Po "hossie" pozostały tytuły w gazetach
Krajobraz po bitwie to najbardziej adekwatny opis tego co zostało po wczorajszej sesji. Niestety po bitwie, w której warszawskie byki zostały zdemolowane przez globalny podmuch pesymizmu.
21.06.2013 19:54
Zwykle po czymś takim trudno oczekiwać następnego dnia jakiegoś cudownego odrodzenia rynku i chyba tylko niepoprawni optymiści na to liczyli. Oczywiście jakaś forma odreagowania wczorajszych ekstremów musiała nastąpić i WIG20 krótko po otwarciu zyskał 0.70%. Obserwacja aktywności handlu niestety jasno wskazywała na to, iż o wydzieraniu sobie z rąk mocno przecenionych walorów nie ma mowy. Na potwierdzenie nie trzeba było długo czekać, bo po niecałej godzinie WIG20 znalazł się w strefie wartości ujemnych, a krótko po godzinie 10 tracił już niemal 1%. Dalsza faza sesji to próba żmudnego odrabiania strat obarczona po raz kolejny fatalnym zachowaniem akcji KGHM-u. Kolejnym negatywem był powrót naszego rynku do relatywnej słabości obserwowanej przez pierwsze miesiące roku, ponieważ WIG20 był jednym z kilku indeksów europejskich pozostających po czerwonej stronie rynku. Do końca dnia sytuacja nie uległa zmianie na lepsze, wręcz przeciwnie czym bliżej do ostatniej godziny handlu, tym gorzej zachowywał się nasz
rynek. W ostatniej godzinie podażowe koszyki zamykanego arbitrażu dokonały dzieła zniszczenia sprowadzając wartość WIG-u 20 sporo poniżej kwietniowego dołka. Indeks blue chipów zakończył sesję spadkiem o 2.80%, przy niemal 3 mld zł obrotu na całym rynku wynikającym głównie z zamykanych pozycji arbitrażowych. Szerokość rynku jest jednoznaczna, ponieważ liczba spółek, których kursy spadły była dwa razy większa niż zyskujących na wartości (230/113).
Dzisiejszą sesję określiłbym jak dramatycznie słabą. Nawet biorąc poprawkę na to, co zdarzyło się w poprzednich dniach trudno znaleźć przyczyny aż tak słabego zachowania. Nie można wykluczyć, iż oprócz motywu globalnego nasz rynek rozpoczął już dyskontowanie kwestii OFE. Bez Schadenfreude muszę stwierdzić, iż mijający tydzień potwierdził stare i ciągle obowiązujące powiedzenie rynkowe, iż „większość zwykle nie ma racji”. Eksplozja euforii w mediach i wśród analityków w końcówce zeszłego i na początku tego tygodnia budziła moje duże obawy, które zmaterializowały się w dawno nie widzianym w Warszawie destrukcyjnym załamaniu rynku. Niestety skala i styl tego załamania sprawia wrażenie ruchu, który antycypuje dłuższy okres słabego rynku stąd gorzka ironia tytułu komentarza. Tabloizacja sporej części mediów zajmujących się giełdą stała się faktem, ponieważ ten stosunkowy krótki okres lepszego rynku okrzyknięty „hossą”, który trwał w maju i przez część czerwca nie miał wiele wspólnego z prawdziwą hossą. Mieliśmy
raczej do czynienia z windows dressing w wykonaniu krajowych inwestorów instytucjonalnych z intencją przeciągnięcia tego stanu do końca półrocza oraz ze spekulacyjnymi harcami kapitału spekulacyjnego inwestorów indywidualnych, który pojawił się na rynku po długim okresie siedzenia w okopach i któremu służyło bardzo mocne zdołowanie kursów mniejszych spółek w pierwszych czterech miesiącach roku. Rzeczywistość po dzisiejszej sesji mocno skrzeczy i wydaje się, iż zamiast ofensywnego nastawienia zaczyna dominować na rynku chęć przejścia na gotówkę. W ciągu dosłownie trzech dni warszawscy inwestorzy spadli z nieba do piekła, bo pogłębienie kwietniowych dołków należy uznać za ostateczną kapitulację byków. W przyszłym tygodniu rynek pozna raport o OFE i trudno oczekiwać z tej strony czegoś pozytywnego dla GPW. Raczej trzeba obstawiać to, który stopień przymiotnika „zły” w kontekście wpływu na GPW zostanie zdyskontowany przez rynek. Nawiasem mówiąc wyjątkowo nieodpowiedzialne medialne rozgrywanie tego motywu przez
rząd walnie przyczyniło się do reakcji jaką obserwowaliśmy na ostatnich sesjach. Po prostu atmosfera była bardzo napięta już od dłuższego czasu i silny impuls z rynku globalnego uwolnił emocje, którymi rynek był podminowany. Z punktu widzenia AT WIG20 otrzymał bardzo silny cios, po którym zwykle bardzo trudno o błyskawiczne odrodzenie, dlatego zakończenie przyszłego tygodnia bez dalszych strat uznałbym za spore osiągnięcie i cień szansy na opamiętanie się sprzedających. Niestety, na razie przypomina się sierpień 2011, a kolejny techniczny cel w przypadku kontynuacji ofensywy niedźwiedzi to okolice 2130 pkt.
Autor komentarza
Sławomir Koźlarek
makler DM BZ WBK S.A.
_ Źródłem danych są GPW, PAP, Reuters, GUS, NBP, DM BZ WBK S.A., prasa finansowa i internetowe serwisy finansowo-ekonomiczne. Dane prezentowane w niniejszym raporcie zostały uzyskane lub zaczerpnięte ze źródeł uznanych przez DM BZ WBK S.A. za wiarygodne, jednakże DM BZ WBK S.A. nie może zagwarantować ich dokładności i pełności. Niniejsze opracowanie i zawarte w nim komentarze są wyrazem wiedzy oraz poglądów autorów i nie powinny być inaczej interpretowane. Dom Maklerski BZ WBK S.A. nie ponosi odpowiedzialności za szkody poniesione w wyniku decyzji podjętych na postawie informacji i opinii zawartych w niniejszym opracowaniu. Powielanie bądź publikowanie niniejszego opracowania lub jego części bez pisemnej zgody DM BZ WBK S.A. jest zabronione. _