Pełnomocnik od... niczego
Władze w regionach kochają mieć u siebie ludzi do zadań specjalnych. Część z nich jest niepotrzebna, albo dubluje zadania innych urzędników, twierdzi "Dziennik Gazeta Prawna".
Z sondy jaką pismo przeprowadziło w 13 urzędach największych miast, 13 urzędach marszałkowskich i 14 wojewódzkich wynika, że średnio prezydent dużego miasta ma u siebie ośmiu pełnomocników, marszałek województwa - czterech, a wojewoda - pięciu.
Nie brakuje przykładów powołań, w których sens nie wierzą ani obywatele, ani eksperci. Przykład: wojewoda śląski ma pełnomocnika ds. wychowania patriotycznego i promocji obronności oraz drugiego - ds. mniejszości narodowych i etnicznych. Ich uposażenie to 4 tys. zł miesięcznie.
Nietypowe przykłady można mnożyć: pełnomocnik ds. ograniczania przestępczości i aspołecznych zachowań (wojewoda świętokrzyski), ds. uzależnień, HIV i AIDS (wojewoda kujawsko-pomorski), ds. propagowania i przestrzegania stosowania kodeksu etyki wśród pracowników urzędu (Urząd Marszałkowski woj. lubuskiego).
A przy wojewodzie lubelskim przez kilka lat działał pełnomocnik ds. Euro 2012, choć sam turniej rozgrywany był w innych regionach.