Pizza po cypryjsku

Do tej pory Cypr jawił się jako wyspa, na której na Polaków nie czeka nic dobrego. Złe warunki mieszkaniowe, niesympatyczni i najczęściej nieuczciwi szefowie, stosunkowo niewysokie zarobki i spore koszty utrzymania. Okazuje się jednak, że z pracy na Cyprze można być zadowolonym.

Pizza po cypryjsku
Źródło zdjęć: © Praca i Nauka za Granicą

13.11.2006 | aktual.: 13.11.2006 15:42

Do tej pory Cypr jawił się jako wyspa, na której na Polaków nie czeka nic dobrego. Złe warunki mieszkaniowe, niesympatyczni i najczęściej nieuczciwi szefowie, stosunkowo niewysokie zarobki i spore koszty utrzymania. Okazuje się jednak, że z pracy na Cyprze można być zadowolonym. O blaskach życia na tej śródziemnomorskiej wyspie opowiada Kasia…

Wyjechała zaraz po skończeniu studiów. Dyplom magistra nie otwierał w Polsce przed nią świetlanej przyszłości, dlatego bez wahania zgodziła się odłożyć go na półkę. Poprosiła o pomoc koleżankę, która już od jakiegoś czasu pracowała na Cyprze w jednej z restauracji należącej do amerykańskiej sieci _ Pizza Hut _. Szybko okazało się, że na Kasię czeka nie tylko praca, ale i dość dobre zarobki – 300 funtów cypryjskich (1 CYP=6,7 zł) za 206 godzin pracy wpłacane co miesiąc na konto, do tego dodatkowo płatne nadgodziny, napiwki (jakieś 50-60 funtów tygodniowo) oraz bezpłatne zakwaterowanie i wyżywienie w czasie pracy. Na korzyść Kasi przemawiało nie tylko to, że była młoda, gotowa wyjechać niemal natychmiast i nieźle znała angielski, ale także – a może przede wszystkim – to, że od czterech lat jako studentka dorabiała w Polsce jako kelnerka właśnie w _ Pizza Hut _. Ale, jak podkreśla, pracę można znaleźć także bez doświadczenia i znajomości angielskiego.

Lato na Cyprze
Sezon trwa od połowy kwietnia do końca października. Wtedy o pracę nietrudno. Pozostała część roku to senne i leniwe życie, niewielu turystów i pozamykana większość lokali.
Kasia wyjechała na początku maja. Na miejscu podpisała obiecany wcześniej kontrakt i rozgościła się w jednym z pokoi, które pracodawca oddał do dyspozycji pracownikom: Polakom, Węgrom, Słowakom i Łotyszom. Dwuosobowy pokój okazał się nie tylko niewielką sypialną. Kasia miała do dyspozycji – na spółkę z koleżanką – także łazienkę i lodówkę. Dziewczyny same dbały o czystość. Co prawda przez pierwszych kilka dni toczyły nierówną walkę z karaluchami, ale szybko z nimi wygrały.
Praca kelnerki nie była dla Kasi niczym nowym. Dlatego szybko i bez problemu zaaklimatyzowała się w nowym miejscu. Najlepiej świadczy o tym chyba fakt, że podczas dwukrotnej „kontroli” została oceniona na 100 proc. To spory sukces, tym bardziej, że nie znała przysłowiowego „dnia ani godziny”. W każdej chwili przy stoliku mógł bowiem usiąść „podstawiony” klient, który bynajmniej nie przyszedł po to by się najeść, ale by ocenić m.in. jakość pracy obsługującej go kelnerki.

Nie tylko praca
Rytm życia wyznaczały godziny pracy: co drugi dzień 10.00-23.00 (w weekendy i święta przynajmniej do północy) z obowiązkową przerwa na odpoczynek i posiłek między 15.00, a 18.00 lub – bez przerwy – od 15.00 lub 16.00 do końca dnia.
Z hotelu, w którym mieszkała Kasia na piękną plażę było jakieś 20 minut spacerkiem. Tam czekał nie tylko gorący piasek i szmaragdowa woda, ale także bezpłatne leżaki i parasole, pod którymi można się było schować przed palącym słońcem. Do dyspozycji był także basen przy hotelu.

Życie kosztuje
Niestety, Cypr do tanich nie należy. Na szczęście dziewczyny miały zapewnione – w godzinach pracy – dwa bezpłatne posiłki i bez ograniczeń wodę i kawę mrożoną do picia. W dni wolne musiały same organizować sobie nie tylko rozrywki, ale i wyżywienie. Nie narzekały jednak, lecz w miarę możliwości szukały oszczędności. Ot choćby na wodzie. Ta, którą miały za darmo w kranach nie była najlepsza i zdecydowanie lepiej było kupować do picia butelkowaną, która niestety do tanich nie należała – 50 centów za butelkę. Szybko się jednak zorientowały, że na ulicach są specjalne automaty, w których ludzie – także za 50 centów – napełniają wodą 25-litrowe baniaki. Polki nie zastanawiały się długo i codziennie ustawiały się w rządku po wodę.
Kasia codziennie musiała płacić też za bilet autobusowy, którym dojeżdżała do pracy (80 centów w jedną stronę). Podróż z Agia Nappa, gdzie mieszkała, do Pernera zajmowała ok. 40-tu minut. Ponieważ wieczorem autobusy jeździły tylko do godziny 23.00 z pracy często trzeba było wracać taksówką (7 funtów za kurs 8-osobowym wozem do podziału między pasażerów). Na szczęście pracodawca płacił połowę. Tak więc często wychodziło taniej niż autobusem.
Kasia nie narzeka. Na pokrycie wszystkich wydatków wystarczały jej pieniądze z napiwków. Całą pensję mogła więc odłożyć. Czasem pozwalała sobie na telefon do bliskich w Polsce (2-godzinne plotki to wydatek 5 funtów).


Gdyby nie męczące upały i jednak sporo pracy, życie na wyspie byłoby rajem. Kasia mimo wszystko wróciła do Polski zadowolona i najprawdopodobniej wróci na Cypr w przyszłym roku. Pracodawca przy pożegnaniu nie tylko zaprosił ją ponownie, ale obiecał, że w następnym sezonie będzie czekał na nią kontrakt… Gdyby nie podjęte przed wyjazdem zaoczne studia pomagisterskie zostałaby na Cyprze dłużej.

_ Mario Kowalski _

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)