Oszustwo na "Lewego". Wirtualne kasyna wykorzystują wizerunek piłkarza

Podejrzane firmy zrobią wszystko, by zarobić. Przekonują, że wydając zaledwie kilka złotych, niewielkim wysiłkiem mogą pomnożyć swój majątek i dosłownie pławić się w bogactwie.

Żeby jeszcze bardziej uwiarygodnić ten przekaz, chętnie wykorzystują wizerunek znanych osób. Tym razem padło na Roberta Lewandowskiego, kapitana reprezentacji Polski i zawodnika Bayernu Monachium.

– Pojawiające się reklamy wykorzystujące bezprawnie wizerunek Roberta Lewandowskiego to zwyczajne oszustwo. Nie chciałabym, aby ktokolwiek padł ofiarą tak nieuczciwych działań – mówi Monika Bondarowicz, rzeczniczka prasowa piłkarza, z która rozmawiał dziennikarz "Faktu".

Sporo reklam z "Lewym" wyskakuje użytkownikom Facebooka. Obok ogłoszeń wirtualnych kasyn, promują się także firmy, "gwarantujące" 10 tys. zł zysku tygodniowo. Wystarczy wydać 900 zł.

Na zdjęciu uśmiechnięty piłkarz przekonuje, że z oferty skorzystał i zarobił krocie. Kasyna nakłaniają do wydania kilku złotych, dzięki którym na koncie zobaczymy bonus w wysokości nawet 8 tys. zł. Podobnych bzdur jest znacznie więcej.

Oszuści w bezczelny sposób wykorzystują ludzką naiwność, wykorzystując wizerunek Roberta Lewandowskiego. Nie pierwszy raz, niestety. Ostrzegamy: to zwykłe oszustwo! Polski piłkarz nie ma nic wspólnego z tymi firmami. Nie warto nabijać kieszeni takim cwaniakom.

Także policja nieustannie prosi o rozwagę i rozsądek, bo przebiegłość przestępców jest niewiarygodna. Oszustwa "na wnuczka" ewaluowały. Teraz do ludzi, często starszych, dzwonią krętacze, udający policjantów. Przekonują, że oszczędności życia, które znajdują się na bankowym koncie, są zagrożone, że należy je jak najszybciej wypłacić, by z konta nie zniknęły.

W świętokrzyskiej Koprzywnicy za cel upatrzyli sobie 61-letniego proboszcza tamtejszej parafii katolickiej. Ksiądz dał się podejść fałszywym policjantom i oddał 600 tys. zł, które były przeznaczone na remont zabytkowego kościoła.

Do duchownego zadzwonił mężczyzna, który tłumaczył, że jest policjantem, a oszczędności, do których ma dostęp, są w niebezpieczeństwie. Przestępca zapewniał, że jedynym sposobem zapobieżenia utracie oszczędności, jest ich przekazanie "policjantom" rozpracowującym sprawę hakerów internetowych. Niestety zmanipulowany mężczyzna postąpił zgodnie ze wskazówkami oszustów i przelał znaczną część pieniędzy na ich konto - informuje sandomierska policja.