Parówkowa wojna
Parówki, zna je każdy Polak. Ta część rynku mięsnego warta jest 3 miliardy złotych. Producenci walczą o klienta ceną i jakością, by uszczknąć jak najwięcej z tego tortu - podaje "Rzeczpospolita".
Parówki, to jeden z podstawowych produktów rynku wędliniarskiego. Ich spożycie w naszym kraju jest najwyższe w całej Europie, Francuzów wyprzedzamy dziesięciokrotnie. Z badań przeprowadzonych przez SMG/KRC na zlecenie Drosedu wynika, że parówki kupuje 70 proc. Polaków i przynajmniej raz w tygodniu zjada je 29 proc. badanych. Cały rynek wędlin w Polsce wart jest 15 mld zł. Czyli na parówki przeznaczamy piątą część wydatków na tę grupę produktów.
Pomimo tak dużego udziału parówek w całym segmencie wędlin rynek ten wciąż prężnie się rozwija. Produkt ten ma na tyle intensywny wzrost, że zaczyna wypierać nawet kiełbasy. Firmy z resztą nie konkurują już tylko ceną, ale także jakością. Pierwsza była grupa Sokołów, która w 2009 roku wprowadziła na rynek i skutecznie wypromowała, parówki z dużą zawartością szynki. Inni producenci szybko podchwycili ten trend i produkty tego typu mają w swojej ofercie także Drosed czy Tarczyński.
- Choć nie wszystkich konsumentów stać na zapłacenie 20 zł za kg mięsnych parówek, to ich spożycie wyraźnie wzrasta kosztem tych najtańszych - komentuje dla "RZ" Jacek Lewicki, prezes Drosedu.
Większym zainteresowaniem cieszą się nie tylko parówki, ale także inne produkty homogenizowane, czyli mortadele i mielonki. Z danych GUS na 2012 r. wynika, że spożycie wysokogatunkowych wędlin w gospodarstwach domowych wynosiło 7,9 kilograma na osobę, to znaczny wzrost w stosunku do 2000 r. kiedy nie przekraczało ono 5,3 kg.
Jednak Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki i Gospodarki Żywnościowej zauważa, że wzrost nie oznacza, że Polaków bardziej stać na droższe produkty niż kiedyś. Problem polega na tym, że jakość wędlin się pogorszyła, dlatego często decydujemy się na zakup tych z wyższej półki w nadziei, że będą one lepsze. Wolimy kupować mniej, ale lepszej jakości.