Pierwszy polski stacz. Jego rekord to 40 godzin w jednym ogonku
Praca stacza nie jest łatwa. Czasami, aby zapisać klienta do najlepszego lekarza w mieście, trzeba poświęcić całe 40 godzin.
Specjalizuje się w kolejkach do lekarza. Do kardiologa czy neurologa potrafi stać po kilkanaście godzin. Jego rekord to 40 godzin w jednym ogonku, oczywiście za kogoś. Od wielu lat Tadeusz Żak jest profesjonalnym staczem kolejkowym. Czy jego usługa jest droga?
Stacz to osoba, która stoi w kolejce za innych. Ten „zawód” największą popularnością cieszył się w czasach PRL-u, w których występowały trudności z zakupem niemal wszystkich towarów. Dziś kolejek za mięsem, serem czy meblami, jak za czasów PRL-u, już nie ma. Nie brakuje jednak sporych „ogonków” na poczcie, na dworcach, w urzędach, w szpitalach, czy w przychodniach.
- Ostatnio mój syn rejestrował samochód. Zajęło to trzy dni, ale stałem za niego, by on mógł normalnie pracować. Oczywiście zrobiłem to gratis – opowiada pan Janek.
Z tej krótkiej opowieści wniosek jest jeden – dobrze mieć najbliższych, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Jednak jeśli go brakuje, pozostaje zatrudnienie zawodowego stacza. W 2007 roku grupka bezrobotnych z Łodzi znalazła taki właśnie sposób na zarabianie pieniędzy. Postanowili wyręczyć tych, którzy są zbyt zapracowani i stać za nich w kolejkach. Stali głównie w urzędach. W pewnym momencie było ich tak wielu, że między staczami zaczęła się wojna - wypychali się z kolejek, zdarzały się nawet pobicia. Zaczęto ich nazywać nawet „mafią staczy” i słać skargi do prezydenta miasta. Tadeusz Żak, najsłynniejszy dziś stacz z Tarnowa, specjalizuje się w rejestrowaniu ludzi do lekarza. Pracuje tak od 12 lat. Też zauważa konkurencję.
Strzał w dziesiątkę
Gdy Tadeusz Żak zaczynał, media okrzyknęły go Pierwszym Staczem III Rzeczypospolitej. Bywał w telewizji, pisała o nim prasa. Później pan Tadeusz znalazł stałą pracą, w fachu stacza miał przerwę. Teraz, ponownie udostępnia własny czas w imię czyjejś potrzeby, oczywiście za stosownym wynagrodzeniem.
Praca nie jest łatwa. Czasami, aby zapisać klienta do najlepszego lekarza w mieście, trzeba poświęcić całe 40 godzin. W trudnych chwilach czasami pomaga żona.
- Trzeba pracować w deszczu, śniegu i mrozie. Czasami ktoś przyjedzie samochodem i zaprosi mnie do środka. Są też tacy, co mówią „ja sobie siedzę w ciepłym środku, a ty stój na tym zimnie”, ale z takimi też sobie radzę, wtedy odpowiadam im, że nie wiem czy ktoś za mną stoi, nie będę pilnował miejsca, komuś, kto tak mnie traktuje!– mówił dla tarnow.net.pl.
Ekwipunek nie jest wielki – zwykle to termos z kawą i składane krzesełko. Tak przygotowany pan Tadeusz rusza wieczorową porą do pracy. Jest doświadczony. Jego główne cechy to cierpliwość, wytrzymałość i wytrwałość – musi umieć dopiąć swego i załatwić sprawę. Być może dlatego, że tylko w ten sposób udaje się mu zarobić na życie. Nie bez znaczenie jest bowiem fakt, że pan Żak jest mierzącym metr dwadzieścia inwalidą II grupy. Ma też problemy z poruszaniem się. O pracę przez lata było mu więc trudno.
Szukał dla siebie innej szansy. Zarabiał w różny sposób, aż dał w prasie ogłoszenie: „Rejestruję starsze i chore osoby do przychodni”. To był strzał w dziesiątkę. Tak się zaczęło.
Drogo czy tanio
Stawki oferowane przez profesjonalnych staczy są różne i zależą od liczby godzin oraz obsługiwanych klientów. Jedni oferują 3-dniowe stanie w kolejce za 400 złotych – tak było w kolejkach po dotacje unijne. Inni złożą wniosek za 50 lub 100 złotych, ale tacy liczą na większą liczbę klientów. Jeśli w ciągu miesiąca uda im się pozyskać 20 klientów, mają za co żyć.
Stacz czy urzędnik?
Panu Tadeuszowi i innym staczom niewątpliwie należy pogratulować przedsiębiorczości. Nie brakuje jednak głosów - że zamiast usprawnić pracę urzędów - cieszymy się, że mamy takich obrotnych obywateli. Kolejka tworzy się przecież wtedy, gdy coś niewłaściwie działa, zostało źle zaplanowane – krótko mówiąc, gdy liczba chętnych przerasta możliwości obsługi. Stacz teoretycznie rozwiązuje problem - jest dużo tańszy niż zatrudnienie kolejnego urzędnika. Z drugiej strony dla stacza to konkretny, choć nie zawsze wielki, zarobek.
ml /AK/WP.PL