowania na terenie elektrowni, w pobliżu reaktorów pozostała tylko wyselekcjonowana garstka ludzi. Resztę obsady, około 700 osób, ewakuowano. Nie wiadomo czy na miejscu pozostali ochotnicy, czy najlepsi specjaliści.

"Samurajowie Fukushimy" mają jeden niezwykle ważny cel, schłodzić reaktory i baseny z wypalonym paliwem jądrowym. Od tego zależy, czy awaria w elektrowni Fukushima I nie przerodzi się w prawdziwą katastrofę, a radioaktywna chmura zatruje znaczny obszar.

d4javyz

Pozostali na miejscu pracownicy pracują w ekstremalnie ciężkich warunkach. Głównym zagrożeniem jest promieniowanie, które w pobliżu reaktorów jest okresowo niebezpieczne dla życia i zdrowia. Pracownicy muszą działać w poważnie zniszczonych budynkach reaktorów, w których doszło do silnych eksplozji wodoru.

Premier Natao Kan ostro skyrtykował TEPCO za sposób radzenia sobie z kryzysem w elektrowni. Jednak o pracownikach elektrowni wypowiadał się w samych superlatywach. - Robią co tylko mogą, nie myśląc nawet o tym co im grozi - powiedział polityk.

Andriej Chudinow, jeden z pierwszych ratowników, którzy wkroczyli na teren elektrowni atomowej w Czarbnobylu po katastrofie w 1986, tez nie ma wątpliwości co do odwagi "Samurajów". Uważa wręcz, że są bardziej odważni od ludzi, który pracowali w Czarnobylu. - To dobre chłopaki. Przecież oni mają gorzej niż my mieliśmy. Ich najpierw uderzyło trzęsienie ziemi, potem tsunami, a teraz seria awarii reaktorów. To koszmar dla każdego pracownika elektrowni atomowej - powiedział "Guardianowi" Chudinow.

d4javyz
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4javyz