Pieniądze, kariera, znajomości… One to osiągnęły
Miliony, a nawet miliardy dolarów na koncie, gwiazdy Hollywoodu wśród znajomych, inwestycje na giełdzie… To osiągnięcia kilku kobiet, które z Polski wyjeżdżały w roli Kopciuszków, świat zaś przeznaczył im role królewien. Czy gdyby zostały w kraju, osiągnęłyby równie dużo?
12.09.2013 | aktual.: 13.09.2013 11:36
W czasach, gdy decydowały się na emigrację, było to niemożliwe. Za granicą miarą ich sukcesu stały się imponujące majątki. A także wysoka pozycja w establishmencie, mierzona znajomością z ludźmi, których podziwia cały świat. W Polsce mówi się o nich mało – ale tym akurat nigdy się nie martwiły.
Królewska Wonna
Kto na przykład słyszał o Iwonie Koziatek z Przasnysza? Dziś jest znana raczej jako Wonna I De Jong. Oprócz dużego majątku ma status szwedzkiej celebrytki, a półżartem każe tytułować się królową nieruchomości.
Zaczynała ponoć od sprzedaży warzyw. W Szwecji studiowała medycynę i prawo. W wywiadzie z Agatą Młynarską dla „Gali” wspomina, że działała m.in., jak to określa, w dziedzinie produktów wysokiej technologii – kaset wideo, komputerów. Najwięcej zarobiła jednak na sprzedaży nieruchomości. Dziś ocenia się, że z majątkiem ok. 1 mld koron szwedzkich jest jedną z najbogatszych kobiet w tym kraju. Ma nawet własny zamek, a także wyspę, dwa jeziora, liczne nieruchomości.
Jest bardzo lubiana przez Szwedów. Udziela się w telewizji i w Internecie. Zarzuty, że dorobiła się dzięki trzem małżeństwom, nie przeszkadzają jej w podkreślaniu, iż zdobyty majątek to skutek pracowitości i szczęścia w interesach.
Na zdjęciu pierwsza po lewej.
Tajemnicza Barbara
Media przypominają sobie o superbogaczkach, gdy decydują się one na inwestowanie w Polsce. Tak było z najbogatszą Polką, Barbarą Piasecką-Johnson, kiedy u początków polskiego kapitalizmu rozeszły się wieści o jej planach ratowania Stoczni Gdańskiej. Ostatecznie nic z tego nie wyszło. Dlaczego? To jedna z największych tajemnic polskich sfer rządowych. Miliarderka ufundowała za to w Gdańsku Instytut Wspomagania Rozwoju Dziecka. Już wcześniej, od lat 70., finansowała polskich naukowców w USA, a w Polsce po transformacji ustrojowej – ośrodki medyczne i kaplicę na Jasnej Górze.
Piasecka-Johnson budziła jednak emocje głównie z racji swego życia, które przebiegało niby w romansie. Skromna absolwentka historii sztuki z Wrocławia, wyszła za mąż za amerykańskiego magnata, któremu początkowo sprzątała, a później opiekowała się galerią zgromadzonych przez niego dzieł. W jej losach nie zabrakło wojny z rodziną o spadek po śmierci męża; wojny zakończonej przyznaniem jej 350 mln dol. Wtedy ujawnił się jej talent do interesów. Pomnożyła majątek, który miał wynosić w szczytowym okresie prawie 3 mld dolarów. Przed 12 laty w rankingu „Forbesa” wylądowała w pierwszej 20-tce najzamożniejszych kobiet świata.
Na zdjęciu druga po lewej.
Blanka na giełdzie
O tej pochodzącej z Polski milionerce zrobiło się głośno dopiero ostatnio, w związku z jej planami inwestowania na Giełdzie Papierów Wartościowych. Pochodząca z Warszawy Blanka Dowiak, po mężu Rosenstiel, do USA wyemigrowała w 1956 roku. Przez pierwsze lata pracowała w telewizji, w audycjach dla Polonii. W 1967 wyszła za potentata w branży dystrybucji alkoholu Lewisa S. Rosenstiela, właściciela Schenley Industries. Jak podaje „Puls Biznesu”, do końca przyszłego roku milionerka z Miami chce zainwestować w spółkach notowanych na polskiej giełdzie do 200 mln dol.
W późniejszym okresie swojego pobytu w USA Blanka Rosenstiel zaangażowała się przede wszystkim w działalność na rzecz kultury. Wydawała książki i kierowane do Polonii gazety, sponsorowała radio, wspomagała pro-polskie działania na wyższych uczelniach. W 1972 założyła Amerykański Instytut Kultury Polskiej. Na potrzeby szkół, szpitali i organizacji charytatywnych przekazała wraz ze zmarłym w 1976 mężem ponad 100 mln dolarów. Mimo tej aktywności zapewne prawie nikt by w Polsce o niej nie słyszał, gdyby nie to spektakularne wejście na giełdę…
Na zdjęciu trzecia po lewej.
Yola w Hollywood
Pochodzi z Tarnowa. Miała być polonistką, a ostatecznie na początku lat 80. wylądowała w Hollywood. Jej znaczenia w branży filmowej nie określają pieniądze, a pozycja zawodowa. Jolanta, w USA Yola Czaderska-Hayek jest dziennikarką. „Newsweekowi” tłumaczy, że imię zmieniła, ponieważ Amerykanie mówili do niej Dżola, a ona nie mogła tego znieść.
Jest członkinią Hollywood Foreign Press Association, instytucji przyznającej Złote Globy, dlatego wszyscy aktorzy i reżyserzy zabiegają o znajomość z nią. Bezpośrednia i na luzie, do Clintona mówiła „darling”, ale w rozmowie z Wałęsą obawiała się użyć tego zwrotu. Promuje polskie filmy w USA, pisze artykuły i książki o tematyce filmowej.
Pochodzi z arystokratycznej rodziny. Pierwszym filmem, jaki zobaczyła w kinie w Tarnowie jako 12-latka, był western „Złamana strzała” z Jamesem Stewartem. Męża, kapitana lotnictwa Eda Hayeka poznała w Krakowie. Wyjechał, ale szybko po nią wrócił!
W Stanach robiła wywiady z herosami ekranu: Kirkiem Douglasem, Burtem Lancasterem. Jednak bohaterem pierwszego jej wywiadu dla „Przekroju” był Bruce Springsteen. Yola od dawna jest „naszym człowiekiem w Hollywood”. Pisze o nim książki, przesyła korespondencje z wydarzeń filmowych. Nie chce przyjechać do Polski. Jak mówi, nie ma potrzeby – przecież to Polska ją odwiedza.
Na zdjęciu ostatnia po lewej.
TK,JK,WP.PL