Płaca i podatki. Ile tak naprawdę zabiera państwo?
Miała być rewolucja, wprowadzenie zupełnie nowego systemu podatkowego, likwidacja danin nakładanych na pracę, przez co wynagrodzenia Polaków mogłyby wzrosnąć o 22 proc.
Miała być rewolucja. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców miał pomysł wprowadzenia podatku przychodowego w miejsce dochodowego i składek na ZUS i NFZ. Miał on skutkować wzrostem wynagrodzeń Polaków aż o 22 proc., jednak został storpedowany przez rząd. Ile zatem wciąż zabierać nam będzie państwo?
Sprawdzamy, jak opodatkowane są nasze pensje i jak to wygląda w innych krajach.
Według wyliczeń OECD, która co roku przygotowuje raport dotyczący opodatkowania wynagrodzeń w poszczególnych krajach członkowskich, tzw. klin podatkowy w Polsce wynosi ponad 35 proc. Tyle z naszego wynagrodzenia trafia do państwowej kasy zamiast do naszych portfeli.
Oznacza to, że przy rocznym wynagrodzeniu na poziomie 47,8 tys. zł, które przywołuje w swoim zestawieniu OECD, oddajemy w postaci podatków ponad 17 tys. zł!
Dużo? Jeszcze większe podatki nakładane są na pensje w aż 21 krajach, a średnia dla wszystkich krajów OECD wynosi 36 proc. w przypadku indywidualnie rozliczających się osób bezdzietnych.
W niektórych krajach pracownicy oddają ponad połowę pensji! Zobaczcie, ile inne państwa zabierają obywatelom.
Według danych OECD przeciętny Słowak zarabia 10 918 euro rocznie, z czego każdego roku oddaje w postaci podatków, składek i ubezpieczeń aż 41,5 proc. To po przeliczeniu 4,5 tys. euro, czyli ponad 19 tys. zł.
Najwięcej pochłaniają składki na ubezpieczenia społeczne odprowadzane przez pracodawcę. Na Słowacji to aż 23,8 proc. wynagrodzenia, podczas gdy podatek dochodowy pochłania 10,2 proc. pensji brutto.
Jeszcze więcej państwo zabiera z wynagrodzeń Czechów, bo aż 43 proc. Oznacza to, że pracownik nad Wełtawą, którego roczne wynagrodzenie wynosi 330 tys. koron, oddaje w postaci podatków, składek i innych obciążeń 141,9 tys. koron. To w przeliczeniu ok. 22,4 tys. zł!
Podobnie jak na Słowacji, największą część z tych obciążeń stanowią składki po stronie pracodawcy (25,4 proc.), podczas gdy pracownicze zobowiązania to tylko 8,2 proc. pensji. Podatek dochodowy to w Czechach 9,4 proc.
Jeszcze mniej z wynagrodzenia brutto zostaje w kieszeniach Węgrów. W tym kraju podatki, składki i ubezpieczenia pochłaniają ponad 48 proc. pensji.
Jak wynika z danych OECD, przeciętny Węgier, który rocznie zarabia 3,3 mln forintów, oddaje państwu prawie 1,6 mln forintów. Po przeliczeniu to 21,8 tys. zł.
Największy udział w daninach odciąganych z pensji mają składki po stronie pracodawcy, które sięgają 22,2 proc. Te odprowadzane przez pracownika wynoszą 14,4 proc., a podatek dochodowy to 11,7 proc.
Polacy, Słowacy, Czesi czy Węgrzy nie powinni narzekać na opodatkowanie wynagrodzeń w porównaniu do Niemców. Aż 49,4 proc. pensji tamtejszych pracowników jest potrącane w postaci podatków czy innych składek.
W Niemczech największy udział w tych daninach mają składki po stronie pracownika, które sięgają 17,3 proc. Te uiszczane przez pracodawców wynoszą 16,2 proc., a podatek dochodowy to w przypadku niemieckiego pracownika 15,9 proc.
To absolutny rekord, w Belgii ponad połowa wynagrodzenia pracownika trafia nie do jego kieszeni, ale w postaci różnego rodzaju podatków i składek, do państwowej kasy.
Z pensji każdego Belga, która wynosi średnio 46,5 tys. euro rocznie, 22,3 proc. odprowadzają pracodawcy, a 10,9 proc. - to składki pracownicze. Do tego podatek dochodowy w tym kraju pochłania 20,8 proc. wynagrodzenia.
Na tym tle niezwykle kontrastowo wypadają państwa na przeciwległym końcu tego zestawienia, czyli te, w których pensje są w najniższym stopniu opodatkowane.
Zdecydowanie najmniej z pensji swoich obywateli i pracowników pracujących na terenie państwa, zabiera Chile.
Jedynym obciążeniem pensji przeciętnego Chilijczyka, która wynosi średnio 8 mln peso rocznie (równowartość 11 tys. euro), są pracownicze składki na ubezpieczenie. W kraju tym nie funkcjonuje podatek dochodowy. Również na pracodawcach nie spoczywa żaden obowiązek uiszczania opłat za pracownika.
Niski, w porównaniu z opisanymi państwami europejskimi, klin podatkowy znajdziemy również w Nowej Zelandii. Przeciętny mieszkaniec tego państwa na Antypodach, którego roczne wynagrodzenie sięga 57,6 tys. dolarów nowozelandzkich (równowartość 37 tys.euro), oddaje państwu niespełna 18 proc.
Tyle wynosi podatek dochodowy, bo żadne inne obciążenia nie są nakładane ani pracodawców ani na pracowników w Nowej Zelandii.